Większe zainteresowanie wyborami

1 Kwiecień 2019
- Podział pieniędzy z bonusa ministerialnego okazał się być niezłą szkołą demokracji. Sądzę, że ten mechanizm osobistej odpowiedzialności przeniósł się także na wybory sołtysów, stąd wysoka frekwencja – uważa Mariusz Zalewski, dyrektor departamentu ds. dzielnicy Nowe Miasto.

- Mieszkańcy dzielnicy Nowe Miasto wybierali sołtysów w długim maratonie wyborczym, który wystartował na początku lutego,  finiszował 20 marca. Dlaczego wybory sołtysów nie mogą być połączone z wyborami radnych dzielnicy?

Mariusz Zalewski, dyrektor departamentu ds. dzielnicy Nowe Miasto: - Teoretycznie nie ma żadnych zakazów, aby tego typu wybory odbywały się jednocześnie, na przeszkodzie stoją głównie względy organizacyjne oraz tradycja. Zacznijmy od tej ostatniej – wybory sołtysów to jedno z najważniejszych wydarzeń w życiu każdego sołectwa. Współmieszkańcy doskonale wiedzą, że w tym dniu mogą spokojnie porozmawiać zarówno z ustępującym sołtysem, jak i z kandydatem na jego następcę. To publiczne, ale zarazem bardzo intymne spotkanie, dotyczy bowiem wyłącznie problemów jednego sołectwa, czyli wspólnoty czasami liczącej zaledwie 100 mieszkańców. Ten specyficzny charakter sołeckiego spotkania wyborczego, jak sądzę, byłby nie do pogodzenia z charakterem wyborów do rady miasta czy dzielnicy, przy których obowiązują bardzo zaostrzone rygory formalne, poczynając od zapisów Kodeksu Wyborczego, kończąc na potrzebie organizacji oddzielnych lokali dla dwóch komisji wyborczych: osobnej dla wyborów radnych dzielnicy, osobnej dla wyborów sołtysów. I jeszcze jeden argument – w przypadku wyborów radnych obowiązuje cisza wyborcza, przy wyborze sołtysów nie ma takiego wymogu. Obawiam się zatem, że wspólny termin wyborczy zaowocowałby wrażeniem chaosu i wysokimi kosztami organizacyjnymi.   

- Sołtysi niemal powszechnie narzekają na przepracowanie, może znacznie korzystniej byłoby, gdyby radni dzielnicy zarazem byliby sołtysami?
- Żaden przepis nie zabrania łączenia mandatu radnego z funkcją sołtysa. W tej kadencji rady dzielnicy mamy trzech radnych wybranych równolegle na sołtysów. Ale pomysł sprowadzający się do gremialnego łączenia funkcji radnego i sołtysa jest trudny do zrealizowania, nie tylko z powodu różnicy pomiędzy liczbą radnych dzielnicy – 21 a liczbą sołtysów – 17. Pamiętajmy, że na jednego radnego dzielnicy Nowe Miasto przypada średnio ok. 1.000 mieszkańców, tymczasem sołtys może stać na czele sołectwa, które ma zaledwie 100 czy 130 mieszkańców. Wprowadzenie proponowanego przez pana rozwiązania mogłoby doprowadzić w praktyce do marginalizacji niewielkich sołectw, ich mieszkańcy zostaliby pozbawieni własnego sołtysa i de facto prawa głosu.    

- Zdecydowana większość tegorocznych sołeckich spotkań wyborczych rozpoczęła się w tzw. pierwszym terminie, czyli frekwencja dopisywała. O czym to świadczy: o woli zmian czy też kontynuacji? O rozgoryczeniu czy zadowoleniu mieszkańców?
- Tegoroczna frekwencja wyborcza była o 2 proc. wyższa od średniej odnotowanej przy poprzednich wyborach sołeckich. To spory skok. Jego źródła doszukiwałbym się w skutkach bonusa ministerialnego. O przeznaczeniu pieniędzy z tego funduszu decydowali samodzielnie mieszkańcy każdego sołectwa. Szybko zauważyli, że jeśli nie przyszli na zebranie sołeckie, to nie mieli żadnego wpływu na wybór tej czy innej inwestycji do realizacji. Innymi słowy, podział pieniędzy z bonusa okazał się być niezłą szkołą demokracji lokalnej. Sądzę, że ten mechanizm osobistej odpowiedzialności przeniósł się także na wybory sołtysów, stąd wysoka frekwencja nawet w tych sołectwach, w których do urzędu sołtysa aspirował tylko jeden kandydat.

- Praktycznie wszyscy sołtysi  niepokoją się, co będzie po wyczerpaniu pieniędzy z bonusa ministerialnego...
- Toczą się obecnie rozmowy pomiędzy przedstawicielami rady dzielnicy i rady miasta, jaką przyjąć formułę dla nowego mechanizmu wyrównawczego. Waga tematu jest dostrzegana przez władze miasta, poszukiwania dobrego rozwiązania pewnie jeszcze potrwają.      

- Trudno nie wspomnieć o kontrowersjach związanych z wyborem sołtysa w Starym Kisielinie, niektórzy mieszkańcy tego sołectwa stawiają zarzut udziału w tych wyborach osób nietrzeźwych. Co mówi prawo w takich przypadkach?
- Wnoszący protest powinien sprecyzować zarzuty oraz przedstawić dowody. W tym konkretnym przypadku takim dowodem byłby oficjalny pomiar alkomatem. Kto tylko miałby przeprowadzić taki pomiar i na podstawie jakiej podstawy prawnej? Nie wiadomo. Jeśli osoba będąca „pod wpływem” zachowuje się spokojnie i nie narusza porządku publicznego, nikt nie może zabronić takiej osobie wzięcia udziału w akcie wyborczym, bo ten jest jego konstytucyjnym prawem.

- Dziękuję.
Piotr Maksymczak