Droga donikąd. Zielonogórzanie i ich wizja świata

20 Listopad 2024
Zrujnowane miasta, szare krajobrazy i obcy sobie ludzie - to punkt wyjścia dla postapokaliptycznego filmu „Droga donikąd”, stworzonego przez zielonogórskich twórców z wytwórni Green Mountain Pictures. Produkcję przedpremierowo można obejrzeć w Cinema City.

Reżyser Amadeusz Kocan, niezależny twórca, na koncie ma m.in. dokument „Czarnobyl: Ludzie ze stali” i film „Ostatni samotnik” - obie produkcje dostępne w Amazon Prime Video. Skąd pomysł na kolejny pełnometrażowy film w postapokaliptycznym klimacie?

Umierający świat

- Kręci się niewiele tzw. postapo. A to świetne ramy dla filmu, jeśli chcemy opowiedzieć o człowieku i jego wewnętrznej przemianie. Mamy głównego bohatera, który musi zmierzyć się z wszechogarniającą samotnością. To pretekst do pokazania różnych ludzkich postaw, szczególnie, że na naszych oczach powoli umiera świat - tłumaczy Kocan.

Rzeczywistość przedstawiona w „Drodze donikąd” opiera się na alternatywnej historii, w której doszło do dramatycznych wydarzeń w elektrowni w Czarnobylu. Ich następstwem była wojna między Rosją i Chinami. Konflikt położył kres cywilizacji ludzi, wywołując chaos i obracając znany nam świat w gruzy. W ruinach wciąż żyją nieliczni, każdego dnia walcząc o przetrwanie.

- To rzeczywistość, w której ludzie, delikatnie ujmując, nie są sobie braćmi - mówi Artur Beling, jeden ze scenarzystów. - Biorąc pod uwagę skalę przemiany ukazanego świata, to pierwszy taki film zrealizowany w Zielonej Górze. Mamy tu kompletnie inne realia. Myślę, że nasza wizja się broni, choć pozostawiam to do oceny publiczności. Widz ma prawo powiedzieć na końcu, że to lipa albo wspaniały film.

W główną rolę wcielił się Paweł Kaszkowiak. - Praca przy filmie była wielką przygodą. Najtrudniejsze było wyłuskanie z siebie emocji, których na co dzień nie przeżywamy - przyznaje.

Zdjęcia w Ukrainie

Zdjęcia do „Drogi donikąd” rozpoczęły się trzy lata temu, jeszcze przed rosyjską napaścią na Ukrainę. Twórcy zrealizowali wybrane sceny na terenie elektrowni w Czarnobylu. Choć obszar jest pod nadzorem wojska, dzięki działalności humanitarnej udało się wejść „do środka”. Część planów zlokalizowano w Warszawie, ale większość została sfilmowana w Lubuskiem.

- Dużą przeszkodą była pogoda. Film musiał mieć odpowiednią oprawę, a do tego pora roku też musiała się zgadzać. Po każdej zimie musieliśmy przerywać i czekać. I tak to wszystko się przeciągnęło - tłumacz reżyser. Koszt przedsięwzięcia udało się zamknąć w 218 tys. zł, m.in. dzięki wsparciu sponsorów i samorządu województwa. Praca przy filmie miała głównie charakter wolontariacki, pieniądze przeznaczano na niezbędne elementy np. logistykę, kostiumy, wynajęcie wozów bojowych.

- Przy filmie pracowała zwarta ekipa około 12-15 osób, ale jeśli mówimy o całości - to ponad 50 osób - dodaje Kocan.

Pierwszy z przedpremierowych pokazów - specjalnie dla zielonogórzan - odbył się 14 listopada, kolejny będzie 21 listopada o 19.00 w Cinema City w galerii Focus Mall. Film ma wejść do powszechnej dystrybucji dopiero w 2025 r. - Prowadzimy rozmowy z dystrybutorami i serwisami streamingowymi. Jesteśmy dobrej myśli. Nasz poprzedni „Ostatni samotnik” w pewnym momencie był na trzecim miejscu popularności w Amazon Prime Video w Polsce. Doczekał się nawet własnej wersji językowej w Japonii - dodaje reżyser filmu.

(md)