Płyta ku pamięci Eckeharda Gärtnera
W Zielonej Górze mało kto, mówiąc lub pisząc o nim, wymieniał pełne imię. Dla większości był to po prostu Ekki Gärtner, tak się wszyscy do niego zwracali. I to zdrobniałe imię wybija się na pamiątkowej płycie wmurowanej w deptak koło muzeum. To już 12 płyta upamiętniająca zasłużonych zielonogórzan.
E. Gärtner urodził się w 1925 r. w przedwojennym Grünbergu. Po wojnie zamieszkał w Soltau i do rodzinnego miasta wrócił po niespełna 30 latach - w 1982 r. To miała być podróż sentymentalna do miejsca dzieciństwa. Najbardziej poruszył go widok starszych ludzi stojących w kolejkach przed aptekami. Postanowił pomóc, nawiązując współpracę m.in. z nieżyjącym już księdzem Konradem Herrmannem, wówczas proboszczem kościoła pw. Najświętszego Zbawiciela. Podczas uroczystości tę historię przypominał dyrektor muzeum Leszek Kania.
- To jest takie drobne podziękowanie za to, co zrobił dla przyjaźni polsko-niemieckiej - mówił wiceprezydent Dariusz Lesicki przed odsłonięciem tablicy.
- Nazywaliśmy go osobą o dwóch sercach. Jedno serce było dla Soltau, drugie dla Zielonej Góry. Przyjeżdżał do nas ponad 300 razy - wspominał Czesław Fiedorowicz.
- Ktoś mnie kiedyś nazwał budowniczym mostów. Bardzo mi się podoba to określenie. Pięknie brzmi. Jak zaczynałem moją współpracę z mieszkańcami Zielonej Góry, nie zdawałem sobie sprawy jak wiele można zrobić. Jak wiele mostów zbudować - mówił E. Gärtner w Palmiarni, podczas swoich 90. urodzin. Zmarł trzy lata temu.
(tc)