Lokalne firmy zatrudnią Ukraińców

18 Marzec 2022
Jeżeli mają zostać w Zielonej Górze na dłużej, potrzebują pracy, która pozwoli im się utrzymać. Lokalni przedsiębiorcy już oferują zatrudnienie Ukraińcom.

Zielonogórscy przedsiębiorcy zgłaszają w urzędzie miasta chęć zatrudnienia osób, które przybyły do nas, uciekając przed rosyjską agresją.

- Prowadzę ze wspólnikiem sklepy pod szyldem Żabka. Od rozpoczęcia wojny zatrudniliśmy już dwie osoby i wciąż szukamy kolejnych czterech - potwierdza Paweł Jurewicz. I przyznaje, że już wcześniej w jego firmie pracowało siedem osób pochodzących zza wschodniej granicy.

- Dla nas to pewna forma solidarności z Ukrainą. Zdajemy sobie sprawę, że może istnieć bariera językowa, ale jestem przekonany, że wszystkiego można się nauczyć. Mamy w firmie osoby mówiące po polsku i ukraińsku, dlatego sądzę, że pomogą uchodźcom odnaleźć się w nowej sytuacji. Na początku ta praca to będzie prosta pomoc, docelowo jednak potrzebujemy sprzedawców - mówi P. Jurewicz.

Dwóch osób potrzeba również do pracy w pralni przemysłowej Pralmex-Pol. - Brakuje nam pracowników, a jeśli jeszcze komuś przy okazji można pomóc, to czemu nie - tłumaczy Elżbieta Kaszyńska, przedstawicielka firmy. Nie boi się, że ktoś nie będzie potrafił się komunikować. - Jeżeli ktoś pracuje i chce pracować, na pewno sobie poradzi. Ogólnie w naszej branży brakuje mężczyzn i w przypadku Ukrainy panowie zostali bronić kraju, ale kobiety również mogą u nas znaleźć zatrudnienie - dodaje.

Tip Top Team to agencja, która już od pewnego czasu organizuje pracę osobom przyjeżdzającym ze Wschodu. - W ramach outsourcingu dostarczamy pracowników do różnych zakładów, m.in. w branży automotive czy e-commerce – mówi Tomasz Kucharski, prezes firmy. Okazuje się, że w ten sposób zatrudniono już setki osób, a odkąd rozpoczęła się inwazja agencja zajęła się ponad setką uchodźców, szukając im mieszkań, opieki dla dzieci, a także legalnego zatrudnienia. - W biurze pracuję niemal z samymi Ukraińcami, dla mnie po wybuchu wojny to był odruch serca, wiedziałem, że musimy im pomóc ułożyć sobie życie - przekonuje Kucharski. I kontynuuje: - Już wcześniej w Zielonej Górze i regionie brakowało rąk do pracy. Dynamika przyjazdu obywateli Ukrainy do Polski wyraźnie wyhamowała. Gdy rozpoczęły się działania zbrojne, nastąpił jeszcze większy odpływ pracowników, młodzi mężczyźni wracali bronić kraju. Z kolei 90 proc. obecnych uchodźców to kobiety i dzieci, które zapewne zostaną z nami na dłużej. Aby jakoś móc się utrzymać, panie będą potrzebowały stałego zatrudnienia. To zdecydowanie wpłynie na rynek pracy - zauważa prezes.

Do nowych realiów przygotowuje się powiatowy urząd pracy. - Na razie nie widać wzrostu liczby ofert, ale przygotowujemy specjalną bazę danych - informuje Edmund Prekurat, dyrektor PUP. - Ustawiliśmy też punkt w urzędzie marszałkowskim, gdzie uchodźcy zgłaszający się po dary mogą przy okazji otrzymać informacje o zatrudnieniu. Z kolei w naszej siedzibie stworzymy oddzielny punkt recepcyjny dla uchodźców, by ułatwić im poszukiwanie pracy.

(md)