Śmierć Odry. W smrodzie i przerażającej ciszy sprzątali rzekę

19 Sierpień 2022
Cała Polska żyje tragedią, jaka wydarzyła się w Odrze. Zanim odpowiednie służby zorientowały się w rozmiarach katastrofy, mieszkańcy sami ruszyli na pomoc umierającej rzece.

Przyczyny ekologicznej katastrofy pozostają nieznane. Badania z minionego czwartku wykazały obecność w wodzie złotych alg. Dla zielonogórzan ważną informacją jest ta, że potencjalne skażenie nie stanowi zagrożenia dla wody pitnej w mieście.

- Woda w naszych kranach jest bezpieczna - uspokaja prezydent Janusz Kubicki. - My nie mamy bezpośredniego ujęcia z Odry. Mamy ujęcie z Obrzycy, która jest dopływem Odry, ale występuje tam duże zróżnicowanie terenu. Cały czas monitorujemy sytuację. Chciałbym, żeby w tej chwili zrobić jedną rzecz: wyczyścić rzekę. To musimy zrobić jak najszybciej i razem, nie patrząc przez pryzmat polityki.

Nie było wątpliwości

Politycznymi kwestiami nie przejmowali się mieszkańcy, którzy w zeszłym tygodniu zorganizowali się w mediach społecznościowych. Postanowili wziąć sprawy w swoje ręce i wysprzątać Odrę z martwych ryb, zanim te padną łupem innych zwierząt. - Nad rzekę pojechałem w czwartek, 11 sierpnia. Spotkaliśmy się w Cigacicach. Było nas około 100 osób, z Zielonej Góry i okolic. Podzieliśmy się na grupy, które przeczesywały brzegi, część osób wyławiała ryby z łodzi - relacjonuje Andrzej Olszak.

Mówi, że to co zobaczył, złamało mu serce. - Bywam nad Odrą, zazwyczaj rzece towarzyszą przyjemne dźwięki, np. ptactwa i żab. Tym razem była przerażająca cisza, bezruch i straszny smród. Nie mieliśmy wątpliwości, Odra umarła. Śniętych ryb było mnóstwo, setki kilogramów, do tego pełno much. Ryby były w różnym stadium rozkładu, część rozwalała się w rękach. Najgorzej było, gdy ładowaliśmy je do auta. Wtedy fetor był już nie do zniesienia, aż coś wewnątrz szarpało - opowiada z obrzydzeniem pan Andrzej. Ale dodaje, że gdyby trzeba było, wróciłby sprzątać Odrę.

Podobne poczucie obowiązku kierowało Leonidem Myślenikiem, studentem Uniwersytetu Zielonogórskiego. - Pochodzę z Białorusi. Widziałem już kiedyś podobne skażenie rzeki u siebie w kraju. Tam też były martwe ryby. Ale tu w Odrze było o wiele gorzej, okropny widok - mówi.

Z zarybianiem poczekamy

Uczestnicy wspólnego sprzątania Odry podkreślają, że akcja nie byłaby możliwa bez zaangażowania Polskiego Związku Wędkarskiego, który koordynował działania, dostarczył sprzęt ochronny i worki, opłacił firmę zabierającą ryby do utylizacji.

- Sygnały, że w Odrze dzieje się coś złego otrzymaliśmy od naszych wędkarzy po weekendzie 6-7 sierpnia. To oni pierwsi zaczęli z narażeniem zdrowia wyławiać martwe ryby - tłumaczy Mirosław Kamiński, prezes okręgu PZW w Zielonej Górze. W kolejnych dniach związek wziął się ostro do działania. - Nasz okręg działa w kilku powiatach, łącznie jest to ok. 156 kilometrów Odry. Niemal w każdej zatoczce, za każdym cyplem znajdowaliśmy kilkadziesiąt martwych ryb. Łącznie do 11 sierpnia zebraliśmy około 25 ton. Chciałbym za to podziękować mieszkańcom, ale też samorządowcom, wojsku, strażakom, wszystkim, którzy nas wspierali - podkreśla prezes.

Straż rybacka obecnie monitoruje rzekę. Kiedy, zdaniem M. Kamińskiego, Odra się odrodzi? - Z zarybianiem na razie trzeba się wstrzymać, dać czas odbudować się biofaunie rzeki. Niewykluczone, że naprawa szkód potrwa nawet dekadę - odpowiada ze smutkiem.

(md)