Posłowie PiS spierają się o Budzińskiego
Czy to koniec wewnętrznego konfliktu w PiS? Jeszcze wczoraj rano aż trzech kandydatów pretendowało do miana jedynego kandydata PiS na fotel prezydenta Zielonej Góry. Obok posła Jerzego Materny, wymieniano nazwiska byłych miejskich radnych: Piotra Barczaka oraz Jacka Budzińskiego. Kilka godzin później ten pierwszy wykonał pokerowy ruch i bez zgody Marka Asta, szefa lubuskich struktur PiS, zarejestrował u komisarza wyborczego komitet wyborczy Jacka Budzińskiego.
Następnego dnia, we wtorek, rozpętała się partyjna burza. Od rana nie można się było skontaktować z nikim ważnym w zielonogórskim PiS. Telefony albo były zajęte, albo nikt nie odbierał połączeń. Partia się naradzała…
Blokada informacyjna została zdjęta po godz. 14.00.
- Jacek Budziński jest oficjalnym kandydatem PiS na prezydenta miasta. Doszliśmy z Markiem Astem do porozumienia. Nawet się uściskaliśmy. A Jacek ma wielkie szanse na zwycięstwo już w I turze – z entuzjazmem zapewniał nas poseł Jerzy Materna.
Pytany o szczegóły kampanii wyborczej, prosił o cierpliwość. Według niego, jeszcze we wtorek, wieczorem dojdzie do spotkania szefów partii z byłymi radnymi PiS, aby ustalić kolejność miejsc na listach kandydatów na radnych.
- Najwięcej problemów będziemy mieli z okręgiem nr 3, obejmującym teren byłej gminy. Konkurenci „podebrali” nam kilka ciekawych nazwisk, naszych naturalnych sojuszników. Teraz musimy nadrobić niepotrzebnie stracony czas – tłumaczył Materna, który od dziś oficjalnie występuje jako szef sztabu wyborczego Jacka Budzińskiego.
Ten ostatni własne szanse wyborcze ocenia znacznie ostrożniej.
- Prawdopodobnie w I turze wygra Janusz Kubicki, ale zrobię wszystko, by się przy tym mocno napocił. Nie będę prowadził kampanii negatywnej – zadeklarował nam J. Budziński.
Marek Ast istotę partyjnego porozumienia widzi inaczej.
- Kandydatura Jacka Budzińskiego będzie oficjalnie uznana tylko wtedy, gdy uda się nam przełamać kilka proceduralnych problemów związanych z rozszerzeniem składu komitetu wyborczego pana Jacka – lakonicznie stwierdził Marek Ast.
(pm)