Radni spokojnie debatowali o połączeniu
To właśnie warunkom połączenia zapisanym w Kontrakcie Zielonogórskim poświęcone było spotkanie obu rad w sali senatu Uniwersytetu Zielonogórskiego. Można powiedzieć, że to historyczna chwila, bo rani na ten temat jeszcze wspólnie nie obradowali. Jednak żadnych historycznych decyzji nie podjęli. Nie było takiego planu.
Gościnne mury uniwersytetu
Początkowo miały to być dwie sesje nadzwyczajne zwołane w jednym miejscu i w jednym terminie, z dwoma radami i dwoma przewodniczącymi. Ze względów formalnych jednak nie okazało się to możliwe.
- Najważniejsza jest chęć rozmowy. Zawsze będziecie tutaj mile widziani – witał gości rektor UZ prof. Tadeusz Kuczyński. – Wasze spotkanie jest krokiem milowym w procesie połączenia miasta z gmina.
Dlaczego warto to zrobić – tłumaczył prezydent Janusz Kubicki, który na wstępie przedstawił prezentację. Mówił o rozwoju miasta i gminy, perspektywie napływu unijnych pieniędzy i wynikach sondażu społecznego. – Teraz jest najlepszy moment na połączenie się naszych samorządów – przekonywał zebranych. – Nasze samorządy są jednymi z najlepszych w województwie. Razem możemy jednak więcej zrobić niż osobno. Powinniśmy myśleć o przyszłości.
Po prezydencie przebieg prac połączeniowych i zarys Kontraktu Zielonogórskiego omówił prof. Czesław Osękowski, szef zespołu ds. połączenia miasta z gminą. – Przedstawiam zarys kontraktu. To jest dokument, na którym trzeba teraz dyskutować – mówił prof. Osękowski. – To jest mądra, przemyślana koncepcja i zgodna z duchem samorządności. Połączenie ma sens gdy w wymiernym czasie poprawią się warunki życia mieszkańców.
Prace nad Kontraktem potrwają do września. Później, już w gotowej formie ma być przedstawiony mieszkańcom. – Zmiany w ustawach idą w takim kierunku, by nowy samorząd był prawnym następcom łączących się gmin. Podjęte teraz uchwały będą również prawem po połączeniu – wyjaśniał prof. Osękowski. – Kontrakt Zielonogórski będzie integralną częścią przedstawionego rządowi wniosku o połączenie.
Wójt nie jest zaskoczony
- Dyskusja o połączeniu toczy się od wielu lat. W ostatnich miesiącach nabrała najbardziej wymiernego i konkretnego kształtu. Jest tematem wielu rozmów. Co zrozumiałe, zwłaszcza w gminie. Został dzisiaj przedstawiony ważny dokument – rozpoczął dyskusję wójt Mariusz Zalewski. – Nie jest on dla mnie zaskoczeniem. Wszystkie te propozycje są znane. Powinien zawierać więcej zobowiązań i terminów. Najważniejsze są jednak gwarancje, że te zobowiązania zostaną dotrzymane. Ja ich nie widzę. To nie jest wada samego dokumentu. Może nie można inaczej. Dlaczego w Polsce nigdzie nie doszło do takiego połączenia?
Wójt mówił o potrzebie wersyfikacji obietnic. Trzeba porównać korzyści płynące z połączenia z oczywistymi kosztami. Te ostatnie są głównie po stronie miasta.
- Ja jestem zwolennikiem referendum, zorganizowanego w takim czasie, żeby mieszkańcy mieli czas na zapoznanie się z propozycjami. To mieszkańcy będą nas rozliczać z podjętych decyzji – zakończył wójt Zalewski.
Powiat na „nie”
Przeciwnikiem połączenia są samorządowcy z powiatu zielonogórskiego. – Bacznie się przyglądamy temu co się dzieje. Jestem sceptycznie nastawiony do tej idei – mówił starosta Ireneusz Plechan. – Los powiatu jest powiązany z połączeniem. Jeżeli do niego dojdzie powiat na tym straci. Mamy na uwadze interesy wszystkich mieszkańców. Ubędzie nam dochodów i nie będziemy w stanie ułożyć budżetu na rok 2015.
- Pan prezydent przedstawił stan faktyczny. Jesteśmy w dobrym miejscu – kontynuował dyskusję Jacek Rusiński, przewodniczący Rady Gminy. Mamy dobry budżet. Rozwijamy się. Gmina spełnia oczekiwania mieszkańców. Do tej pory nasza współpraca układała się bardzo dobrze. Mieszkańcy mają swój glos dzięki swoim radnym. Jeżeli nie będzie gwarancji zachowania porozumień, to ewentualne połączenie nie będzie miało wielkiego sensu. Kto w przyszłości będzie za to odpowiadał.
