Chmielna wypaliła, że aż miło
O ocenę poprosiliśmy dr Agnieszką Opalińską, która była moderatorem przedsięwzięcia.
- Skorzystaliśmy z modelu konsultacji stosowanego w Danii. Stąd też wielkie spotkanie w formie pikniku, podczas którego zbieraliśmy różne pomysły i propozycje. Inicjatorki akcji od razu zakładały współpracę z miastem, dzięki czemu mieliśmy mniej barier do przełamywania. Takich projektów nie da się zrealizować bez fachowców z urzędu i prezydenta. Nie chodzi tylko o to, że miasto jest właścicielem terenu i może wyłożyć pieniądze na sfinansowanie projektu. W trakcie rzeczowych rozmów, mieszkańcy mogą się przekonać, że kompetentni urzędnicy natychmiast mogą ocenić, co jest realne, zgodne z przepisami i możliwe do realizacji. Padają wtedy rzeczowe argumenty, np. okazuje się, że jakiś fragment terenu nie jest własnością miasta i pewnych rzeczy nie można na nim zrobić. Z drugiej strony, urzędnicy przekonują się, że można spokojnie rozmawiać i dochodzić do kompromisu. Obydwie strony przekonują się do siebie. Wtedy więcej można zdziałać.
Podczas pikniku, pod Wieżą Braniborską, zielonogórzanie zgłosili ok. 200 propozycji zagospodarowania tego terenu. Teraz je opracowuję. Najczęściej mówili o otwarciu tego miejsca dla wszystkich i stworzeniu możliwości wchodzenia na wieżę i obserwowania okolicy. Przekonali się też do idei, by nadal to miejsce służyło propagowaniu astronomii.
Jak widać, taka współpraca daje efekty i cieszę się, że pierwsze przykłady to udowadniają. Myślę, że w formule rewitalizacji można w ten sam sposób odnowić i przywrócić ludziom wiele podwórek.