I ja tam byłem… u honorowych

3 Listopad 2023
Dawno tak wielu Honorowych Obywateli Zielonej Góry nie spotkało się w jednym miejscu. We wtorek w Sali Witrażowej muzeum zaprezentowano poświęconą im książkę. Zawiera 62 biogramy. Tyle tytułów przyznano od 1993 r.

- Ponieważ jednym z bohaterów napisanych przeze mnie biogramów był matematyk, prof. Michał Kisielewicz (obecny na sali - przyp. red.), postanowiłem do sprawy podejść matematycznie i statystycznie. Jakie trzeba spełniać warunki, żeby zostać Honorowym Obywatelem Zielonej Góry? Najlepiej urodzić się mężczyzną. Spośród ośmiu biogramów, które ja napisałem, wszyscy są mężczyznami - żartobliwie opowiadał Ireneusz Wojewódzki, autor biogramów Zdzisława Adamczewskiego, Adama Dyczkowskiego, Zdzisława Grudnia, Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, Michała Kisielewicza, Józefa Malskiego i Kazimierza Michalskiego. Wśród 62 osób wyróżnionych tytułem jest jedynie osiem kobiet.

Korcz gra na kontrabasie

Kolejni autorzy biogramów krótko opowiadali o swoich bohaterach. O Władysławie Korczu, uwielbianym przez studentów nauczycielu akademickim, miłośniku turystyki i szachów mówiła Alicja Błażyńska (napisała też biogramy Ireny Bierwiaczonek, Zbyszka Piwońskiego oraz Eugenii Pawłowskiej).

Bogumiła Burda, pod której redakcją ukazała się książka (napisała biogramy Urszuli Dudziak, Czesława Grabowskiego i Waldemara Kleinschmidta), przypomniała, że W. Korcz kiedyś zagrał na kontrabasie.

To było podczas balu maturalnego w czerwcu 1961 r. Do tańca przygrywał zespół, w którym śpiewała i grała na pianinie młodziutka U. Dudziak (też Honorowa Obywatelka).

- Tata przyszedł jako rodzic i nauczyciel. Nie umiał tańczyć, więc tylko słuchał - opowiadała mi Jadwiga Korcz-Dziadosz. - W pewniej chwili widzę, że stoi przed sceną i mamrocze pod nosem, że tak rzępolić to i on by potrafił. Po czym podniósł kontrabas i zaczął grać. Wtedy nie wiedziałam czy się śmiać, czy się wstydzić.

- Dobrze się nam grało - po latach opowiadała mi U. Dudziak. - Nieźle dawał sobie radę. Pan Korcz miał ciekawość dziecka. Wszystko go interesowało. I lubił brać czynny udział w wydarzeniach.

Był też żartownisiem. W biogramie umieszczono jego zdjęcie z Janem Muszyńskim (prezentuję je obok). Bez opisu. Zdjęcie wykonano w 1965 r. - Nadal mamy zegarki, mimo 20 lat władzy ludowej - żartowali.

 

Muzealny witraż

Jan Muszyński to również Honorowy Obywatel naszego miasta. Przez wiele lat był dyrektorem muzeum i propagatorem koncepcji, by wokół miasta utworzyć specjalistyczne muzea w Świdnicy (archeologiczne), Ochli (skansen) i w Drzonowie (wojskowe). W Zielonej Górze chciał się skupić na sztuce.

J. Muszyńskiego z dumą wspominali niedawno konserwatorzy zabytków, którzy obchodzili 70-lecie działalności w województwie. Przypisuje się mu, że w 1960 r. zablokował zburzenie 113 zabytków sakralnych, m.in. klasztoru w Paradyżu. Podobno było to zbędne mienie poniemieckie.

Muszyński wymyślił również, by w muzeum zamontować wielki witraż przedstawiający winobranie (stąd nazwa Sala Witrażowa). To największy w Polsce witraż w obiekcie niesakralnym. Wykonała go Maria Powalisz-Bardońska. W muzeum jest od 40 lat.

