WOŚP. W tym roku zagraliśmy koncertowo!
Już o 22.50 w niedziele zielonogórski sztab poinformował, że padł rekord! Na walkę z sepsą uzbieraliśmy ponad pół miliona, choć to jeszcze nie ostateczna kwota, bo pieniądze z licytacji allegro i eSkarbonek cały czas spływają.
– Zebrana kwota robi wrażenie. Dziękuję wszystkim, którzy zaangażowali się w przygotowanie zielonogórskiego finału – mówi prezydent Janusz Kubicki.
Szefem sztabu WOŚP w naszym mieście jest Filip Gryko, to prawa ręka Jurka Owsiaka w Zielonej Górze. – Pamiętam jak organizacja finału WOŚP u nas była zagrożona, bo nikt nie chciał się za to zabrać. Wzięliśmy to na siebie – wspomina F. Gryko. – Oczywiście za sukcesem stoi armia ludzi. Dziękuję wam wszystkim.
O mały włos…
Początki sztabu to solidna współpraca kilku osób, które rozruszały całą machinę.
- Pamiętam spotkanie z Filipem Gryko, Krzysztofem Sikorą i Grzegorzem Hryniewiczem w gabinecie prezydenta. Padły słowa „ratujcie finał WOŚP w Zielonej Górze". Miało być na rok, a zostaliśmy z tą piękną inicjatywą na lata – wspomina radny Paweł Wysocki.
- Kosztuje nas to bardzo dużo energii, ale od tego jesteśmy. Zdradzę, że na kolejny finał szykujemy jeszcze więcej niespodzianek – mówi Igor Skrzyczewski, rzecznik zielonogórskiego sztabu WOŚP.
W tanecznym rytmie
To kolejny rok, w którym zielonogórzanie tłumnie zgromadzili się na starówce, co dowodzi, że mamy otwarte serca, lubimy pomagać i jako mieszkańcy tworzymy wspólnotę. Przed ratuszem buszowaliśmy po WOŚP-owym miasteczku, bujaliśmy się do muzyki lokalnych muzyków i gwiazd – Lipali i Feela. Wrzucaliśmy do puszek i licytowaliśmy, m.in. gotowanie z Joanną Brodzik i Wioletą Haręźlak czy depilację radnych woskiem. Wzorem poprzednich lat po dzielnicy Nowe Miasto kursował TIR, czyli mobilna Scena Otwartych Serc z muzyką na żywo od DJ’a Bamse na pokładzie. W tym roku towarzyszyli mu instruktorzy tańca. Na każdym z przystanków uczyli mieszkańców kroków. Największą furorę zrobił polonez w zabytkowych ruinach pałacu w Zatoniu.
Na sportowo
Zagrać z Orkiestrą mogliśmy i pod chmurką, i pod dachem – w hali WOSiR w Drzonkowie czy siedzibie RCAK. Sporo dorzucili od siebie miłośnicy tężyzny fizycznej. W ubiegłą niedzielę morsowali na Dzikiej Ochli, pedałowali na stacjonarnych rowerach w CRS, przebierali nogami w biegu „Policz się z cukrzycą” i ćwiczyli asany podczas maratonu jogi w Tancbudzie. Daliśmy z siebie wszystko, a przy okazji pomagania nie zapomnieliśmy o porządnej dawce dobrej zabawy.
(ah, łc)