Zaplanujemy zieleń w naszym mieście
- Zacznę od prywaty. Przez okna do redakcji dosłownie wciska się cis. Świata za nim nie widać. Dobrze, że tu rośnie?
Prof. Leszek Jerzak, dyrektor Instytutu Nauk Biologicznych Uniwersytetu Zielonogórskiego: - Dobrze. Widzę, że ma się dobrze. Oczywiście u niektórych osób wywołuje jakieś obawy z powodu trujących owoców, ale to bardzo cenne drzewo sadzone w wielu miastach. W Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego stworzono listę gatunków drzew, które najlepiej absorbują zanieczyszczenia z miejskiego powietrza. Na pierwszym miejscu wymieniany jest cis pospolity. Za nim jesion pensylwański i brzoza brodawkowa. Dobrze sprawuje się lipa europejska.
- Czyli mam dobry filtr za oknem?
- Dobry i co bardzo ważne, działający przez cały rok. Zimą, gdy powietrze jest najbardziej zanieczyszczone, drzewa liściaste nie filtrują go z braku liści, a cis ma igły i cały czas „pracuje”.
- Wkrótce podpisujecie umowę z Zakładem Gospodarki Komunalnej na opracowanie koncepcji systemu przyrodniczego miasta. Na czym będzie ona polegała?
- To propozycja Uniwersytetu Zielonogórskiego, na którą miasto przystało bez wahania. Nasz zespół, składający się z pracowników Instytutu Nauk Biologicznych, Instytutu Budownictwa, Ogrodu Botanicznego ma do października zrobić koncepcję, a później w kolejnych etapach i latach przygotować dla każdej dzielnicy szczegółowy plan, jak ma w niej wyglądać zieleń. Czy np. ma być wysoka czy niska zieleń. To potrwa kilka lat. Musimy wskazać punkty węzłowe i zaprojektować, wykorzystując mapy cyfrowe - to ma być na razie koncepcja - którędy mają przebiegać korytarze zieleni i zasugerować, co tam powinno być nasadzane.
- Co to są te korytarze i węzły?
- W tej chwili na świecie promuje się tzw. systemy przyrodnicze. Najpierw w mieście wybiera się tzw. węzły - miejsca węzłowe. To są parki, skupiska zieleni. Miejsca ważne przyrodniczo. Następnie projektuje się korytarze ekologiczne łączące te węzły. W nich powinno się dosadzać zieleń. Te węzły mają promieniować bioróżnorodnością. To tam powinniśmy montować skrzynki dla nietoperzy, hotele dla owadów zapylaczy, domki dla jeży, stawy dla płazów. One będą się kontaktować ze sobą poprzez te korytarze zieleni. Ten system musi się łączyć na zewnątrz, poza miastem, z lasami, obszarami zielonymi. Będzie spełniał jednocześnie kilka zadań.
Po pierwsze - to co ludzi najmocniej w tej chwili interesuje - poprawi się jakość powietrza. System spowoduje, że rośliny będą absorbować z powietrza pyły i gazy. Oczyszczą je. O to nam najbardziej chodzi.
Po drugie - poprawi się mikroklimat. W mieście jest suche powietrze, a to bardzo niekomfortowe dla ludzi. System zwiększy wilgotność o kilka procent i komfort życia się poprawi. Latem będzie chłodniej. Drzewa dadzą cień, nie zniszczy się tak szybko asfalt czy elewacje budynków. To się przełoży na pieniądze.
Następna rzecz - system przyrodniczy wzmocni bioróżnorodność, która spowoduje, że nie będą wygrywać gatunki konfliktowe dla człowieka. Pod kontrola będą owady, gołębie. Warto wprowadzić ptaki drapieżne. Dodatkowy będzie efekt rekreacyjny i estetyczny. Bioróżnorodność jest bardzo ważna.
Korytarzy nie musi tworzyć koniecznie zieleń wysoka. To mogą być krzewy, pnącza na budynkach, tzw. zielone dachy. Można wprowadzać różne rozwiązania, chodzi o to, by była ciągłość zieleni pod różną postacią i różne gatunki mogły się przemieszczać.
- Dlaczego tak ważna jest bioróżnorodność?
- Problemem są np. kleszcze. Jeżeli sprzyjamy wróblom, to one, żerując na ziemi, część tych kleszczy zjadają. Podobnie jest z komarami - jeżeli pomagamy nietoperzom, montując dla nich skrzynki, czy domki dla jerzyków, zmniejszamy populację komarów i meszek. Ale nigdy nie doprowadzimy do likwidacji tych owadów. Nawet nie powinniśmy, bo to jest pokarm dla ptaków, które dzięki niemu żyją. Im większa bioróżnorodność, tym bardziej ekosystem jest stabilny, nie ma skoków, że nagle pojawiają się tabuny komarów. Różne gatunki trzymają się w szachu i człowiek nie musi używać chemii i innych metod.
Miejski ekosystem jest uproszczony. W takich warunkach wygrywają gatunki, które potrafią się szybko dostosować. Pojawiają się np. gołębie. Masowo. Jak będzie ich coraz więcej, to zaczną się konflikty. Ze względu na odchody, ze względu na kleszcze, które roznoszą, choroby (ornitoza). Ludzie nie zdają sobie sprawy, że mogą zachorować, a nawet umrzeć. Jak widzę, że ludzie z ręki karmią gołębie, to mam mieszane uczucia. Nie zdają sobie sprawy z zagrożenia.
- Lepiej nie karmić z ręki?
- Najlepiej w ogóle nie karmić gołębi. Karmienie powoduje, że populacja rozrasta się nadmiernie w sposób niekontrolowany. Zwierzęta powinno się dokarmiać jedynie podczas mrozów. Gdy jest śnieg i minus 10 stopni. W mieście ptaki sobie poradzą. Już się odchodzi od całorocznego dokarmiania.
- A co z łąkami? Jedni mówią kosić, bo są kleszcze inni, że nie kosić, bo musi być miejsce dla owadów. Jak znaleźć złoty środek?
- Łąki są potrzebne, ponieważ pomagają dobrze funkcjonować owadom zapylającym. Niestety, jeśli jest wysoka trawa, pojawiają się kleszcze. Przykładowe rozwiązanie: w parkach, gdzie są ławki i ciągi piesze, powinno się kosić w jakiejś odległości od nich, np. półtora, dwa metry. Natomiast dalej, w głębi, zostawiać łąkę rzadziej koszoną. Trzeba takie sektory zieleni wytyczyć. Jedne do koszenia, drugie do pozostawienia kwietnych łąk, gdzie kosimy rzadziej i tam możemy dosiać tzw. kwitnące chwasty.
- A jak jest z drzewami?
- Podobnie. Musimy o nie bardziej dbać, pielęgnować lub sadzić gatunki karłowate w miejscach, gdzie chodzą ludzie, jeżdżą samochody itd. Natomiast w głębi parku lub na peryferiach można sobie pozwolić na to, że drzewo rośnie sobie bez ingerencji. Nawet jeżeli te drzewa umierają stojąc, czyli robią się suche i przewracają, można je zostawiać, ewentualnie ich fragmenty. Właśnie ze względu na zwiększanie bioróżnorodności gatunkowej.
Pierwszy etap naszej pracy dotyczy starej Zielonej Góry, która jest najbardziej zurbanizowana. Obecnie kilka miast przystępuje do opracowywania systemów przyrodniczych. To Helsinki, Warszawa, czy aglomeracja górnośląska. Chcemy to robić bez emocji, bazując na analizach naukowych.
- Dziękuję.
Tomasz Czyżniewski