O nagrodach, dzieciach i śmieciach

26 Wrzesień 2019
Dotacja dla policjantów oraz losy trującego składowiska w Przylepie okazały się być najbardziej ciekawymi punktami 13. sesji rady miasta.

Wtorkową sesję rady miasta poprzedził miły, promocyjny akcent. Do dyspozycji radnych i gości sesji oddano szklane dzbany udekorowane logo Zielonogórskich Wodociągów i Kanalizacji.

- Spółka ZWiK chce nas zachęcić do picia miejskiej, wodociągowej wody. Jest tania, smaczna i zdrowa – zachęcał przewodniczący rady, Piotr Barczak.

Właściwą sesję zainaugurowała informacja przygotowana przez prezydenta miasta na temat wykonania budżetu miasta za pierwsze półrocze br. Wiceprezydent Dariusz Lesicki podał podstawowe dane liczbowe: plan dochodów miasta do 30 czerwca br. został zwiększony o 121.184.685 zł (z 885.675.045 do 1.006.859.730 zł), plan wydatków miasta został zwiększony o 142.399.630 zł (z 930.994.491 do 1.073.394.121 zł), planowany deficyt został zwiększony o 21.214.945 zł.

Informacja o wykonaniu budżetu nie wzbudziła zainteresowania radnych. Przewodniczący P. Barczak dwukrotnie zapraszał do dyskusji. Nie było chętnych.

 

Był żłobek, będzie żłobek

Obserwatorzy sesji czekali na inny punkt programu obrad, czyli na projekt zmieniający statut Miejskiego Żłobka nr 1, położonego przy ul. Wandy 29, aby ta miejska placówka mogła uruchomić filię poza swą główną siedzibą.

- Otwarcie filii jest znacznie prostsze i tańsze od organizacji żłobka od przysłowiowego zera. Jeśli już istniejący miejski żłobek będzie mógł powołać własną filię, wówczas uruchomimy ją w miejskim budynku przy al. Wojska Polskiego – zadeklarował D. Lesicki.

W tym momencie wyjaśnijmy, że za organizacją filii miejskiego żłobka kryje się ponad roczna batalia, w tym sądowa. W budynku przy al. Wojska Polskiego, który należy do miasta, wciąż jeszcze funkcjonuje prywatny żłobek „Ślimaczek”. Władze miasta w zeszłym roku zażądały od właściciela „Ślimaczka”, zarazem dzierżawcy obiektu, natychmiastowego opuszczenia budynku z powodu wygaśnięcia z mocy prawa dotychczasowej umowy najmu. Bezpośrednią przyczyną wygaśnięcia umowy była zmiana jednego ze współwłaścicieli żłobka. Dzierżawca budynku nie chciał uznać racji miasta. Spór trafił do sądu, ten przyznał rację miastu, wyrok się uprawomocnił.

- Miasto powinno odzyskać swój budynek najpóźniej do 7 października br. W tym dniu spotkamy się z właścicielami „Ślimaczka”. Będziemy jeszcze chcieli ustalić, co dalej z tzw. wyposażeniem ruchomym tej prywatnej placówki. Miasto jest gotowe odkupić to wyposażenie, ale za rozsądną cenę – zastrzegł D. Lesicki, któremu w magistracie podlega m.in. miejska oświata, w tym żłobki i przedszkola.

Jeszcze w styczniu br., podczas spotkania z rodzicami dzieci korzystających z usług „Ślimaczka”, ówczesna wiceprezydent Wioleta Haręźlak publicznie zadeklarowała: - Zapewniamy wszystkim dzieciom, które korzystają z opieki „Ślimaczka”, możliwość korzystania z usług miejskiego żłobka w tym samym budynku za znacznie mniejsze pieniądze.

Wiceprezydent D. Lesicki podtrzymał tę deklarację.

Radni nie mieli żadnych wątpliwości, żłobek nr 1 dostał prawo uruchomienia własnej filii.