Makusyni

Tylko raz był zdemontowany. W 2007 r., gdy ówczesny dyrektor muzeum i kolejny Honorowy Obywatel Andrzej Toczewski, budując w piwnicy Muzeum Wina rozebrał podłogę Sali Witrażowej.

- Gdy ludzie patrzyli na to i pytali, co robię, odpowiadałem, że buduję kaplicę - opowiadał mi A. Toczewski. Pewnie niektórzy uwierzyli, bo lubił z całą powagą opowiadać niestworzone rzeczy.

Miał dziwne pomysły. Tuż obok domu na Wzgórzu Braniborskim postawił sobie piętrową, wystającą ponad otoczenie altanę. - Zobacz, jaki stąd piękny widok na miasto - pokazywał mi. Na pozór jeszcze dziwniejszym pomysłem, przez wiele lat nie do zrealizowania, była rozbudowa muzeum. Zlecił nawet wykonanie projektu. To zadanie zrealizował jego następca Leszek Kania.

Biogram A. Toczewskiego napisała Anitta Maksymowicz. Ona również pisała o kolejnym Honorowym Obywatelu - Zbigniewie Czarnuchu. - Jednym z jego z najważniejszych dzieł było stworzenie Makusynów - opowiadała. - Mieszkał tutaj zaledwie 12 lat. Jego wychowankowie są dumni z tego, że mieli z nim do czynienia. Zawsze powtarzają, że są Makusynami.

Z. Czarnuch był na sali. Obok niego siedziała Iwona Peryt-Gierasimczuk, siostra nieżyjącego Ryszarda Peryta, reżysera, dyrygenta, twórcy Opery Królewskiej, Honorowego Obywatela i Makusyna.

Makusynem był również A. Toczewski i siedzący w innej części sali Włodzimierz Kwaśniewicz (jego biogram napisała Izabela Korniluk). Swoją muzealną karierę rozpoczynał w Muzeum Ziemi Lubuskiej. Kiedy powstał tutaj dział braterstwa broni, W. Kwaśniewicz został jego kierownikiem.

- Nazywaliśmy go „Dzięciołem”, bo wciąż stukał na maszynie do pisania. Wciąż coś pisał - śmiał się J. Muszyński. Nic dziwnego. W końcu W. Kwaśniewicz napisał kilkadziesiąt książek. Jest specjalistą od szabli. I oczywiście stworzył muzeum wojskowe w Drzonowie, któremu dyrektorował przez 34 lata. To jedna z najlepszych placówek tego typu w Polsce.

 

Tytuły od 1993 r.

Kolejni autorzy przedstawiali kolejnych bohaterów. Książka „Honorowi Obywatele Miasta Zielona Góra” - wydana z okazji jubileuszu - skupia się na tych, którym tytuł przyznała rada miasta od 1993 r. Nie odnotowano jednej osoby. W 2016 r. tytuł otrzymał biskup diecezjalny Stefan Regmunt. Zrezygnował z niego w 1921 r., po tym jak został ukarany przez Watykan po zgłoszeniach ws. tuszowania przypadków pedofilii. Formalnie nie jest Honorowym Obywatelem.

Z kronikarskiego obowiązku we wstępie autorzy wspominają o wcześniejszych, niechcianych i dzisiaj nieuznawanych bohaterach. Przed wojną ten tytuł otrzymali m.in. Adolf Hitler i skazany w procesie norymberskim, pochodzący z naszego miasta admirał Erich Raeder, a tuż po wojnie marszałek Michał Rola-Żymierski.

Na sali byli też inni Honorowi Obywatele, m.in.: Tadeusz Biliński, Zofia Banaszak, Czesław Fedorowicz, Małgorzata i Roland Hellmannowie. Był też prezydent Janusz Kubicki, rektor Wojciech Strzyżewski i inni autorzy biogramów. Był też tort.

I ja też tam byłem.

Tomasz Czyżniewski

PS. „I ja tam byłam…” to tytuł felietonów publikowanych w „Gazecie Lubuskiej”, pisanych przez Snobkę - Eugenię Pawłowską, Honorową Obywatelkę