Stworzyli tu taką małą, futbolową ojczyznę
Zawodnicy oraz byli gracze, którzy pozostali w klubie po zakończeniu czynnych występów, świetnie się bawią i tworzą piłkarską rodzinę. Na boisku przez minione lata różnie bywało, bo zespół grał w klasie B, potem awansował o szczebel wyżej, by szybko spaść. Ostatnie lata były już udane, bo po awansie do okręgówki Chynowianka utrzymała się w niej, choć doszło do tego w dramatycznych okolicznościach. Przegrywając w ostatnim meczu w Górzynie z LZS Kado 0:1, zielonogórski zespół - który potrzebował remisu, żeby się utrzymać - zdobył wyrównującego gola w doliczonym czasie gry.
Przez rundę wiosenną Chynowianka grała swoje mecze na stadionie Uniwersytetu Zielonogórskiego, bo jej obiekt był remontowany. Zrobiono renowację płyty, jest budynek klubowy, dobudowano wiatę na pomeczowe spotkania, są fajne trybuny i oświetlenie. Słowem, jak na klasę okręgową, jest to bardzo ładny obiekt, który aż chce się odwiedzać. I jeszcze jedno. Piłkarze Chynowianki to amatorzy. Bawią się w futbol, nie biorą za grę żadnych pieniędzy, co ponoć w naszej okręgówce jest bardzo częste.
W ubiegłą sobotę, w pierwszym meczu po remoncie stadionu, w derbach Zielonej Góry podejmowali Zorzę Ochla. Rywal wygrał 4:0. Gospodarze byli nieco zawiedzeni, ale obiecali, że z porażki wyciągną wnioski i kolejne spotkania w ich wykonaniu będą już znacznie lepsze.
- Spodziewaliśmy się trudnego meczu - powiedział trener Chynowianki Maciej Wysocki. - Rywale byli podrażnieni niespodziewaną porażką w inauguracyjnym meczu. Zorza była lepsza i zasłużenie wygrała, Szkoda tylko, że my nie stworzyliśmy sobie jakiejś klarownej sytuacji. Dopiero ten zespół układam i mam nadzieję, że będzie lepiej. Nie można powiedzieć, że nic się nie stało, bo 0:4 to zbyt wysoki wynik, ale jak się nie sprawdza bramkarza rywala przez 90 minut, to trudno oczekiwać dobrego wyniku. Pracujemy dalej.
Prezesem klubu, który ciągle występuje na boisku, jest znany w Zielonej Górze biznesmen, sponsor i fan sportu, Piotr Turzański. Oto jak wspominał początki klubu, którego jest współzałożycielem:
- Zaczęło się w 2003 roku. Wspólnie z ówczesną dyrektorką Szkoły Podstawowej w Chynowie, Wioletą Haręźlak, zasialiśmy tutaj trawę. Potem założyliśmy drużynę i zgłosiliśmy ją do rozgrywek. Tworzyła ją paczka znajomych, którzy chcieli sobie pograć w piłkę. Niektórzy, tak jak ja, dotrwaliśmy w niej do dzisiaj. Powoli, ale systematycznie powstawał nasz obiekt. W ostatnim remoncie zmieniliśmy murawę, zamontowaliśmy nowe aluminiowe bramki, zbudowaliśmy wiatę, żeby można było po meczu, wspólnie z rywalem, zjeść kiełbaskę z grilla i wypić piwo. Planujemy tu jeszcze kilka kolejnych rzeczy. Cały czas mamy nowe pomysły - opowiadał. - Jako jeden z nielicznych klubów w okręgówce bawimy się w futbol, gramy amatorsko. Podczas przerwy letniej przyszedł nowy trener, doszło kilku zawodników. To wszystko dopiero się skleja, jeszcze to nie trybi tak, jak byśmy chcieli, ale Zorza to był rywal z wyższej półki w naszej lidze. Liczymy jednak, że się spokojnie utrzymamy i to nie w ostatnim meczu i w ostatniej minucie. Radujemy się mogąc grać, nie patrzymy nikomu w metrykę, występują najlepsi. Skąd na to wszystko pieniądze? Pomaga nam sponsor, firma Francepol, rada miasta, mamy też kilku mniejszych darczyńców.
Tyle trener i prezes. Jedno jest pewne. Chynowianka to przykład, jak można pracą, zaangażowaniem i pasją stworzyć klub, Taką małą futbolową ojczyznę...
(af)