Archiwum już w nowym miejscu

9 Marzec 2014
Przeniesienie ponad 6 km akt i starych dokumentów nie jest prostą sprawą. Żeby wszystko było w porządku, trzeba na to miesięcy. - Powoli kończymy tę trudną operację - zapowiada dyrektor Tadeusz Dzwonkowski.

Nowy budynek Archiwum Państwowego w Zielonej Górze gotowy jest już od pół roku. Czarny budynek stoi tuż obok akademika Wcześniak. Chociaż jeszcze oficjalnie go nie otworzono, to we wtorek odbyła się tu pierwsza impreza – otwarcie wystawy poświęconej pięknemu niegdyś zamkowi w Siedlisku.

- Mamy warunki i będziemy tutaj organizować wystawy i konferencje – zapowiadał wówczas dyrektor archiwum, Tadeusz Dzwonkowski.
Goście mogli obejrzeć kilkadziesiąt plansz ze starymi zdjęciami oraz stare dokumenty. Dodatkową atrakcją była makieta zamku. – Jest zrobiona z tektury. Praca nad nią zajęła mi cztery miesiące - opowiadał Tomasz Andrzejewski, dyrektor muzeum w Nowej Soli.

Przy okazji, formalnie dyrektor Dzwonkowski przyjął na stan projekt przebudowy zamku autorstwa Carla Lüdecke z XIX w.
- To najlepsze miejsce do przechowywania takich dokumentów - stwierdziła Barbara Bielinis-Kopeć, wojewódzki konserwator zabytków, u której do tej pory znajdował się ten dokument.

Postanowiliśmy to sprawdzić. Nowe archiwum gromadzi zbiory przechowywane dotychczas w trzech budynkach – w Starym Kisielinie, Witkowie i Żarach. W sumie 6,3 km akt. Bo archiwiści ilości dokumentów nie określają w sztukach, tylko w metrach zajmowanych na półkach. Czyli taka „półka” powinna mieć ponad 6 km! Oczywiście, nie w jednym kawałku! A właściwie w archiwum nie ma klasycznych półek, na których stoją segregatory. To przesuwne regały stojące jeden przy drugim.

Jak to działa? Wchodzimy do jednego z magazynów. Przypomina bunkier. Przy drzwiach szyfrowy zamek. Wszędzie czujki przeciwpożarowe, klimatyzacja, automatyczne oświetlenie. Potężne ściany i stropy z żelbetonu zabezpieczają przed zniszczeniem.

T. Dzwonkowski zaczyna kręcić korbą. Kilka regałów na raz się przesuwa, odsłaniając stojące na półkach kartony z dokumentami. W trakcie przenosin zostały odgrzybione, wyczyszczone i opisane.
- Nie pogubicie się? - pytam.
- Dokładnie wiemy, gdzie wszystko mamy. Wszystko jest opisane. Teraz trwa scalanie zbiorów, czyli takie ustawienie dokumentów z trzech dotychczasowych archiwów, żeby tworzyły jedną, logiczną całość - tłumaczy T. Dzwonkowski.

Jednak magazyny to nie wszystko. Dyrektora cieszą nowoczesne pracownie do konserwacji dokumentów oraz digitalizacji zbiorów. Bo przyszłość archiwów to udostępnianie przez internet.
- W pierwszej kolejności skanujemy te dokumenty, które ludzie najczęściej oglądają, przez co najszybciej mogą ulec zniszczeniu - tłumaczy dyrektor. - Mam też ofertę dla czytelników „Łącznika”. Jeżeli ktoś ma cenne stare własne dokumenty, np. z okresu wojny, to my je chętnie przechowamy na zasadzie depozytu.

Inwestycja kosztowała ok. 13 mln zł. Dyrektor planuje, że przenosiny powinny zakończyć się w kwietniu.

(tc)

Artykuły powiązane: 

Tajemnicze prace przy starych aktach

Plener jak z katastroficznego filmu. Ludzie w białych kombinezonach szczelnie naciągniętych na głowę, maski na ustach, specjalne okulary ochronne. To nie epidemia. To przeprowadzka archiwum.