Jestem dobrą wiedźmą
- Ma pani atrybuty wiedźmy, np. czarnego kota i miotłę?
Margarita Kochan: - Latam po domu na miotle, ktoś musi posprzątać ten cały bałagan (śmiech). Czarny kot kręci się pod nogami. Zaufajmy kotom. Przytulają się, są jak odkurzacz. Ściągają negatywną energię i emocje z naszej aury, czyli pola energetycznego.
- Widzi pani ludzką aurę?
- Oczywiście, jako wiedźma wiem, na co człowiek zapracował sobie sam, krzywdząc innych. Czasem nie wychodzi nam w pracy, miłości, biznesie. A dzieje się tak, bo ktoś nam zazdrości, złorzeczy. Trzeba wyczyścić aurę, „usunąć” toksyczne energie i osoby z własnego otoczenia. Kobiety, czasem mężczyźni, pytają, czy robimy uroki miłosne. Nie param się czarną magią. Jestem dobrą wiedźmą (śmiech). Proponuję oczyszczenie z negatywnych energii, rytuał lub uzdrowienie, np. poprzez kamienie lub talizman, aby przyciągnąć prawdziwą miłość. To, że ktoś nam się podoba, nie oznacza, że jest nam przeznaczony.
- Kim jest wiedźma?
- Wiedźma to kobieta, która pomaga wyjść obronną ręką z najtrudniejszych sytuacji życiowych. Dążę do tego, aby świat był lepszy. Posługuję się naturalnymi metodami: ziołami, kamieniami, energią żywiołów. Jestem jedną z dziewięciu wiedźm walońskich. To wiedźmy wiodące, przewodzące innym wiedźmom. A ja - Biała Wiodąca Wiedźma Walońska, przewodzę im od 2006 r.
- Każdy ma swój kamień?
- Nie mówimy o kamieniach zodiakalnych. Na stole może leżeć garść takich samych kamieni, np. ametystów, i tylko jeden sprawi, że przy dotyku nasza ręka stanie się ciepła. Pomaga się wyciszyć, dodaje energii.
- Jak dodać sobie energii, kiedy trudno złapać równowagę pomiędzy życiem zawodowym i prywatnym?
- Czas przyspieszył. Zwłaszcza ludziom, którzy są inni, bo więcej myślą i czują. Uwielbiam pracę i nie przeszkadza mi to, że pochłania mi większość doby. Wiele osób potrzebuje wyciszenia. Kamienie, które im pomogą to awenturyn, ametyst, labradoryt i aqua aura. Ostatni pozwala osiągnąć sukces, otwiera na nowe możliwości.
- Trzeba rozmawiać z kamieniem, dotykać go?
- Kamień wchodzi w rezonans z naszą aurą i w miejscach, w których mamy niedobory lub nadmiar energetyczny, oczyszcza aurę, jak sito.
- Kto przychodzi po pani pomoc: kobiety czy mężczyźni?
- Kobietom łatwiej zaakceptować istnienie sfery duchowej. Panowie na ogół nie chcą chodzić do kogoś, kto zajmuje się, ich zdaniem, zabobonami. Ale klienci pytają czasami, co zrobić, żeby firma przynosiła dochody.
- Jak przekonać kogoś sceptycznego, że pani praca to nie zabobony?
- Pomagam ludziom od 20 lat. Nie narzekam na brak klientów.
- Taki dar musi być obciążeniem...
- Dorastając, zauważyłam, że jestem inna. Widziałam, że drzewa i kwiaty świecą, a ludzie mają inne kolory pod wpływem emocji. Myślałam, że jestem jakąś kosmitką. Próbowałam zdolności zablokować. W kilku momentach dar się jednak przydał, np. podczas chorób moich dzieci. I znajdowały się rozwiązania, odpowiedzi na pytania. A potem ledwo uszłam z życiem w wypadku, przewartościowałam je. Nie zawsze ingeruję, każdy zbiera bagaż doświadczeń, także negatywnych.
- Pomaga pani złym ludziom?
- Osobie, która świadomie robi złe rzeczy innym, nie pomogę. Wszystko idzie zgodnie z boską wolą.
- Jest pani wierząca?
- Pytanie! Ludzie tacy jak ja niosą światło i pomagają innym poprzez boską energię. Pracuję z aniołami. Każdy ma Anioła Stróża. Zmarły, żeby pójść do Boga, musi przejść na drogę światła. Potrzebuje modlitwy.
- Najtrudniejsze przypadki?
- Pomagam bezpłodnym parom. Przyszło na świat 13 dzieci. Pięknie się rozwijają. To sprawiły kamienie i zabiegi energetyczne. Uzdrowiłam osoby na pograniczu śmierci. Oczyściłam dom poniemiecki, gdzie dzieci widziały koszmary z czasów drugiej wojny światowej i zwierzęta nie chciały w nim przebywać. Przypadków jest mnóstwo, każdy równie ważny.
- Ktoś sprawdził pani zdolności?
- Certyfikat wiarygodności dostałam od Kapituły Sudeckiego Bractwa Walońskiego.
- Dziękuję.
Rafał Krzymiński