Żyjemy jak każda rodzina
Pierwsza była Paulinka. Miała pół roku. Jej mama zginęła w wypadku. Nie miała rodziny, która mogłaby się nią zająć… Przez ostatnie 20 lat Danuta Czetowicz otworzyła drzwi swojego domu i serca dla dziewięćdziesięciorga dzieci, tworząc dla nich rodzinę zastępczą.
- Od 2000 roku prowadzi pani zawodową rodzinę zastępczą pełniącą funkcję pogotowia rodzinnego. Nazwa brzmi skomplikowanie. Co się za nią kryje?
Danuta Czetowicz, tworzy rodzinę zastępczą: - Trafiają do mnie dzieci, których sytuacja prawna jest nieuregulowana. U mnie czekają na decyzje sądowe. Nigdy nie zostają na stałe. Wracają do swoich biologicznych rodziców lub znajdują nowe, adopcyjne rodziny. Czasem policja przywozi do mnie dzieci odebrane podczas interwencji. Trafił też do mnie trzydniowy maluszek ze szpitala i maleństwo zostawione w „oknie życia”.
- Jak pani rozstaje się z dziećmi? To chyba nie jest łatwy moment.
- Przeżywam to bardzo. Człowiek się do tego dziecka przywiązuje. Wiem, że nie zostanie u mnie na stałe i cały czas to sobie powtarzam. To jest trudne, chodzę po domu, zaglądam do pokoju, składam kołderkę, układam poduszki, z szafy wszystko wyciągam. Nie wiadomo po co… Ale gdy opiekuję się takim małym dzieckiem i czuwam w nocy, bo zęby mu rosną, kiedy jestem przy nim, gdy stawia pierwsze kroki i gdy zaczyna mówić, to serce pęka, jak się trzeba rozstać. Dużo dały mi szkolenia i spotkania z psychologami, organizowane przez zielonogórski MOPS. Jednak wszystko trzeba przeżyć, żeby zrozumieć.
- Czy ma pani później kontakt z dziećmi, którymi się opiekowała?
- Nie ze wszystkimi, ale jeśli rodzice chcą kontakt utrzymać, to jest mi bardzo miło. Nikogo nie zmuszam, nic na siłę. Często dzwonią do mnie, wysyłamy sobie kartki na święta, urodziny, imieniny, przesyłają mi aktualne zdjęcia. Opowiadają, jakie mają postępy i sukcesy. Wiem, że pięknie śpiewają, jedna dziewczynka tańczy w balecie, inna jest już mamą, więc to tak, jakbym była prababcią (śmiech). Serce rośnie od tych wieści. Wtedy wiem, że zrobiłam kawał dobrej roboty. Z niektórymi rodzinami spotykamy się raz do roku, idziemy na lody, kawę, na spacer do Ogrodu Botanicznego. Wieczorami siadam i myślę, jaką mam ogromną rodzinę! I uśmiecham się do siebie.
- Jak rozpoczęła się pani historia z utworzeniem rodziny zastępczej?
- Zlikwidowano moją firmę i straciłam pracę. Szukałam nowej, ale było ciężko. Pewnego dnia usłyszałam audycję w radiu, a w niej płaczące dzieci. Okazało się, że ich rodzice zginęli w wypadku i nie miał się kto nimi zająć. Nie wiedziałam, gdzie zadzwonić, ale przeszukałam książkę telefoniczną i trafiłam na numer ośrodka adopcyjnego. Pomyślałam, że mogę pomóc tym dzieciom. Ugotuję, wypiorę, wyprasuję. Nie minęło parę godzin i oddzwonili do mnie, żebym przyszła na spotkanie. Okazało się, że jednak rodzina może zająć się tym rodzeństwem, ale jest więcej dzieci, które potrzebują opieki. Może by się pani nimi zajęła?- zapytali w ośrodku. Stwierdziłam, że mogę. Zawsze lubiłam dzieci, lgnęły do mnie, moje były już dorosłe, więc stwierdziłam, że spróbuję.
- I tak od ponad 20 lat, 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu opiekuje się pani dziećmi, które z różnych powodów nie mogą przebywać z rodzicami. To wielka odpowiedzialność i ogromny obowiązek.
- Zgadza się, ale w każdej pracy są obowiązki. My żyjemy jak normalna rodzina. Gotujemy, pieczemy ciasta, kisimy ogórki, tańczymy, śpiewamy. Jak trafiają do mnie dzieci w wieku szkolnym, to na wywiadówki chodzę. Jak maluszki, to muszę przypilnować szczepień, kontroli bioderek, wizyt u neurologa, logopedy. Dobrze mieć kogoś do pomocy. Mnie pomagają moje dorosłe już dzieci. Wyjdę z koleżanką na kawę, do filharmonii i od razu jest inaczej. Taki reset jest potrzebny. W mieście jakieś sprawy pozałatwiam i dwie godziny później jestem w domu, a tęsknię za tymi dzieciakami, jakby dwa tygodnie mnie nie było!
- Czy dzieci, które u pani przebywają, mają kontakt z naturalnymi rodzicami?
