Świadectwo z paskiem to czasem za mało

19 Lipiec 2019
To był od lat najbardziej emocjonujący nabór do szkół. Wszystko z powodu reformy oświaty, która spowodowała, że do szkół średnich trafił podwójny rocznik. Okazało się, że w tym tłoku świadectwo z paskiem nie jest przepustką do raju.

Podwójny rocznik, bo równocześnie do szkól średnich (ponadgimnazjalnych i ponadpodstawowych) trafili uczniowie z podstawówek i gimnazjów.

- Potraktowaliśmy ich jak jeden do jednego. Tyle samo miejsc dla absolwentów podstawówek, jak i dla absolwentów gimnazjów – wylicza Małgorzata Ragiel, dyrektorka Technikum nr 1 Budowlanka.  – Przed rokiem mieliśmy sześć klas pierwszych, ale na jeden kierunek nie było chętnych, dlatego w tym roku utworzyliśmy pięć klas. To dla gimnazjalistów. Dla absolwentów podstawówek jest sześć klas.

Czy szkoła przyjęła wszystkich chętnych? Nie. Około 100 musiało szukać miejsc w innych placówkach. Mimo zwiększenia liczebności klas. – Tak jest już od kilku lat. Jest więcej chętnych niż miejsc. W tamtym roku nie dostało się ok. 60-80 osób – odpowiada dyrektor Ragiel i dodaje, że teraz musi się wziąć za układanie planu. Do tej pory budowlanka uczyła do 16.15. W nowym roku szkolnym może się zdarzyć, że ostatni dzwonek będzie o 17.00.

- I raczej szkoły nie będą uczyły później – ocenia sytuację Wioleta Haręźlak, dyrektorka departamentu oświaty i spraw społecznych. – Daliśmy radę i naboru uzupełniającego nie będzie. 550 uczniów nie potwierdziło, że chce się uczyć w szkole, do której się dostali. Co roku tak jest, że część absolwentów nie przynosi świadectw i rezygnuje ze szkoły. W dużej mierze są to osoby spoza miasta, które próbowały dostać się do szkoły w Zielonej Górze, ale miały też miejsce w swojej miejscowości. Równocześnie w systemie mamy ok. 550 wolnych miejsc.

Łącznie miasto w swoich placówkach przygotowało 3.600 miejsc (na 2.800 absolwentów zielonogórskich podstawówek i gimnazjów). Natomiast w szkołach nieprowadzonych przez miasto było jeszcze ok. 700 miejsc.

Mimo tego pojawiały się głosy, że niektóre dzieci, właściciele świadectw z paskiem, nie dostały się do wybranych szkół.

- Tak. Są takie przypadki – potwierdza Jarosław Skorulski, naczelnik wydziału oświaty. – Każdy przypadek trzeba rozpatrywać indywidualnie. Warto jednak pamiętać, że takie świadectwo nie jest automatyczną przepustką do dobrej szkoły. Za „czerwony pasek” uczeń dostaje sześć punków, za wyniki z egzaminów może otrzymać aż 100. Obserwowaliśmy, że w tym roku był wysyp świadectw z paskiem. Było ich o wiele więcej, niż przed rokiem. Chyba nauczyciele, przy podwójnym roczniku, chcieli pomóc swoim uczniom.

Faktem jest, że do niektórych szkół rzeczywiście było trudniej się dostać, przynajmniej przyrównując do lat poprzednich. Jak buło w I LO? Tutaj, żeby dostać się do najlepszej, tzw. pitagorejskiej klasy, trzeba było mieć minimum 172,25 pkt. Na jedno miejsce było trzech kandydatów. – Żeby się do nas dostać, trzeba było mieć ok. 10 pkt. Więcej niż przed rokiem – ocenia Ewa Habich, dyrektorka szkoły. – My już od dwóch lat przygotowywaliśmy się do tej sytuacji poprzez zmniejszenie naboru. Dzięki temu mamy teraz miejsce w szkole na dodatkowy rocznik.

W zeszłym roku w jedynce było sześć pierwszych klas. Teraz będzie dziewięć. Są one również liczniejsze, po 33-34 uczniów w klasie. Dyrektor Habich zakłada, że w wyjątkowych przypadkach lekcje mogą się kończyć nie o 16.10, lecz o 17.00.

- Zgodziliśmy się, żeby klasy były liczniejsze, dzięki temu możemy przyjąć więcej uczniów. Zależy to od możliwości lokalowych szkoły. Jeżeli do klasy można wstawić dodatkowe ławki, trzeba to robić. To oznacza wzrost z 28 do nawet 36 uczniów– przyznaje naczelnik Skorulski.  – Jednak równolegle zwiększyliśmy liczbę klas pierwszych z 65 oddziałów w roku ubiegłym do 117 w tym roku. Dzięki temu były miejsca dla wszystkich, chociaż nie wszyscy byli zadowoleni.

(tc)