Sadził drzewa nocami, w tajemnicy. Dziś cieszą oczy!
Wszystko zaczęło się w 2005 roku. - Mieszkałem wtedy w Nowogrodzie Bobrzańskim, gdzie miałem piękną działkę. Tak się jednak złożyło, z różnych względów, że przeprowadziłem się do Zielonej Góry - opowiada Tadeusz Sobol.
Nikt się nie zorientował
Zawsze był wielkim miłośnikiem przyrody. - Dlatego od razu spodobały mi się zielonogórskie parki, szczególnie Piastowski, koło amfiteatru, przechodzący dalej w las. Pracowałem wtedy na posesji u jednego pana w Niemczech. W prezencie dostałem pięć małych cisów z jego terenu. Miały nie więcej niż 30-40 cm. To było krótko po śmierci papieża Jana Pawła II. Postanowiłem, że zasadzę dwa z cisów na jego cześć przed siedzibą biskupa w Parku Piastowskim, w pobliżu pomnika Rzemiosła Polskiego. Rok później, w rocznicę tego wydarzenia, dosadziłem trzeciego - opowiada T. Sobol.
Wszystko odbyło się w nocy, bez powiadomienia komunalnych służb, bez zgody władz miasta. - Bałem się, że załatwienie wszystkich formalności zajmie kilka miesięcy, że będą jakieś opłaty, problemy, a być może nawet zakaz przeprowadzenia nasadzeń. Wtedy drzewka by się zmarnowały. Dlatego z moją ówczesną przyjaciółką Marysią, gdy było już ciemno, udaliśmy się do parku - mówi zielonogórzanin.
Akcja zakończyła się pełnym sukcesem! - Nikt się nie zorientował. Dziś te pierwsze dwa cisy mają 18 lat i wszyscy traktują je jako nieodłączny element parku. Ale przyznaję, że trochę się o nie martwiłem, czasami widziałem, że mają obłamane gałązki. Dlatego też regularnie je odwiedzałem, a gdy były jeszcze małe - podlewałem. Na każde szło nawet do trzech litrów wody, podsypywałem też nieco okoliczną glebę siarczanem amonu, nawozem. Założyłem nawet tulejki, żeby pnie nie uszkodziły się podczas koszenia trawy. I proszę bardzo, dziś pięknie wyrosły, mają po trzy-cztery metry wysokości - cieszy się pan Tadeusz.
Cisy, sosny i morwa
„Nielegalny” proceder sadzenia drzew w mieście na cisach się nie skończył. - Bardzo mi się to spodobało. Łącznie z mojej ręki „nowy dom” w Zielonej Górze znalazło pięć cisów. Do tego trzeba doliczyć też m.in. białe sosny przy ul. Krasickiego, Orlej oraz Kilińskiego. Z kolei koło pętli autobusowej na Jędrzychowie rośnie moja biała morwa, która pięknie owocuje do dzisiaj - wylicza T. Sobol. - A dzięki pomocy córki udało mi się sprowadzić do miasta bambus z okolic włoskiego jeziora Como. Ten okaz przekazałem do naszego ogrodu botanicznego.
Zielonogórzanin jest wdzięczny służbom miejskim za to, że z czasem przejęły opiekę nad jego drzewkami, założyły im m.in. ochronne obręcze. - Jest to coś, co pozostawiam innym po sobie. Drzewa będą rosły jeszcze długo po mojej śmierci. To mój prezent dla zielonogórzan, mam nadzieję, że drzewa im się podobają - dodaje pan Tadeusz.
(md)