W Raculi zróbmy młodym świetlicę
- Nie muszę się nawet zbytnio zastanawiać. Dokładnie wiem, co trzeba u nas zrobić. Powiem pani. Świetlicę! – mówi stanowczym tonem Antoni Halijasz. – Bo teraz , to wie pani, młodzież nie ma się gdzie podziać, więc zbiera się w grupkach wieczorami, przy strumyku. Gadają, a bez wulgaryzmów się nie obejdzie, hałasują, latem to do późnych godzin tak potrafią siedzieć. Ja to na szczęście mam okna szczelne, dźwięków nie przepuszczają, ale jak ktoś takich nie ma… Spać się nijak nie da.
Pan Antoni przyznaje, że on młodzieży nie wini. I raczej im współczuje. – Bo co niby mają robić? Dokąd pójść? - rozkłada ręce. - Orlika pięknego u nas otworzyli, ale baza sportowa to nie wszystko. Młodzi chcą się spotkać, pogadać, spędzić wspólnie czas. Nie mają gdzie. Powinniśmy w pierwszym rzędzie właśnie o nich zadbać. Przecież to nasza przyszłość.
- Gdyby tak zrobić świetlicę, to rzecz jasna, młodzież miałaby miejsce dla siebie. Ale wie pani, ja też chętnie bym skorzystał z takiego lokalu. Jakby powstał w nim klub, gdzie można by pograć w bilarda, w ping-ponga. Bo teraz, co z tego, że człowiek lubi grać, skoro nie ma gdzie? – pyta Jan Pilichowski.
Powinniśmy współpracować z miastem, ale na zasadach partnerskich - uważa sołtys Tomasz Sroczyński.
- Teraz, jak trzeba, to spotykamy się w remizie strażackiej. Z braku większego lokalu, właśnie tu organizujemy imprezy – tłumaczy Alicja Bratkowska. Pani Alicja działa w Stowarzyszeniu Kobiet Wiejskich Raculanka. Panie szykują lada dzień wigilię dla mieszkańców, poprzedzoną warsztatami kulinarnymi (rozmawiamy ponad tydzień przed ukazaniem się tego numeru „Łącznika” – przyp. red.). – Będzie barszczyk, pyszne pierogi, zapraszamy do remizy – uśmiecha się kobieta.
Pani Alicja przyznaje, że brak świetlicy jednak doskwiera. – Szczególnie starszej, często dorosłej już młodzieży. Nie mają dla siebie miejsca. A przydałoby się- mówi. - Może wtedy część tych młodych ludzi oderwałaby się od komputera, wyszła z domu, a jeszcze inni nie staliby pod sklepem, nie przesiadywali w barze…
- Tak, zróbmy świetlicę. Ta sala w remizie nie wystarcza. Dawniej bywały u nas duże imprezy. To co prawda nie dla mnie rozrywka, ale pod remontem świetlicy wiejskiej podpisuję się obiema rękami – mówi z uśmiechem Mieczysław Wilk.
Czy młodzi mieszkańcy Raculi rzeczywiście ucieszyliby się z takiego miejsca? O, w naszą stronę idzie właśnie młodziutka osóbka. – Chodziłaby pani do takiej świetlicy? – pytam. – Oczywiście! – bez wahania odpowiada Florentyna Sroczyńska. Na smyczy prowadzi sympatycznego psiaka. Mafik podszczekuje ochoczo, jakby na potwierdzenie słów swojej pani. – Tak naprawdę bardzo brakuje nam miejsca do spotkań towarzyskich, jakiegoś klubu, kawiarenki. Chętnie wybralibyśmy się ze znajomymi do takiego lokalu – zapewnia pani Florentyna. I dodaje, że we wsi brakuje jej jeszcze jakiegoś większego sklepu. Najlepiej w centrum.
- A ja z centrum przesunęłabym uwagę nieco w głąb Raculi. Na boczne drogi, które są, proszę mi uwierzyć, w fatalnym stanie – mówi Jolanta Kita. – Kiedy przysypane śniegiem, to jeszcze pół biedy, ale wiosną, czy jesienią, dają nam się we znaki. Ubytki są ogromne! I co nam pozostaje? Dzwonimy do gminy, wespół z sąsiadami, żeby interweniowali na naszej ulicy. Ale czy takie zasypywanie dziur to dobre rozwiązanie na dłuższą metę?
O fatalnym stanie dróg mówi też Mirosław Guzowski. – Główne są w porządku, ale te boczne, szutrowe? Szkoda gadać! – macha ręką. – Płoty przy tych drogach są czarne, samochody tak rozchlapują na boki błoto. I jak tu dbać o wygląd swojej posesji? Na okrągło malować? Czyste marnotrawstwo!
- Tyle się u nas nowych domów buduje, osiedla rozrastają się na potęgę. Kursują w tę i z powrotem ciężarowe samochody. Rozjeżdżają nam wieś – dodaje A. Halijasz. I pokazuje w kierunku charakterystycznej, drewnianej dzwonnicy przy kościele. – O, tu, proszę, ulica św. Mikołaja. Jaka zniszczona. Powinno by ograniczenie prędkości, jakieś garby. Bo inaczej, to nie tylko drogę zrujnują, ale też domy się rozsypią. Wiem, że u sąsiada od tych wstrząsów pęka już murowane ogrodzenie – opowiada. – Niech te samochody jeżdżą, bo przecież dojechać gdzieś muszą. Tylko niech to robią wolniej.
Daria Śliwińska-Pawlak