Radni debatują
Kolejni radni nie dyskutowali nad szczegółami Kontraktu Zielonogórskiego. Mowa była o gwarancjach , kosztach i zyskach z połączenia. Miejscy radni więcej mówili o gminie i o korzyściach z dodatkowych pieniędzy. Gminni radni bardziej skupiali się na gwarancjach i z troską mówili, czy mieszkańcy miasta gotowi są ponieść koszty połączenia.
- Kto będzie nas, mieszkańców gminy, reprezentował? Jak 25 radnych poradzi sobie z tak dużym obszarem? – pytała radna Antonina Ambrożewicz-Sawczuk. – Mieszkańcy są przyzwyczajeni do swoich radnych. Głosują na ludzi a w mieście na partie polityczne. Chciałabym podkreślić, nie dbam o swoją funkcję, lecz o dobro mieszkańców, żeby mieli swoją reprezentację. Nie wiem jak to będzie. Mam bardzo dużo wątpliwości.
Radna wypominała miejskim radnym, że niewielu z nich przychodziła na spotkania w sołectwach. Martwiła się również o koszty. Jej zdaniem będą niewiele niższe niż 100 mln zł od ministra finansów. Skąd te wyliczenia? Więcej kosztować będzie komunikacja czy oświata. Tutaj radna wliczyła ewentualne podwyżki dla miejskich nauczycieli, bo przecież skoro ci z gminy mają dodatki wiejskie, to ci z miasta też je powinni dostać (nikt takiej propozycji nie składał).
- Nie podoba mi się również zapis, by urzędnicy zachowali pracę przez 10 lat. Niby dlaczego – zakończyła A. Ambrożewicz-Sawczuk.
Zachowujmy się jak wielkie firmy
- Jest problem z reprezentacją mieszkańców. Nie wiem dlaczego rząd, skoro sprzyja połączeniu, nie wprowadzi odpowiednich zapisów. Powinniśmy o to apelować – mówił radny Kazimierz Łatwiński. – W samorządzie jestem od 6 lat. Wcześniej pracowałem w wielkich firmach, które musiały się zmieniać, by dostosować się do rynku i wyzwań przyszłości. Połączenie nie stwarza takich problemów, jakie się tam pojawiały. Obawy załóg były nie mniejsze. Determinacja i włączenie w te procesy załóg dały impuls rozwojowy. Samorząd nie może być wyjęty spod modernizacji. Skoro firmy mogą to robić z sukcesem, to i samorządy muszą się zmieniać, żeby lepiej zaspokajać potrzeby mieszkańców.
- Może jako radni powołajmy wspólne grupy tematyczne i spotkajmy się, żeby dyskutować o szczegółach – zaproponowała radna Jolanta Danielak.
Metropolia z kurami
Bardzo sceptyczny był reprezentujący rolników Rafał Nieżurbida, który jest przekonany, że rolnicy na połączeniu stracą. . – Czy miasto gotowe jest powołać miejski fundusz rolny, który wyrówna te straty? – pytał.
- Jak trzeba będzie, to powołamy – odpowiadał mu radny Edward Markiewicz.
- Czy tak ma wyglądać metropolia: w środku wysypisko śmieci, hodowla drobiu i świń? – pytała radna Sylwia Brońska. – Jako radna gminy nie bronię gminy lecz naszej samorządności.
Jej głos nie współgrał z innymi wypowiedziami radnych zachwalających świetne warunki życia w gminie i znakomity klimat, dzięki którym osiedlają się tutaj kolejni mieszkańcy.
- Nie róbmy z występujących problemów przeszkody nie do przebycia. Znajdujmy rozwiązania. Kontrakt jest dokumentem otwartym – apelował radny Tomasz Nesterowicz.
Najważniejsi są mieszkańcy
- Kontrakt Zielonogórski i połączenie jest skierowane do mieszkańców. To oni sami chcą o tym zadecydować – posumował spotkanie prezydent Janusz Kubicki. -Naszym obowiązkiem jest ten proces przygotować i przedstawić propozycje mieszkańcom. I to oni, a nie politycy zadecydują o połączeniu! My pełnimy tutaj tylko rolę służebną. To rewolucja obywatelska. W polskich samorządach referenda organizuje się przeciwko komuś lub czemuś. My głosujmy nad programem pozytywnym! Oddajemy władzę mieszkańcom. To nie są czcze obietnice. Zawsze wspominam wieżę lęgową dla jerzyków. Nigdy bym nie pomyślał, że coś takiego jest niezbędnie potrzebne mieszkańcom. A zielonogórzanie taki pomysł zgłosili do budżetu obywatelskiego. I go przegłosowali. Wieża lęgowa stanie w mieście. Podobnie jak ścieżki rowerowe, chodniki, place zabaw przegłosowane w budżecie obywatelskim. Podobnie jak powstaną place zabaw, świetlice, boiska, chodniki czy ulice zgłoszone przez mieszkańców gminy w ramach Funduszu Integracyjnego. Musimy zrobić wszystko, by nasze dzieci były zadowolone z tego, czego dokonaliśmy.
(tc)