Debata oświatowa - jak szkoły zasysają uczniów
Podczas dyskusji nie obeszło się bez bon motów, wywołujących zabawne skojarzenia. - Nie chcemy żenić się z miastem, ani skazywać naszych nauczycieli i ich dzieci na tułaczkę – stwierdziła radna gminy wiejskiej Antonina Ambrożewicz-Sawczuk. Odpowiedziała jej radna miasta Aleksandra Mrozek: - Związek z takim partnerem jak wy, nie jest zły. Są małżeństwa z miłości, ale są i z rozsądku, a my też jesteśmy dla was wartościowym partnerem.
Wstępem do debaty były dwa referaty. Radna Mrozek przedstawiła raport o stanie oświaty w mieście, z którego wynikało m.in., że koszty funkcjonowania placówek oświatowych podległych miastu wynoszą 204 mln zł rocznie, z czego ok. 63 mln zł wykłada samorząd miasta (reszta to subwencja oświatowa). Pieniądze z subwencji idą za uczniem, dlatego szkoły zabiegają o pozyskanie uczniów, a rodzice mogą dziś sami wybierać gdzie będą uczyć się ich dzieci. I często wybierają szkoły w mieście. Ze statystyk wynika natomiast, że na 19 tys. uczniów miejskich szkół, 1.200 to dzieci dojeżdżające z terenu gminy wiejskiej. Mimo, że gmina wiejska posiada sieć swoich szkół, które mogą poszczycić się niezłymi wynikami nauczania, nowoczesną bazą dydaktyczną i ciekawą gamą zajęć pozalekcyjnych.
Jeszcze wyraźniej trend „zasysania” uczniów wiejskich przez miasto widać na przykładzie placówek ponadgimnazjalnych. Radny sejmiku i dyrektor III LO w Zielonej Górze Zbigniew Kościk przyznał, że ten kierunek jest naturalny, zwłaszcza w kontekście porównania wyników egzaminów gimnazjalnych uczniów z miasta i gminy. Generalnie wyższe noty otrzymują uczniowie z gimnazjów w mieście, a największe różnice widać w wynikach z języka angielskiego.
Ale dane zaprezentowane przez Kościka wywołały reakcję oświatowców z gminy wiejskiej. – Pokazanie tych danych to nadużycie – stwierdził dyrektor gimnazjum w Drzonkowie Zbigniew Michalski. – Na całym świecie jest tak, że szkoły w miastach wyrobiły sobie miano „elitarnych” i przyciągają one najwięcej uczniów.
Dyrektor Michalski sformułował kilka konkretnych pytań, m.in. jak w przypadku połączenia gmin będą wyglądały dowozy dzieci do szkół na wsiach, czy MZK uruchomi dodatkowe linie łączące Kisielin z Drzonkowem i na linii Ochla-Jeleniów-Jarogniewice-Kiełpin, żeby obsłużyć uczniów…
Ponadto zwrócił uwagę, że prezydent Janusz Kubicki obiecywał, iż przy połączeniu gmin będą stosowane korzystniejsze rozwiązania jakie obowiązują w którym z samorządów. - Tymczasem tak się składa, że dodatek motywacyjny w mieście jest kwotowy, a w gminie procentowy, co jest korzystniejsze, bo każdy wzrost podstawy płacy skutkuje podwyżką dodatków – stwierdził Michalski i dodał: - Czyli nauczyciele z miasta powinni się cieszyć z takiego wariantu.
Przy tej okazji radni gminy wiejskiej pytali też jaka będzie konkretna wysokość dotacji na kulturę, sport i na stowarzyszenia, w przypadku połączenia samorządów. Bo w gminie wiejskiej też są one korzystniejsze niż w mieście.
W tym czasie Damian Hajduk, przedsiębiorca z miasta, zrobił szybkie przeliczenie, po czym stwierdził: - Zsumowałem dochody obu gmin w przeliczeniu na głowę mieszkańca i wyszło mi, że po połączeniu samorządów w jeden organizm, dochód per capita w mieście nieco spadnie, a dochód per capita na terenach wiejskich wzrośnie.
Wśród radnych gminy wiejskiej zapadła cisza.
Na koniec wystąpił były rektor UZ Czesław Osękowski, obecnie szef zespołu ds. połączenia miasta z gminą: - Nic nie jest dane raz na zawsze i trzeba myśleć z wyprzedzeniem, mieć perspektywę. Ja wierzę w to, że połączenie gmin stworzy konkretne możliwości rozwojowe tak miastu, jak i terenom wiejskim. Natomiast nie wierzę w to, co niektórzy sugerują: że w tym zamierzeniu jest jakiś podstęp, czy podtekst. Nie ma podtekstu. Po prostu jest interes.
Prof. Osękowski zapowiedział, że w listopadzie zorganizuje spotkanie na temat oświaty, na które zaprosi dyrektorów szkół i władze z gminy i miasta.
Michał Iwanowski