Szykuje się niezła uczta!

5 luty 2021
Za patelnię chwyci prezydent Janusz Kubicki i przygotuje popisową jajecznicę na boczku. Tę „usługę” kucharską za 3001 zł wylicytował Marcin Polakiewicz, właściciel restauracji Casa Mia i Bachus. – Z tego, co wiem prezydent jest mistrzem w smażeniu jajek, dlatego to śniadanie będzie prawdziwą ucztą kulinarną – przekonuje pan Marcin.

M. Polakiewicz jeszcze nie ustalił wszystkich szczegółów z gospodarzem Zielonej Góry. Zapowiada jednak, że to będzie wielkie wydarzenie w świecie miejskiej gastronomii. – Czas pandemii jest trudny dla restauratorów, nie zarabiamy teraz, a walczymy o przetrwanie – mówi pan Marcin. – Na szczęście nie zwolniłem jeszcze nikogo z załogi, a w zielonogórskich lokalach, w hotelu i restauracji w Zamku Joannitów w Łagowie zatrudniam około 30 osób. Korzystam z pomocy rządowej. Chcę zapewnić pracę moim ludziom, dlatego rozbudowuję restaurację Casa Mia przy Wojska Polskiego. Po zmianach zaoferujemy naszym gościom dużo więcej przestrzeni oraz inne oblicze Casa Mia i właśnie śniadania. Wylicytowałem prezydencką jajecznicę, aby zaakcentować nasze „nowe otwarcie” – mówi M. Polakiewicz. – Z tego co wiem pan prezydent jest mistrzem w smażeniu jajek, dlatego liczę, iż to śniadanie to będzie prawdziwa uczta kulinarna kierowana do kilkudziesięciu osób…

Pan Marcin szybko dodaje jednak, że w tym całym przedsięwzięciu nie chodzi tylko o interesy i o pieniądze. – Od lat wspieram Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy, bo bliska jest mi pomoc chorym dzieciom – wyjaśnia. – Ponadto miasto Zielona Góra zrobiło wiele, aby ratować restauratorów. Zwolniło nas z części opłat i podatków, a teraz jako pierwsze w Polsce z opłat za koncesję alkoholową. I tak sobie pomyślałem, że w ten sposób mogę się odwdzięczyć. Jestem pewny, że jajecznica pana prezydenta będzie wykwintna.

Janusz Kubicki znany jest z zamiłowania do dobrej jajecznicy, którą regularnie serwuje żonie i synom. A zdjęcia ze skwierczącej patelni często prezentuje na Facebooku. Wielu internautom pobudza apetyt. Zielonogórzanie chętnie komentują te kulinarne popisy, ale smażenie jaj dla gości restauracji to zupełnie inna bajka.

– Stresuje się pan? – zapytaliśmy prezydenta.

– Ależ skąd, może dlatego, że o tym jeszcze nie myślę! – odpowiedział ze śmiechem Janusz Kubicki. – Nie mam zamiaru wydziwiać. Nie jadam jaj z dodatkiem np. krewetek. Stawiam na stare, sprawdzone, domowe sposoby. Trochę pieprzu, soli, odrobina masełka i oczywiście boczek. Palce lizać!

Kiedy prezydent założy fartuch kucharski? Tego jeszcze nie wiadomo, ale prawdopodobnie wtedy, kiedy rząd zniesie obostrzenia i otworzy lokale gastronomiczne.

(rk)