Ma być porządnie. I ładnie!
Chodnik to nie jedyna bolączka mieszkańców Jeleniowa. - Przeraża mnie, że ludzie tak się u siebie zamykają, Szkoda, bo moglibyśmy się przecież pięknie zintegrować. Tylko za bardzo nie ma gdzie i kiedy – uważa Małgorzata Augustyniak.
Dlatego pani Małgosia, gdyby miała zdecydować, na co przeznaczyć pieniądze dla wsi, pomyślałaby o wspólnych zajęciach, spotkaniach. - Żeby można było porozmawiać, poprzebywać ze sobą, a nie chować się po domach – zaznacza. – I najmłodszym trzeba coś zorganizować, zadbać o nich. Przydałby się u nas plac zabaw.
Zabawa przy kaplicy
- Rzeczywiście, nie ma miejsca dla dzieci i młodzieży, z okien widzę, jak przychodzą tu pobiegać – Bożena Kokocińska pokazuje na dwie bramki nieopodal swojego domu, w głębi wsi. – To jest ich podwórko, tu przychodzą, w piłkę kopią. Można by im coś porządniejszego na tym boisku zorganizować.
Plac zabaw we wsi ma być. W miejscu do którego, można powiedzieć, każdemu jest po drodze. Na tyłach budynku, którym po połowie „podzieliły się” kaplica i punkt biblioteczny. W pobliżu budynku stoją pojemniki do sortowania odpadów, po drugiej stronie szosy przycupnął sklep, dalej droga prowadzi do przystanku autobusowego w kierunku Ochli.
- Ale to nie jest dobre miejsce na zabawę dla dzieci – uważa Bożena Chocianowska. Właśnie wraca ze sklepiku. W jednej ręce torba z zakupami, drugą trzyma wnuczek Kamilek. Chłopczyk zapytany o wiek śmiało pokazuje mi trzy paluszki. Ha, zatem to kandydat na użytkownika placu zabaw idealny! – Tak, ale sama pani widzi, droga ruchliwa tak blisko , tiry jeden za drugim jeżdżą. Poza tym obok jest kaplica. A nie każdemu w smak w pobliżu świętego miejsca plac zabaw urządzać. Niektórzy się martwią o te witraże, co są w oknach – dodaje babcia trzylatka. – Ale i dzieciom, i młodzieży trzeba zorganizować więcej zajęć, bo tu mają za mało atrakcji.
Ciasno tu
O miejsce do zabawy dla swojej wnusi nie martwi się Jolanta Radczyc. Bo w jej pięknym ogrodzie stoją drewniane urządzenia, na których mała może wyszaleć się do woli. Syn je sam zrobił, w wolnej chwili, z pomocą kolegi. – Taki talent ma – uśmiecha się pani Jola. Choć na dworze ziąb i mgła, zabrała się za grabienie liści. - Bo ja lubię porządek, a rośliny kocham.
Ponoć nie trzeba pytać o adres pani Joli, bo latem łatwo tu trafić po zapachu kwiatów w ogrodzie. Mnóstwo roślin jest jeszcze w domu. – Dokładnie 360 doniczek – mówi z dumą kobieta. – Dobrze im tutaj. Może dlatego, że ja z tymi moimi kwiatkami rozmawiam. I one wtedy tak ładnie rosną. Czasem rodzina, znajomi proponują, żebym wzięła ich chorą roślinkę do siebie, wyleczyła.
Panią Jolę najbardziej cieszy planowana budowa chodnika wzdłuż drogi. – Bo tu jeszcze ogrodzenia nowe nam postawią przy okazji, już się cieszę – dodaje. – I tak sobie myślę, że jak już będzie sprawa drogi i chodników uporządkowana, to jeszcze przydałoby się upiększyć tę naszą miejscowość. Kwiatów nasadzić, klomby porobić. Służę w tej kwestii pomocą. Bo wie pani, główna droga to jest wizytówka wsi. Tu ma być porządnie. I ładnie.
Co wsi myśli sołtys Wojciech Bortnowski?
O tym, że potrzebny jest chodnik mówi też Justyna Orzechowska. – Bo teraz chodzimy po drodze. Fakt, że równiutka, wyremontowana, ale jednak trzeba na bok uciekać, kiedy tiry jadą – przyznaje.
A potężne ciężarówki suną tu niemalże jedna za drugą. Wszystkie do Stelmetu, który ma w Jeleniowie swoją siedzibę. – Kiedyś to sąsiedztwo przeklinaliśmy. Dziś nam się współistnienie zaczyna układać – zaznacza Felicja Harasimowicz, która pracuje w punkcie bibliotecznym. Była pani sołtys wspomina, jakie to boje toczyły się o nocne hałasy i podziurawioną drogę. – Teraz po nocach tiry nie jeżdżą, a szosa od kilku miesięcy nowiutka, naprawiona. Zresztą, nie powiem, kiedy prosiłam, jako sołtyska, o wsparcie, firma mi nigdy nie odmawiała, z kwitkiem nie odesłała. Na przykład to pomieszczenie w meble i sprzęt doposażyli.
Bo biblioteka w Jeleniowie to dwa pokoje – w jednym stoją regały z książkami, w drugim ustawiono kilka stolików z krzesłami. – To nasze miejsce spotkań, zastępuje nam świetlicę, której nie mamy. Ale ciasno tu, wejdzie raptem jakieś 30 osób. I nie można zorganizować większej imprezy. A jeśli trafiłyby do nas pieniądze z Funduszu Integracyjnego, to kto wie, może udałoby się coś ciekawego dla mieszkańców przygotować? – uśmiecha się pani Felicja.
Daria Śliwińska-Pawlak