Mieszkańcy mówili o konflikcie ze spółdzielnią
O Spółdzielni Mieszkaniowej „Kisielin” nie raz już było głośno w Polsce, a to za sprawą opłat za używanie chodnika, a to po przegranym procesie z urzędem miasta, gdzie władze „Kisielina” żądały ok. 919 tys. zł za użytkowanie drogi do ZE 3.
Niejednokrotnie mieszkańcy skarżyli się w mediach na organizację kierowaną przez prezesa Jerzego Biczyka. Wielkie emocje budziło odłączanie całych bloków od ogrzewania i ciepłej wody, gdy wspólnoty mieszkańców decydowały się opuścić spółdzielnię. Tak było w przypadku os. Śląskiego 10 oraz 9, a w 2021 r. także w przypadku os. Pomorskiego 12abcd, gdzie doszło do dewastacji węzła cieplnego. - Dziwne rachunki i remonty, trudność z uzyskaniem wyjaśnień od spółdzielni, brak reakcji na realne problemy - to najczęściej powtarzane zarzuty.
Pomimo tego mieszkańcy przez lata nie zmienili zarządu SM „Kisielin.” Ale gdy TVP1 postanowiła zrobić reportaż z cyklu „Alarm!” o sytuacji na os. Pomorskim i Śląskim, licznie stawili się, by opowiedzieć o bolączkach. Ich gniew jest tym większy, że ostatnio przy blokach os. Pomorskie 14, 15 i 19, rozebrano kolejne chodniki i zlikwidowano plac zabaw. Dlaczego? - Ze złośliwości - twierdzą ludzie.
- Całe szczęście, że nasz blok opuścił spółdzielnię już w 2016 r. Teraz mamy wszystko zrobione i wyremontowane - przyznaje Jolanta Tomkiewicz, która mieszka przy os. Pomorskim 2. - Przyszliśmy zobaczyć czy w ludziach coś w końcu pękło, czy chcą zmian. A te są potrzebne. Proszę sobie wyobrazić, że spółdzielnia naliczała mi 117 zł miesięcznie za rzekome korzystanie z jej infrastruktury, za chodniki i parking. Jeżeli każdy na Pomorskim i Śląskim miałby tyle miesięcznie płacić, chodniki musiałyby być ze złota.
- My odłączyliśmy się w 2019. Jedyne pytanie jakie sobie zadaję, to czemu tak późno - mówi pan Zbigniew z os. Śląskiego 10. - Sąsiedzi płacą za czynsz ponad 800 zł, my około 400 zł z hakiem. To wyraźna różnica, jestem bardzo zadowolony ze zmiany. Ale dziś przyszedłem, bo to nie jest normalne, że się na osiedlu chodniki rozbiera, że spółdzielnia walczy z ludźmi.
Pan Stefan z os. Pomorskiego 11 przyszedł, aby rozeznać się w sytuacji. - Ja to chętnie bym się odłączył, ale u nas dużo jest młodych i jakoś nikt się nie garnie, by działać we wspólnocie - smuci się.
Panią Wandę z os. Pomorskiego 19 oburza zlikwidowany plac zabaw. - Gdzie te dzieci mają się bawić? Czemu ktoś podejmuje takie decyzje? Przecież to jest majątek wszystkich, nie tylko kierownictwa spółdzielni. I jeszcze te rozebrane chodniki. Ostatnio widziałam kobietę, jak prowadziła tędy córkę do przedszkola. Mała przewróciła się w tym piachu, w tym błocie, płakała - opowiada.
Pani Janina z os. Pomorskiego 12 na spotkanie przyszła o kulach, aby opowiedzieć swoją historię. - W 2020 roku zmarł mój mąż. On zajmował się rachunkami i wszystko było w porządku, póki żył. Ale już w pierwszym sezonie grzewczym, gdy go zabrakło, naliczono mi 2,5 tys. niedopłaty za ogrzewanie. W kolejnym ponad 3 tys. zł. Ja tego nie rozumiem, a spółdzielnia nie potrafi mi tego racjonalnie wytłumaczyć. Więc płacę na raty, ale czuję, że coś jest nie w porządku - martwi się.
W nagraniu reportażu wzięło udział kilkadziesiąt osób. Jerzy Biczyk, prezes SM „Kisielin”, nie był obecny na spotkaniu i nie mógł odpowiedzieć na wątpliwości oraz pytania przedstawione przez mieszkańców.
(md)