Ruszamy na wojnę z komarami
- Koniec tego! Zaczynamy wojnę. Od jutra te małe wredne tałatajstwa, które latają i gryzą będą musiały zmierzyć się z opryskami. Nie ma litości - walka na śmierć i życie. Niech te komary giną – zakomunikował w środę, na swoim Facebooku prezydent Janusz Kubicki. Bo komary stały się istną zmorą zielonogórzan. Tną dosłownie wszędzie.
- Dlatego wynajęliśmy specjalistyczną firmę. Zaczynamy od parków, terenów zielonych i wokół zbiorników wodnych. Reagujemy również na sygnały mieszkańców. Mamy na ten cel 20 tys. zł – informuje Krzysztof Sikora, szef departamentu przedsiębiorczości, któremu podlegają służby do walki z komarami.
Postanowiliśmy sprawdzić, jak walka wygląda w praktyce. Speca od oprysków znaleźliśmy w parku na tyłach ul. Waszkiewicza.
- Prowadzimy teraz, tzn. przez cztery najbliższe dni, dezynsekcję przeciw komarom, chociaż działa to także na kleszcze – tłumaczy Krzysztof Piotrowski, szef firmy DDD Przylep, jednocześnie opryskiwacz. - Stosujemy metodę zmgławiania termicznego. Jedyną, która jest skuteczna na dużym obszarze. Inne opryski nie dają efektów. Polega ona na tym, że temperatura unosi preparat do góry, w liście i korony drzew, czyli tam gdzie są komary. Pomocny jest także wiatr, który roznosi środek.
Teraz, zgodnie z harmonogramem, w czasie wysypu komarów robione są opryski naziemne, przez co redukowana jest populacja owadów. Do oprysków stosowany jest środek komaropren, oparty o nieszkodliwą dla ludzi formułę. Co bardzo ważne - nie szkodzi większym owadom, np. pszczołom, chrabąszczom. Opryski na terenie „starego” miasta koordynuje ZGKiM. Za te same działania w dzielnicy Nowe Miasto odpowiada Zakład Komunalny w Zawadzie.
(kg)