Wójt nie jest królem gminy

6 Czerwiec 2014
- Nigdy nie odmawiam spotkań z prezydentem Januszem Kubickim. Zbyt wiele nas łączy i bez połączenia. My jesteśmy skazani na współpracę – zapewnia wójt gminy Zielona Góra, Mariusz Zalewski.

- Przed jakimi problemami staną władze powiększonej Zielonej Góry?
-
Najpierw musiałoby dojść do połączenia. Chciałbym to mocno podkreślić, bo nie wiem, skąd się biorą w mediach wypowiedzi o rychłym końcu procesu połączenia. Przecież my, owszem, skończyliśmy, ale etap referendalny. Sam proces połączenia jeszcze nie został rozpoczęty. Wszystko dopiero przed nami. W tym kontekście warto zapytać o zasadność medialnych wypowiedzi o rzekomo 30-dniowym terminie dla podjęcia uchwały połączeniowej. Tego typu wypowiedzi tylko niepotrzebnie podgrzewają atmosferę.

- A co nie będzie podgrzewało?
- Jeśli proces połączenia ma się powieść, musi być oparty o działania przemyślane, profesjonalne i uwzględniające interesy obu stron. To nie może być spektakl jednego aktora. Pamiętajmy, że nadal są przeciwnicy połączenia. Nie wyjechali nagle z gminy. Wciąż tu są. To prawie połowa głosujących w referendum. Przeciwnicy połączenia mają prawo oczekiwać uwzględnienia ich głosu w dalszej dyskusji.

- Za nami referendum. Może już czas, aby powrócił pan do swojej słynnej frazy: „Dopiero referendum może mi dać legitymację do rozmów w sprawie połączenia”?
- Namawia mnie pan do wzięcia współodpowiedzialności za jakość i wynik połączenia. Ale do tanga trzeba dwojga. Tu moja dobra wola nie wystarczy, tym bardziej, że to nie ja składałem obietnice, tylko prezydent. W tym ujęciu, nie dostrzegam dla siebie wolnego miejsca.

- To zaskakująca uwaga, bo według mnie jest odwrotnie.
- Czyli?

- To w pańskich rękach leży klucz do zgodnego połączenia.
- To prawda, że czuję ogromną odpowiedzialność. Tu idzie o przyszłość tysięcy mieszkańców gminy. A na razie nie dostrzegam żadnych pozytywnych faktów mogących zaświadczyć o woli zainicjowania procesu połączenia w zgodzie z moim poczuciem odpowiedzialności. Mam świadomość, że to mi mieszkańcy zawierzyli, i zrobię wszystko, żeby sprostać temu zaufaniu.

- Mówi pan o braku pozytywnych faktów, ale ostatnie pańskie lub prezydenckie wystąpienia publiczne to taka gra wstępna, taniec godowy, obaj chcecie zająć jak najlepszą pozycję negocjacyjną. Te wasze „tańce” tylko wtedy będą miały sens, jeśli doprowadzą do rozmów, do współpracy. Jest pan gotów?
- Teraz mamy stan zawieszenia, stan politycznej pauzy. Emocje powoli opadają, strony analizują możliwe scenariusze: co jest realne, co mrzonką. Ten proces jeszcze trochę potrwa. Może i dobrze, że nasze negocjacje jeszcze się nie zaczęły, podziały są wciąż zbyt głębokie.

- Jeśli prezydent Kubicki złoży panu propozycję wspólnych rozmów, podejmie ją pan?
- Nigdy nie odmawiam spotkań z prezydentem Januszem Kubickim. Zbyt wiele nas łączy i bez połączenia. My jesteśmy skazani na współpracę. Jeśli otrzymam propozycję rozmów w kontekście połączenia, to rozważę taką propozycję.

- Rozważę czy podejmę? To wielka różnica!
- Wszystko zależeć będzie od treści i formy zaproszenia.

- Obawia się pan pokazu siły czy upokorzenia?
- Polityka zna taki rodzaj zaproszeń, które są postawieniem pod ścianą. Dlatego nie będzie z mojej zgody ani na demonstracje siły, ani na próby upokarzania gminy. Ponadto boję się, czy decyzje władz nowej Zielonej Góry nie doprowadzą do popsucia daleko już posuniętego procesu integracji gminnej społeczności. To delikatna materia i łatwo tu o efekt słonia w składzie porcelany.

- Ale to na panu ciąży obowiązek zadbania o interes mieszkańców gminy. Kto ma negocjować w tej sprawie z prezydentem, ja?
-
Wójt nie jest królem gminy, nie jest także dyktatorem. Ja szanuję reguły demokracji. Do rozpoczęcia efektywnych rozmów potrzebuję wsparcia, współpracy i zrozumienia także innych. Jest jeszcze rada gminy i jej uprawnienia.

- To jak, jest pan pesymistą czy optymistą?
- Jestem przekonany, że uda się nam sprawy tak poukładać, aby wszyscy mieszkańcy: i ci przeciw, i ci za połączeniem, nie musieli żałować swoich decyzji, bo, po prostu, będzie się nam żyło lepiej. Dlatego warto wszystko dobrze poukładać.

- Dziękuję.
Piotr Maksymczak