Obejdę się bez gabinetu

20 Grudzień 2017
- Długo istniała obawa, że miasto zlikwiduje nam świetlice, sołectwa, biblioteki, nawet OSP. Z biegiem lat mieszkańcy zobaczyli, że zamiast procesu zamykania, mamy proces otwierania – twierdzi Sebastian Jagiełowicz, nowy przewodniczący zarządu dzielnicy Nowe Miasto.

- Został pan nowym przewodniczącym zarządu dzielnicy Nowe Miasto. Co pan teraz czuje: radość czy obawę przed odpowiedzialnością?
Sebastian Jagiełowicz, przewodniczący zarządu dzielnicy Nowe Miasto: - Wciąż odczuwam zarówno radość, jak i obawę. Radość wynika z szansy na kontynuowanie mojej dotychczasowej pracy na rzecz całkowitego scalenia obu części Zielonej Góry. Moje obawy wynikają głównie z niepewności co do przyszłego poziomu unijnego dofinansowania, zwłaszcza po 2020 r. Pamiętajmy, że programy unijne są głównym źródłem, z którego finansujemy bardzo wiele ważnych inwestycji w naszym mieście.

- Gdyby miał pan wygłosić expose, co by pan powiedział mieszkańcom?
- W moim przypadku składanie obietnic nie ma żadnego sensu, bo to prezydent Janusz Kubicki jest gospodarzem całego miasta. We własnym imieniu mogę powiedzieć tylko tyle, że szczególnie bliskie są mi inwestycje finansowane z Funduszu Integracyjnego.

- Musimy wspomnieć o poprzednim szefie zarządu dzielnicy, wieloletnim wójcie gminy wiejskiej. Co dla niego oznacza pański awans?
- Pan Mariusz Zalewski wygrał konkurs na stanowisko dyrektora Departamentu Dzielnicy Nowe Miasto i nadal jest bardzo aktywny w życiu dzielnicy. Jestem bardzo zadowolony z dotychczasowej naszej współpracy. Przez ostatnie lata sporo się nauczyłem przy jego boku . Mariusz Zalewski jest niewyczerpaną studnią informacji o byłej gminie, objęcie przez niego funkcji dyrektora departamentu pozwala na zachowanie nie tylko ciągłości władzy, ale również na zachowanie pamięci o starych ustaleniach, zobowiązaniach czy obietnicach. To wartość sama w sobie.

- Za nami trzy lata istnienia dzielnicy. Jak pan ocenia realizację inwestycji finansowanych z Funduszu Integracyjnego?
- W Komunalnym Zakładzie Gospodarczym utworzono specjalny zespół, którego zadaniem jest realizacja inwestycji finansowanych z Funduszu Integracyjnego. To nowe rozwiązanie bardzo usprawniło przebieg całego procesu inwestycyjnego. Dzięki tej innowacji mamy dużo więcej wybudowanych dróg osiedlowych, nowych placów zabaw, oświetlenia drogowego oraz finalizacji wielu innych projektów mieszkańców dzielnicy. Gdybym miał pokusić się o ocenę w tradycyjnej skali szkolnej, dałbym solidną czwórkę.

- Co szwankuje?
- Coraz więcej kłopotów przysparza nam koniunktura gospodarcza, która winduje ceny robót. Firmy przystępujące do przetargów proponują znacznie wyższe ceny od tych zapisanych w pierwotnych kalkulacjach. Uaktualnienie kosztorysów wymaga dodatkowego czasu. Z tym mamy teraz najwięcej problemów.

- Tuż przed referendum połączeniowym mieliśmy głęboką polaryzację poglądów. Czy stare podziały wciąż dają znać o sobie?
- W coraz mniejszym stopniu. Długo istniała obawa, że miasto zlikwiduje nam świetlice, sołectwa, biblioteki, nawet Ochotnicze Straże Pożarne. Z biegiem lat mieszkańcy zobaczyli, że zamiast procesu zamykania, mamy proces otwierania. Tytułem przykładu: ostatnio trzy OSP otrzymały nowe wozy bojowe za ponad 3 mln zł. Pojawił się nowy fundusz – tzw. duży fundusz sołecki, który funkcjonuje obok tego dotychczasowego. Moje sołectwo, Racula, otrzymywało kiedyś ok. 13 tys. zł rocznie na finasowanie uroczystości integracyjnych. Teraz dostaje jeszcze 50 tys., za które postawiło, w tym roku, siłownię pod chmurką. W przyszłym roku, jeśli nie będzie żadnych opóźnień, oddane zostaną do użytku dwie nowe świetlice: w Zatoniu i w Starym Kisielinie. A to tylko przykłady pierwsze z brzegu.

- Obejmując fotel wiceprzewodniczącego zarządu dzielnicy, zrezygnował pan ze służbowego gabinetu. Jak będzie teraz?
- Nadal obejdę się bez gabinetu. Moja praca polega na byciu tam, gdzie mnie zaproszą mieszkańcy. Telefon i komputer to moje podstawowe narzędzia pracy. Więcej nie potrzebuję.

- Dziękuję.
Piotr Maksymczak