U nas już nie jest tak bardzo różowo
W środę ponad 24 tys. nowych zakażeń koronawirusem SARS-CoV-2 w kraju, ponad 460 zgonów, w tym aż 70 proc. dotyczy osób nie w pełni zaszczepionych i już ponad 15 tys. zajętych łóżek szpitalnych przez pacjentów z COVID-19… dzień później, 18 bm., nowych zakażonych już blisko 25 tys. - po długim weekendzie czwarta fala pandemii nie odpuszcza. Choć Lubuskie, na które przypada najmniej, bo około 1,6 proc. zakażeń potwierdzonych w kraju od 1 września br. (źródło:Konkret24), słusznie uchodzi za jedno z województw najlżej nią dotkniętych, to nawet tu nie jest różowo.
Już prawie 13 tys. Lubuszan objętych jest kwarantanną i systematycznie wzrasta liczba pacjentów z COVID-19 hospitalizowanych w Gorzowie Wlkp., w Torzymiu i Zielonej Górze, choć i w tym przypadku to tempo jest najniższe w kraju. W lubuskich szpitalach w miniony czwartek (18 bm.) łącznie hospitalizowano 305 pacjentów. W samej Zielonej Górze 135 pacjentów: 123 w szpitalu tymczasowym i na pozostałych oddziałach Szpitala Uniwersyteckiego oraz po raz pierwszy od czerwca br. - 12 na oddziale zakaźnym lecznicy.
- Od środy oddział chorób zakaźnych ze swoimi 42 łóżkami ponownie stał się oddziałem covidowym szpitala. Na ten oddział trafiać będą pacjenci z innymi schorzeniami i z potwierdzonym dodatnim wynikiem testu na obecność koronawirusa, nie wymagający z tego powodu tak intensywnego leczenia - informuje Sylwia Malcher-Nowak, rzeczniczka szpitala w Zielonej Górze. We wtorek dotychczasowych pacjentów oddziału zakaźnego przeniesiono na inne oddziały szpitalne.
To nie jedyna zmiana, jaką przy ul. Zyty po długim weekendzie wymusiło życie z pandemią.
- Od tego tygodnia szpital tymczasowy, który dysponował 114 łóżkami, za zgodą wojewody lubuskiego dysponuje dodatkowymi 28 miejscami na oddziale obserwacyjno-zakaźnym, bo tych nam brakowało. Cały czas wzrasta w szpitalu liczba pacjentów covidowych, dokładnie miesiąc temu mieliśmy ich w lecznicy tylko 19 - mówi rzeczniczka.
Szpitalne łóżka dla pacjentów z koronawirusem są uruchamiane w odpowiedzi na zapotrzebowanie. - Tak, by nie blokować dostępu do opieki medycznej potrzebującym pacjentom z innymi schorzeniami - wyjaśnia wojewoda lubuski Władysław Dajczak.
Ta sama strategia stosowana jest w całym kraju. O innych - lockdownie, restrykcjach dla osób niezaszczepionych, albo choćby respektowaniu starych - ani widu, ani słychu.
- Dziś dysponujemy szczepionkami i nasz los jest w naszych rękach - twierdzi premier Mateusz Morawiecki, jakby niezaszczepiony nie mógł zarazić zaszczepionego. - Powinniśmy przestrzegać tych obostrzeń, które mamy - tym samym głosem mówi Wojciech Andrusiewicz w imieniu ministerstwa zdrowia. Tylko jak do tego zmusić sąsiada, faceta, który stoi za tobą w kolejce, ekspedientkę?
Lubuskie jest zaszczepione przeciw COVID-19 ponad przeciętną (56,27 proc. osób w pełni zaszczepionych), a sama Zielona Góra jest najbardziej odporną gminą w województwie (58,5 proc.), jednak wciąż daleko jej do odporności najbardziej odpornej gminy w Polsce (Podkowa Leśna na Mazowszu - 70,24 proc.) i do odporności stadnej na deltę (około 86 proc.). Wśród zielonogórzan przynajmniej jedną dawką zaszczepiła się tylko połowa nastolatków w wieku 12-19 lat, 60 proc. osób w wieku 20-39 lat, około 80 proc. 40-59-latków, ponad 80 proc. 60-69-latków i ponad 85 proc. osób powyżej 70. roku życia. Niestety, w przeciwieństwie do koronawirusa szczepienia już dawno wytraciły swój impet. Żeby zachęcić mieszkańców do ich kontynuacji, prezydent Janusz Kubicki trzecią dawką szczepionki przeciw COVID-19 zaszczepił się w błysku flesza. Bo jeśli nawet czwarta fala jak dotąd nieco oszczędza Lubuskie (w czwartek 628 zakażeń), czy samą Zieloną Górę (w czwartek 104 zakażenia), to na pewno nie przez restrykcyjne noszenie maseczek przez mieszkańców i zachowanie przez nich sanitarnego dystansu. A żadnych innych narzędzi do walki z wirusem nie mamy.
(el)