 

Spór o policyjne nagrody

Tego sporu nikt się nie spodziewał. Rada od lat, tuż po Winobraniu, przyznaje policyjnemu funduszowi wsparcia dotację, która przeznaczana jest na nagrody dla policjantów za dodatkową służbę i patrole podczas święta miasta. Tuż po zarekomendowaniu radnym projektu uchwały przez D. Lesickiego, o głos poprosił Robert Górski, klub Zielona Razem, który w emocjonalnym wystąpieniu najpierw podważył samą ideę przekazywania miejskich pieniędzy na nagrody dla policjantów, aby następnie zacząć domagać się oddzielnego spotkania radnych z szefami miejskiej i wojewódzkiej komendy policji, aby jednoznacznie wyjaśnić, dlaczego w ostatnim czasie tak drastycznie zmalała liczba policyjnych patroli prewencyjnych w Zielonej Górze.

- Powinno być pięć patroli, są dwa. To dlatego tak długo się czeka na przyjazd radiowozu. Policja ma dużo wolnych wakatów, czyli oszczędza na wypłatach. Niech przeznaczy te pieniądze na nagrody – grzmiał radny Górski, żądając wycofania projektu uchwały z programu sesji.

Do obrony policyjnych nagród ruszyli pozostali radni. Nawet jedyny radny SLD, Tomasz Nesterowicz zadeklarował swoje poparcie dla prezydenckiego projektu uchwały. Andrzej Brachmański, klub Zielona Razem, były wiceminister MSWiA, także bronił projektu uchwały, zarazem głośno krytykował jakość policyjnej pracy poza Winobraniem.

- To skandal, że podczas naszej debaty nie ma na sali przedstawiciela policji. Mamy prawo domagać się wyjaśnień – protestował A. Brachmański.

Wniosek R. Górskiego, aby projekt uchwały został wycofany z programu sesji nie zyskał akceptacji rady. Końcowe głosowanie ucięło wszelkie spekulacje, rada poparła prezydencki projekt, przeznaczając 80 tys. zł na nagrody dla policjantów.

 

Kto posprząta toksyczny śmietnik?

Ten temat pojawił się pod koniec wtorkowej sesji właściwie przypadkiem. Ktoś z radnych zapytał o ewentualne wycieki z zamkniętego składowiska toksycznych odpadów w byłych zakładach mięsnych w Przylepie.

- Składowisko jest monitorowane przez 24 godziny na dobę. Do tej pory służby nie zidentyfikowały żadnych wycieków zewnętrznych. Co się dzieje wewnątrz, nie wiadomo. Hala z odpadami wypełniona jest po brzegi – zaczął wyjaśniać wiceprezydent D. Lesicki.

Po chwili posypał się grad pytań. Radni chcieli wiedzieć, jakie są wyniki ostatniego, trzeciego już przetargu, który miał wyłonić likwidatora toksycznego składowiska.

- Do tego ostatniego przetargu nikt się nie zgłosił, choć odbyliśmy kilkanaście tzw. rozmów technologicznych z potencjalnymi wykonawcami zadania. Wykonawcy chcą dwa razy więcej pieniędzy – tłumaczył D. Lesicki.

Oferenci na ogół żądali za swoją pracę ok. 20 mln zł. Miasto było gotowe zapłacić o połowę mniej, czyli 10 mln zł.

- Nie możemy dostać dotacji na likwidację tego składowiska, bo ani budynek, ani grunt nie są własnością miasta. Nawet pożyczkę na ten cel będziemy mogli otrzymać dopiero po samodzielnym sfinansowaniu całego zadania – wyjaśnił wiceprezydent.

D. Lesicki zarazem przypomniał, że trujące składowisko w Przylepie to kukułcze jajo, jakie miasto otrzymało od starosty tuż po połączeniu miasta z gminą: - Zgodę na otwarcie tego składowiska wydał starosta, nie prezydent.

(pm)