Nie róbcie z gminy zaścianka!
Chociaż jestem mieszczuchem, gmina wiejska jest mi bliska. I zasługuje na dobrą opinię. Dlatego będę bronił gminy, choćby przed jej radnymi. Nie róbcie z niej zaścianka! Bo nim nie jest.
O czym dyskutowali radni?
Domy prawie kryte strzechą
Kiedy przed miesiącem byłem w Lubinie na konferencji poświęconej łączeniu gmin, zaprezentowano publiczności dwa filmy. Piękne, bogate i zadbane miasto oraz biedną, niezadowoloną i pełną problemów wieś. Tylko jeszcze brakowało chat krytych strzechą i słomianych butów. Mocno bałamutne porównanie. To były jednak przejaskrawione filmy propagandowe o dwóch samorządach będących w ostrym sporze.
U nas podobnie skrojony obraz usiłuje przywołać gminna radna. Trudno w to uwierzyć, ale wiceprzewodnicząca rady kwestionuje dotychczasową politykę wójta.
Konsekwentna polityka
Można wójta Mariusza Zalewskiego różnie oceniać. Jedno jest pewne – konsekwentnie wykorzystuje największy gminny atut – położenie wokół miasta. Dzięki temu przyciąga do siebie wciąż nowych mieszkańców, w większości zielonogórzan, którzy na wsi kupują działki i stawiają domy. W końcu się przeprowadzają i tutaj zaczynają płacić podatki. To jest skarb największy! Najważniejszy motor napędowy gminnych finansów. Widać to wyraźnie w statystykach. Dzięki ciągłemu napływowi mieszkańców, gmina Zielona Góra, jako jedna z dwóch gmin w województwie (drugą jest Deszczno), w ostatnich latach nigdy nie miała spadku dochodów z podatków PIT. A takie kłopoty miała zdecydowana większość gmin w Polsce.
Dobre wyniki
Ba, nie tylko nie miała kłopotów, lecz znalazła się w luksusowej sytuacji – wpływy z podatków PIT stanowią ponad 25 proc. wszystkich dochodów gminy (łącznie z subwencją oświatową). W przeciętnej gminie wiejskiej (z ludnością utrzymującą się z rolnictwa) jest to zazwyczaj kilka procent.
To dzięki podatkom PIT gmina może pozwolić sobie na budowanie boisk, świetlic i hojne dotowanie stowarzyszeń i organizacji społecznych. A wpływy z PIT rosną dzięki eksmieszczuchom, którzy przeprowadzili się do gminy. Czyli nie dzięki rolnikom, którzy z PIT-ami niewiele mają wspólnego.
Nie wyobrażam sobie wójta Zalewskiego, jak mówi kolejnym chętnym do przeprowadzki: - Chodźcie do nas. Mamy tu krowy, kury i świnie a pośrodku wysypisko!
Gałąź, na której siedzi
Przecież podciąłby gałąź, na której sam siedzi. Raczej opowiada, że w gminie jest świetnie, a warunki życia niewiele się różnią od tych w mieście. No, może oprócz dróg. A nowi mieszkańcy garną się do gminy, bo w mieście nie ma wielu terenów pod budownictwo jednorodzinne, w dodatku działki są droższe niż w gminie.
Nikt tego nie ukrywa, że wsie położone najbliżej miasta to tereny silnie zurbanizowane, które zamieniają się w sypialnię Zielonej Góry. Takie zapisy można znaleźć w strategicznych gminnych dokumentach. To jest czynnik mający decydujący wpływ na zamożność gminy!
Spójrzmy na demografię. Pomiędzy 1985 i 2000 ludność gminy prawie się nie zmieniła – ok. 13,9 tys. mieszkańców. Przez kolejne 12 lat wzrosła o ponad 30 proc. do 18,3 tys. mieszkańców. Pomimo kur, krów i wysypiska śmieci?
Tomasz Czyżniewski