Tajemnicze prace przy starych aktach
Podziemia wielkiego magazynu przy ul. Osadniczej. Około 20 ludzi w białych kombinezonach. Hala podzielona białym materiałem na sektory. Na środku wielki stół nad którym wiszą na statywach urządzenia zasysające kurz. To tymczasowy magazyn zielonogórskiego Archiwum Państwowego.
Maski są potrzebne
Dominika Krawczyk właśnie rozcina ostrym nożem plomby na kartonowym pudle. Wyjmuje z nich dokumenty. W ruch idzie specjalna gumka z lateksu. Strona po stronie, dokument po dokumencie czyści z kurzu i resztek grzybów. - Akta są już po dezynfekcji, więc nie ma biologicznego zagrożenia, jednak mimo to czyścimy dokumenty w maskach i kombinezonach – tłumaczy pani Dominika. - Praca w kurzu przez wiele miesięcy na pewno nie jest zdrowa. Sama mam alergię na roztocza kurzu, dlatego pracuję w specjalnej masce.
Jej sąsiad właśnie otwiera kolejny karton. W ruch idzie odkurzacz. Na starych dokumentach wyraźnie widać ząb czasu.
Akcja przeprowadzka
Na kilkunastu stanowiskach czyszczone są kolejne dokumenty. To akcja „Przeprowadzka”. Właśnie na terenach koło uniwersytetu przy al. Wojska Polskiego, kończy się budowa nowoczesnego gmachu archiwum. Gdy budowlańcy z firmy Skanska wykańczają budynek, w archiwum trwają przygotowania do przeprowadzki.
- Ponieważ musimy przenieść archiwum, to korzystamy z okazji, by odgrzybić jak najwięcej dokumentów. Na taką skalę jeszcze tego w Polsce nikt nie robił – tłumaczy Tadeusz Dzwonkowski, dyrektor Archiwum Państwowego w Zielonej Górze. Dziś, mimo nazwy, archiwum funkcjonuje jednak poza miastem. W trzech oddziałach: w Starym Kisielinie, Wilkowie i Żarach. Przechowuje w nich 6,2 km akt. Dla niezorientowanych: archiwiści, chcąc określić wielkość zbiorów, mierzą… długość akt, czyli ile miejsca zajmują na półce.
Początek w Żarach
Już od kwietnia trwają intensywne prace przeprowadzkowe. – Zaczęliśmy od oddziału w Żarach. Jest najmniejszy. Mamy tam ok. 800 metrów bieżących akt. Są one pakowane, ładowane na ciężarówki i wywożone do Warszawy. To te akta, przy których stoimy – dyrektor Dzwonkowski pokazuje na regał w przedsionku.
Akta poddano w Warszawie dezynfekcji przez zagazowanie. Dzięki temu zniszczono grzyby, które są zmorą archiwistów. Po dezynfekcji znowu załadowano je na ciężarówki i przewieziono do magazynu przejściowego przy ul. Osadniczej. Tu nie mają styku z aktami niepoddanymi jeszcze dezynfekcji. Trzeba je jednak jeszcze oczyścić z kurzu i resztek martwych grzybów.
- Pracujemy przy czyszczeniu akt od kwietnia – zdradza Szymon Zacharczuk, który dojeżdża tu do pracy z Żagania. - Do tej pory oczyściliśmy jakieś pół kilometra dokumentów.
Po tej operacji są przenoszone za białą kotarę do „czystego” magazynu. Tam będą czekać na przewiezienie.
Kolejny krok – nowe archiwum
- Planuję, że w lipcu zaczniemy je przenosić do magazynów w nowym archiwum – opowiada dyrektor Dzwonkowski. – Niestety mamy za mało pieniędzy, by poddać dezynfekcji wszystkie akta.
Zaglądamy na budowę. – To jest jeden z trzech magazynów – razem z dyrektorem wchodzimy do wielkiego, pustego pomieszczenia bez okien. Bardziej przypomina podziemny parking niż magazyn z aktami. Czuć intensywny zapach farby lateksowej. – Niedługo zaczniemy tutaj montaż ruchomych regałów na akta – planuje dyrektor Dzwonkowski.
Jesteśmy w strefie, gdzie osoby postronne nie będą miały dostępu. Dla osób korzystających ze zbiorów archiwum na parterze będzie specjalna sala, gdzie będą udostępniane akta.
- Przyszłością jest udostępnianie dokumentów w wersji elektronicznej. To ułatwia korzystanie ze zbiorów osobom z zewnątrz i chroni akta przed zniszczeniem. Dlatego zbiory będą systematycznie dygitalizowane – zapowiada dyrektor Dzwonkowski. Czego szukamy najczęściej w archiwach? Śladów przodków. – Na stronie szukajwarchiwach.gov.pl można znaleźć wszystkie dane metrykalne, które mamy w swoich zbiorach – informuje T. Dzwonkowski.
Gmach nowego archiwum wraz z nowoczesnym wyposażeniem kosztować będzie ok. 13,5 mln zł. Znajdzie się w nim ok. 500 tys. woluminów. Według umowy, obiekt powinien być gotowy do końca września. Otwarcie placówki zaplanowano na połowę listopada.
Tomasz Czyżniewski
T.Czyzniewski@Lzg24.com.pl