Radny Wołczyński i śmietnik dla prezydenta

6 Marzec 2014
- Deklaracje prezydenta są nic nie warte, można je wyrzucić do śmieci – z teatralnym patosem wystąpił w czwartek Krzysztof Wołczyński ze społecznego komitetu ds. przeciwdziałania likwidacji gminy.

Na konferencji prasowej, zorganizowanej w urzędzie gminie, pierwsze skrzypce zagrali członkowie społecznego komitetu ds. przeciwdziałania likwidacji gminy. Najpierw głos zabrał jego przewodniczący, Rafała Nieżurbida:- Niepokojące są głosy płynące ze strony miasta, ponieważ prezydent przez półtora roku obiecywał mieszkańcom gminy i  miasta, że jeżeli dojdzie do referendum w gminie, to również dojdzie do referendum w mieście w jednym terminie. Póki co, nie ma głosów z miasta, by takie referendum miało się odbyć. Myślę, że znalezienie 15 osób do grupy inicjatywnej nie powinno być problemem w 120 tys. mieście - mówił R. Nieżurbida. Nie wspomniał, że później trzeba jeszcze zebrać prawie 9,5 tys. podpisów.

W tym momencie, obecny na spotkaniu wiceprezydent Kaliszuk wręczył szefowi zespołu zaproszenie do udziału w debatach połączeniowych, które startują w przyszłym tygodniu.

- Zapraszam do udziału w debatach, mają doprecyzować zapisy Kontraktu Zielonogórskiego - zachęcał wiceprezydent Krzysztof Kaliszuk.

Chwilę później Rafał Nieżurbida poinformował, że komitet ds. przeciwdziałania likwidacji gminy przeprowadził ankietę w sołectwach.

- Pytanie brzmiało: czy jesteś za likwidacją gminy Zielona Góra. Przebadano 285 osób, 70,9 proc. opowiedziało się przeciwko likwidacji gminy, 18,2 proc. jest za, 10,9 proc. jest niezdecydowanych – oznajmił Nieżurbida i powrócił do referendum. - Apelujemy do prezydenta o referendum w mieście. Miało się ono odbyć w lutym, jednak nie będzie. To wiele mówi o rzetelności prezydenta, która jest bliska zeru.

Tuż po nim do ataku przeszedł Krzysztof Wołczyński.

- Chcę przeciwstawić się działaniu prezydenta, które polega na konfliktowaniu i dzieleniu mieszkańców gminy, sołtysów, działaczy społecznych, radnych i wójta – mówił radny gminy i zaraz dodał: - Okazuje się, że mieszkańcy wsi są nie tylko głupi, ale to także kombinatorzy i karierowicze. Na szczęście szeryf z miasta, jakim jest prezydent, zaprowadzi porządek, rozpędzi klikę i nadrobi zaniedbania. Szeryf wie wszystko. Na to odpowiedź jest tylko jedna. Szeryfie, posprzątaj najpierw swoje podwórko, nie zaśmiecaj naszych skrzynek niezamawianymi przez nas gazetkami – krzyczał K. Wołczyński, teatralnie rwąc kartkę i wrzucając ją  do ustawionego tuż obok śmietnika.

Po chwili R. Nieżurbida zaczął krytykować Kontrakt Zielonogórski. - Póki Kontrakt nie będzie miał mocy prawnej, to makulatura. Więc jak możemy dyskutować o marzeniach – ironizował przewodniczący komitetu.

Na pytania i zarzuty zaczął odpowiadać wiceprezydent Krzysztof Kaliszuk. 

- Chcemy zachęcić mieszkańców gminy do masowego uczestnictwa w referendum, które w gminie odbędzie się w czerwcu, by frekwencja przekroczyła wymagane prawem 30 proc. Przykro nam, że zespół Krzysztofa Wołczyńskiego boi się stanąć do debaty. Na zebraniach wiejskich zespół prezentował swoje racje, natomiast nam nie dano możliwości odpowiedzi. Dlatego prezydent zaprasza wójta i radnych do serii debat, które mają doprecyzować zapisy Kontraktu Zielonogórskiego – mówił Kaliszuk.

Przedstawiciele zespołu zaproszenia nie przyjęli. – Trudno poważanie traktować makulaturę – szydził Nieżurbida.

K. Kaliszuk nie pozostał dłużny:- Wyniki egzaminów w szkołach gminnych, w gimnazjach, są poniżej średniej krajowej, natomiast w mieście powyżej średniej krajowej. A to według was miasto nie myśli kategoriami dobra dziecka – argumentował K. Kaliszuk.

- Dlaczego pan nie przyzna, że w miejskich szkołach brakuje środków czystości i na wiele różnych rzeczy – ripostował R. Nieżurbida.

- Właśnie dlatego proponujemy debatę, m.in. na temat oświaty, na której mógłby pan do członków komisji oświaty, dyrektorów czy pani wiceprezydent skierować takie zarzuty – odpowiedział Kaliszuk. I zaraz dodał: - Z chęcią weźmę udział w każdej debacie zaproponowanej przez państwa zespół.

(KG)