- Jeśli sąd na to zezwala, to tak. Mogą przyjść do mnie, spotykamy się na spacerach. Rodzice są różni. Niektórzy są agresywni, kłamią, ale ja wiem, że robię swoje i nie mam sobie nic do zarzucenia. Dzieci, które do mnie trafiają, wcześniej mogły chodzić głodne, nie miały w domu ogrzewania, mają swoje lęki i traumy. Najważniejsze, że teraz są już bezpieczne. Nigdy nie oceniam rodziców. Są różne sytuacje w życiu. Człowiek nigdy nie wie, co może go spotkać. Bardzo się cieszę, gdy na przykład mama podejmuje leczenie i dziecko może do niej wrócić. Jaka to jest wtedy radość!
- Ma pani jakieś rady dla osób, które chciałyby zostać rodziną zastępczą?
- Każdy musi mieć swój rozum i mierzyć siły na zamiary. Na pewno mogę powiedzieć, że daje to dużo radości i satysfakcji. Człowiek robi coś dobrego, pożytecznego. Jak potem widzę owoc tej pracy, to czuję się, jakby skrzydła mi urosły, jakbym frunęła. Kiedy policja przywiezie wystraszone maleństwo, a za parę dni ono się przytula i uśmiecha, to wiem, że dobrze zrobiłam i to wynagradza wszystkie trudy. Jeśli ktoś lubi dzieci i chciałby się nimi opiekować, to powinien się odważyć, nie trzeba się bać. Można zgłosić się do MOPS-u w Zielonej Górze i porozmawiać. Oni zawsze doradzą.
- Dziękuję.
Agata Przybylska
Kto może zostać rodziną zastępczą?
Pełnienie funkcji rodziny zastępczej może być powierzone małżonkom lub osobie niepozostającej w związku małżeńskim, jeżeli osoby te:
- dają rękojmię należytego wykonywania zadań rodziny zastępczej;
- mają stałe miejsce zamieszkania na terytorium RP;
- korzystają z pełni praw cywilnych i obywatelskich;
- nie są lub nie były pozbawione władzy rodzicielskiej, nie są ograniczone we władzy rodzicielskiej ani też władza rodzicielska nie została im zawieszona;
- wypełniają obowiązek alimentacyjny - w przypadku, gdy taki obowiązek w stosunku do nich wynika z tytułu egzekucyjnego;
- nie są chore na chorobę uniemożliwiającą właściwą opiekę nad dzieckiem, co zostało stwierdzone zaświadczeniem lekarskim;
- mają odpowiednie warunki mieszkaniowe, w przypadku rodziny niezawodowej przynajmniej jedna osoba musi posiadać stałe źródło utrzymania;
- posiadają predyspozycje i motywacje do pełnienia funkcji rodziny zastępczej potwierdzone opinią wystawioną przez psychologa.
Powyższe warunki wymagane są zarówno w odniesieniu do kandydatów spokrewnionych z dzieckiem, jak i z nim niespokrewnionych.
Więcej informacji można uzyskać w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej w Zielonej Górze, ul. Długa 13, tel. 68 411 50 30.
184 rodziny
Pod koniec ubiegłego roku w Zielonej Górze funkcjonowały 184 rodziny zastępcze, z tego: 117 rodzin zastępczych spokrewnionych, 59 rodzin zastępczych niezawodowych, dwie rodziny zastępcze zawodowe, trzy rodziny zastępcze zawodowe pełniące funkcje pogotowia rodzinnego oraz trzy rodzinne domy dziecka. W stosunku do potrzeb liczba rodzin zawsze jest niewystarczająca. Program „Rozwój Pieczy Zastępczej w Mieście Zielona Góra na lata 2021-2023” zakłada pozyskanie w 2021 r. do 10 rodzin zastępczych zawodowych i rodzinnych domów dziecka, w roku 2022 r. do 12 rodzin zastępczych zawodowych i rodzinnych domów dziecka, a w 2023 r. do 13 rodzin zastępczych zawodowych i rodzinnych domów dziecka.
W rodzinie zastępczej zawodowej lub rodzinie zastępczej niezawodowej, w tym samym czasie może przebywać łącznie nie więcej niż troje dzieci. W razie konieczności umieszczenia w rodzinie zastępczej rodzeństwa, za zgodą rodziny zastępczej oraz po uzyskaniu pozytywnej opinii koordynatora rodzinnej pieczy zastępczej, jest dopuszczalne umieszczenie w tym samym czasie większej liczby dzieci.
W rodzinnym domu dziecka w tym samym czasie może przebywać łącznie nie więcej niż ośmioro dzieci lub więcej - w przypadku rodzeństwa, za zgodą prowadzącego rodzinny dom dziecka oraz po uzyskaniu pozytywnej opinii koordynatora rodzinnej pieczy zastępczej. Najczęściej do rodzin zastępczych trafiają dzieci z nieuregulowaną sytuacją prawną, kiedy to rodzice mają ograniczone lub zawieszone prawa rodzicielskie.