Uniwersyteckie małżeństwo z rozsądku
Poufne – jak przyznali rektorzy obu uczelni – rozmowy na temat połączenia trwały od wielu miesięcy. W minioną środę zaowocowały pozytywnymi opiniami senatów UZ i PWSZ, które obradując z osobna, ale w tym samym dniu i o tej samej godzinie, niemal jednogłośnie opowiedziały się za włączeniem sulechowskiej szkoły w struktury zielonogórskiej uczelni. Osiągnięcie porozumienia w sprawie fuzji jest pierwszym krokiem na drodze do rzeczywistego zespolenia. Być może najtrudniejszym, bo – jak pamiętamy - pomysł wchłonięcia sulechowskiej szkoły wyższej forsowany przez uniwersytet w 2013 r. zakończył się długim i ostrym sporem między lubuskimi wszechnicami. Stare dzieje... Tym razem rektorzy powołają zespoły do opracowania szczegółów porozumienia, ich praca ma zakończyć się złożeniem formalnego wniosku do ministra nauki i szkolnictwa wyższego, który decyzję o połączeniu lubuskich uczelni wyda w formie rozporządzenia.
Planowane połączenie jest stanem wyższej konieczności. Zgodnie bowiem z prawem synergii (np. 2+2=5), połączone siły mają dać lepszy wynik.
- Trwają prace nad ustawą o szkolnictwie wyższym. Z tego, co do nas dociera, wynika, że znowelizowana ustawa będzie działała przeciwko mniejszym i średnim uczelniom. Dlatego podjęliśmy rozmowy o połączeniu i doszliśmy do optymistycznych konkluzji. Uczelnie po połączeniu otrzymają podwyższoną o 3 procent dotację z budżetu państwa, która przez kolejne pięć lat utrzyma się na stałym poziomie. W innym przypadku rocznie tracilibyśmy około 2-2,5 proc. dotacji, co w przypadku uniwersytetu w ciągu pięciu lat dałoby stratę około 16 mln zł. Trzeba się zabezpieczyć - mówi prof. Tadeusz Kuczyński, rektor UZ.
Z powodu nowych przepisów dotyczących dotowania uczelni wyższych z budżetu państwa, 31 grudnia ub.r. przestała istnieć Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa w Sandomierzu, stając się wydziałem zamiejscowym Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach. Takie zmiany, zdaniem resortu, świadczą o tym, że środowiska akademickie już zaczęły się dostosowywać do zmian w finansowaniu uczelni. Ich celem jest „podniesienie jakości kształcenia, odejście od masowości, wzmocnienie potencjału badawczego i powiązania procesu dydaktycznego z kształceniem”.
- W naszym regionie jest dramat – bez owijania w bawełnę mówi prof. Marian Miłek, rektor sulechowskiej PWSZ. - Tylko w ostatnich 7 latach liczba absolwentów spadła z 98 do 45 procent. W podobnych proporcjach maleje liczba studentów. Młodzież ucieka do większych ośrodków. Można ją zatrzymać tylko poprzez rozwój rodzimej uczelni. PWSZ dysponuje świetną bazą badawczą, w ubiegłym roku wykonała blisko 300 usług badawczych dla regionu i dla kraju. Przeżywa jednak kłopoty dydaktyczne. Nasze sale świecą pustkami, są takie, w których w ogóle nie odbywają się zajęcia. Odwrotnie jest w Zielonej Górze: przy wzrastającej liczbie kierunków uniwersytet potrzebuje przestrzeni. Drogę 20 kilometrów między uczelniami już niebawem będzie można pokonać w 10 minut. Koncentrujemy więc siły i możliwości kształcenia.
Uczelnie mają pięć lat na wykonanie ogromnej pracy. Zmianę statutów, regulaminów, na pogodzenie odmiennych struktur…, choć to tylko niektóre zadania. Trzeba poszukać konkretnych możliwości rozwoju, wyznaczyć trudne obszary, wygasić jedne kierunki, wprowadzić nowe… - mówią rektorzy. Słowem: sprawić, by lubuska młodzież chciała się kształcić na lubuskiej uczelni.
(el)