Trwały znak pamięci
- Demony tamtych czasów odżyły. Tragedia Sybiru nie skończyła się - mówił Jarosław Skorulski, naczelnik Wydziału Oświaty i Spraw Społecznych magistratu w kontekście zbrojnej agresji Rosji na Ukrainę. - To do was należy podtrzymywanie pamięci. Z takim patronem należy nie tylko pamiętać o przeszłości, ale też budować spokojną, mądrą przyszłość w Polsce i Europie - zwrócił się do uczniów.
O tę pamięć wciąż dbają członkowie Związku Sybiraków. To żywi świadkowie historii. Większość z nich urodziła się na Syberii czy doświadczyła zsyłki jako dzieci. Wacław Mandryk, prezes oddziału w Zielonej Górze pamięta jak w wieku pięciu lat po raz pierwszy przekraczał polską granicę. Był 1942 rok. - Ludzie płakali, całowali ziemię - po dziś dzień łamie mu się głos. Trudną historię zesłańców przekazuje podczas spotkań i rozmów z uczniami.
Przez lata bycie Sybirakiem było tematem tabu. Gdy w latach 80. polityczne okoliczności pozwoliły im się ujawnić, okazało się, że to naprawdę spora grupa. - Dziś, niestety, coraz mniej liczna - mówiła Ewa Rawa, lubuska kurator oświaty, która jest córką i wnuczką Sybiraczek. - Tym bardziej tak ważne jest pielęgnowanie tożsamości narodowej i uszanowanie pamięci.
- W województwie lubuskim żyje 1600 Sybiraków. Zesłańcy po powrocie do Polski zasiedlili głównie ziemie na zachodzie i północy kraju - tłumaczył W. Mandryk.
Odsłonięcie pamiątkowego kamienia poświęconego pamięci Zesłańców Sybiru zbiegło się z trudnym wspomnieniem. W kwietniu, 82 lata temu, ZSRR przeprowadził drugą z czterech masowych deportacji Polaków. Objęła urzędników państwowych, policjantów, nauczycieli, działaczy politycznych i przedstawicieli ziemiaństwa. Szacuje się, że wywieziono wówczas ok. 61 tys. ludzi.
- Nie mamy prawa o tym nie pamiętać - podkreśliła Bożena Bogucka, dyrektor ZSPKZ.
(ah)