Śródmiejski zajęty
Panią Tatianę spotykamy w drzwiach do jej pokoju. - Ja nie chciałam jechać, ale córka Oksana mnie namówiła. Jest z nami mój 12-letni wnuczek Aleksander - chwali się chłopcem. Jest bardzo wdzięczna Polakom za pomoc. Podkreśla, że na dworcach, gdy się zatrzymywali, wolontariusze częstowali ich posiłkami i herbatą. Wreszcie znaleźli dach nad głową.
- Dla uchodźców mamy 90 miejsc, ale ponad 80 jest już zajętych - informuje Rafał Andrzejaszek, menadżer sąsiedniego City Boutique Hotel, który opiekuje się też pomieszczeniami po dawnym Śródmiejskim. Właściciele hotelu sami zdecydowali o wsparciu potrzebujących.
Gdy wchodzimy do budynku, mijają nas kolejne osoby z kartonami, w których są dary dla Ukraińców. - Proszę mi wierzyć, pomoc jest olbrzymia, nie nadążamy z organizacją. Wszyscy nasi pracownicy się w to zaangażowali, mamy też dwie koordynatorki - wyjaśnia R. Andrzejaszek. I prosi, abyśmy koniecznie podziękowali zielonogórskim restauratorom, którzy pomagają wyżywić uchodźców. Bachus, Jazzgot, Ohy Ahy, U Szwejka - lista jest długa.
W środku ruch, po dawnych hotelowych korytarzach biegają roześmiane dzieci. Ktoś ciągle coś wnosi i znosi, słychać język ukraiński. Przedsionki na piętrach zostały zaadaptowane na potrzeby nowych „gości”. Pojawiły się meble, w kilku miejscach ustawiono stoły, na podłodze widać zabawki. Uchodźcy to głównie kobiety i dzieci.
- Bogu dziękuję, że tutaj przyjechaliśmy. Nigdy nie byłam w Polsce, nie sądziłam, że to taki bogaty kraj - mówi pani Tatiana. Pokazuje nam zeszyt z zapisanymi polskimi i ukraińskimi słówkami. - Uczę ich wnuczka, aby potrafił się porozumieć - tłumaczy. Jej pokój jest skromny, większą część zajmują łóżka. Ale to jej nie przeszkadza, ważne, że są bezpieczni. W kraju zostawiła syna, który poszedł na front. Wierzy, że sama jeszcze wróci do Ukrainy. - Ktoś musi, przecież będzie trzeba jakoś odbudować nasz kraj - przekonuje.
Galina jest bardzo nieśmiała, na początku nie chce rozmawiać. Dopiero po chwili wyjawia, że jest z Tarnopola. - To bliżej Lwowa, więc było w miarę spokojnie - opowiada. W hotelu Śródmiejskim mieszka teraz z synową i jej 10-miesięcznym dzieckiem oraz teściową. Daleko od domu, bez znajomości języka, Galina i jej bliscy martwią się, co będzie dalej. - Jest nam tutaj bardzo dobrze, staramy się jakoś urządzić, załatwić formalności. Nie mamy jednak na razie konkretnych planów, czekamy co przyniesie kolejny dzień - twierdzi kobieta. Takich osób jest tutaj więcej…
Ponad 50 obywateli Ukrainy przyjął również hotel Amadeus. - Działamy na zlecenie lubuskiego urzędu wojewódzkiego - zaznacza Krzysztof Olszowy, właściciel. - Nowi „goście” przybywają do nas niemal od pierwszego dnia działań wojennych. Są to w zdecydowanej większości kobiety i dzieci, zaledwie trzy osoby to mężczyźni. Staramy się im pomóc jak potrafimy, oprócz bezpiecznego dachu nad głowa mają u nas również zapewnione całodzienne wyżywienie oraz opiekę medyczną.
K. Olszowy dodaje, że jest w kontakcie z wydziałem oświaty w urzędzie miasta. - Pierwsze dzieci już zaczynają uczęszczać do szkół i przedszkoli. Cieszę się, że mimo przebytych traum wojennych ludzie starają się zaaklimatyzować w nowej sytuacji - mówi właściciel hotelu.
(md)