Apteki dyżurują, choć nie wszystkie chętnie

13 Styczeń 2023
Jak bardzo potrzebujemy dostępu do leków w dni wolne od pracy? Widać było po kolejkach, jakie ustawiały się przed aptekami w czasie świąt i sylwestra. Tymczasem toczy się dyskusja pomiędzy miastem a Izbą Aptekarską w Zielonej Górze. Strony mają odmienną opinię na temat tegorocznego harmonogramu dyżurów aptek.

Pod koniec roku media społecznościowe obiegły zdjęcia z pierwszego i drugiego dnia świąt. Pod dyżurującymi aptekami przy ul. Batorego i Jedności utworzyły się długie kolejki, stało w nich po kilkadziesiąt osób.

- Stałam na Batorego w zimnie ponad dwie godziny, byłam chyba 40 osobą w tłumie. Ludzie stali tyle czasu, żeby po dotarciu do okienka dowiedzieć się, że leków nie ma - relacjonowała na Facebooku pani Ewa. Podobnych głosów było więcej. - Jedna apteka na święta to za mało. Miałam tę „przyjemność” sterczeć w kolejce przy ul. Jedności półtorej godziny. Przemarzłam na amen! - komentowała pani Wioletta.

Służba a nie praca

Sprawa nie jest błaha. Pod koniec listopada na sesji rady miasta dyskutowano o funkcjonowaniu aptek w dni wolne od pracy. Radni ze zdumieniem przyjęli wtedy negatywną opinię Izby Aptekarskiej o zaproponowanym nowym harmonogramie dyżurów. Część placówek aptecznych była niechętna, by pracować w nocy lub w święta.

- Ustawowo jako rada miasta jesteśmy zobligowani do stworzenia takiego harmonogramu, szczególnie w sytuacji, gdy aptekarze nie potrafią się porozumieć między sobą. Dyżury muszą być zapewnione, szczególnie że ja, czy ktoś inny nie może sobie tak po prostu otworzyć apteki. Mieszkańcy potrzebują dostępu do lekarstw - podkreśla radny Robert Górski. I dodaje, że jeśli apteki potrzebują dodatkowej gratyfikacji, to powinny się po nią zwrócić do Narodowego Funduszu Zdrowia, nie do samorządu.

- Przecież nie wybieramy, kiedy chorujemy - mówi prezydent Janusz Kubicki. - Uważam, że każda z aptek powinna się włączyć do systemu dyżurów. Są pewne zawody, które są bardziej służbą niż pracą. To dotyczy również aptekarzy.

Relikt przeszłości

Z takim postawianiem sprawy nie zgadza się Daria Wielogórska-Rutka, prezeska Izby Aptekarskiej w Zielonej Górze. - Sytuacja, która wystąpiła podczas świąt była wyjątkowa. Nie każdego roku przeżywamy tak duże natężenie chorób, m.in. grypy czy koronawirusa. Aptekom brakowało leków, zapasy w hurtowniach są od pewnego czasu uszczuplone. Jest to problem europejski lub nawet globalny. Mimo to staraliśmy się zrobić wszystko, aby zapewnić pomoc mieszkańcom - przekonuje D. Wielogórska-Rutka.

I zwraca uwagę na inny aspekt sprawy. - Zapewne część mieszkańców nie wie, ale dyżury aptek nie są w żaden sposób rekompensowane. W przeciwieństwie do nocnej i świątecznej pomocy, jesteśmy jedynym zawodem medycznym, którego praca nie jest finansowana ani przez samorządy, ani przez państwo. Dlatego warto pamiętać, że aptekarze poświęcają się dla mieszkańców, pracując często w nocy lub święta, nie odnosząc przy tym żadnych korzyści. Jest to szczególnie uciążliwe dla małych aptek, dla których taka działalność to często wysokie koszty. Zdarza się, że w nocy nikt takiej apteki nie odwiedzi - mówi D. Wielogórska-Rutka.

Prezeska podkreśla, że Izba Aptekarska nie uchyla się od dyżurów, ale jednocześnie chciałaby wypracować zdrowy kompromis, który zadowoli zarówno władze miasta, aptekarzy, jak i pacjentów. - Dyżury poszczególnych lokali nie muszą być przecież tak długie, jak obecnie. Ważne, aby w każdym momencie w mieście była czynna jakaś apteka, ale ten dyżur nie musi trwać 24 godziny. Jest to relikt przeszłości i mam nadzieję, że w 2023 roku uda się wypracować bardziej funkcjonalny system - kończy D. Wielogórska-Rutka.

(md)