Więcej miejsc niż chętnych
To się dawno nie zdarzyło. Zakończył się już nabór do miejskich przedszkoli, bo miejsc w placówkach okazało się więcej niż zgłoszonych maluchów. Odrzucono tylko wnioski rodziców 83 dzieci: dwuipółlatków oraz spoza Zielonej Góry. W naborze nie brały też udziału dzieci z Ukrainy, które przyjmowane są w ramach adresowanego wyłącznie dla nich ministerialnie zwiększonego limitu w grupie, o trzy miejsca w każdej.
Miasto w tym roku dysponowało 1380 miejscami. W wyniku rekrutacji do przedszkoli już przyjęto 1227 dzieci - będą uczęszczały do placówek pierwszej, drugiej lub trzeciej preferencji aplikowanej przez rodziców. Opiekunom 151 dzieci, dla których zabrakło miejsca w wybranych przez nich przedszkolach, miasto po niedzieli, 15 maja, zaproponuje wolne miejsca w pozostałych placówkach.
- Każdy z rodziców tych 151 dzieci otrzyma ofertę, natomiast nie będzie to miejsce w przedszkolu położonym najbliżej ich adresu zamieszkania czy pracy - wyjaśnia Jarosław Skorulski, naczelnik Wydziału Oświaty i Spraw Społecznych w magistracie. Dodaje też: - Rodzic, który z tej oferty nie skorzysta, ma jeszcze do wyboru placówki niepubliczne, które miasto współfinansuje w wysokości 75 proc. kosztów utrzymania przedszkolaka.
Największym zainteresowaniem cieszą się przedszkola na osiedlach, które wciąż dynamicznie się rozwijają. Na przykład na Zastalowskim czy Czarkowie. - Tam miejsc ciągle brakuje. I choć rozumiemy rodziców, że trudno im odwozić dziecko na koniec miasta, to naszym obowiązkiem jest zapewnić miejsca w przedszkolach wszystkim dzieciom mieszkańców Zielonej Góry i miasto z tego obowiązku się wywiązuje - stwierdza szef oświaty.
Najwięcej podań o przyjęcie do przedszkola, ponad tysiąc, złożyli rodzice trzylatków. Najmniej, około 90, pięciolatków. Miejsc gładko wystarczyło dla wszystkich z powodu… mniejszej liczby dzieci w wieku przedszkolnym. W tegorocznym naborze do przedszkoli od początku brały udział tylko dwa dodatkowo przygotowane oddziały w Akademii Talentów przy ul. Rzeźniczaka - mało w porównaniu z ubiegłymi latami - oraz placówki niepubliczne, które zadeklarowały, że nie będą pobierały czesnego i koszty utrzymania dziecka pokrywa w nich miasto: „Jacek i Agatka”, „Happy Days” i „Kraina Baśni”. Naboru z powodu braku miejsc nie było tylko w przedszkolu w Starym Kisielinie. Zmiany demograficzne wyraźnie dają o sobie znać.
- Myślę, że w perspektywie kilku lat będziemy szli w stronę ograniczania naboru, likwidacji grup, oddziałów przedszkolnych w szkołach oraz przywracania funkcji pomieszczeń przerabianych w latach boomu na sale dydaktyczne - prorokuje J. Skorulski.
(el)