Zielonogórzanie solidarni z Ukrainą

24 luty 2023
W piątek, 24 lutego, mija rok od wybuchu wojny w Ukrainie. Przez ten czas do Polski napłynęły miliony uchodźców uciekających przed koszmarem rosyjskiej inwazji. Tysiące osób schronienie znalazło w Zielonej Górze. Jak sobie radzą w naszym mieście?

Słyszymy ich na ulicy, w sklepie, szkole, autobusie. Są wśród nas, żyją, pracują, mają plany i marzenia. 12 miesięcy po tym, jak Władimir Putin rozpętał największy konflikt w Europie od czasu II wojny światowej, uchodźcy z Ukrainy stali się ważną częścią naszej społeczności. Ale na początku nie było łatwo i bez dwóch zdań podziękowania należą się mieszkańcom, którzy wzięli udział w „wielkim zrywie”. Ile serca wykazali ci, którzy spontanicznie organizowali zbiórki darów dla Ukrainy, m.in. na parkingu przy dawnym Tesco. A później przyszedł drugi etap, gdy uchodźcy zaczęli docierać do Zielonej Góry, gdy trzeba było zapewnić im schronienie, dokumenty, pracę. Łączna kwota wypłaconych dla nich zasiłków to 17 mln złotych.

Wszyscy staraliśmy się pomóc, miasto zorganizowało również tymczasowe miejsca dyslokacyjne m.in. w hali akrobatycznej przy ul. Urszuli. Widok ciągnących się łóżek polowych, walizek, zwierząt i dobytku, który można było zabrać uciekając przed bombardowaniem, pozostanie z nami na zawsze - przez ten jeden punkt przewinęło się łącznie 1.040 osób kobiet, mężczyzn i dzieci. Część z nich już opuściła Zieloną Górę, ale część została, nie mogąc wrócić do ojczyzny.

W Zielonej Górze dostali szansę na nowe życie

Część uciekających przed wojną Ukraińców już dawno opuściła Zieloną Górę, część została nie mogąc wrócić do ojczyzny. Jedną z ich jest Natalia Obraztzova, która mieszka w naszym mieście z dziećmi, siedmioletnią Poliną i 17-letnim Mykhailą.

- Przyjechaliśmy do Polski w marcu 2022 roku, zaraz po wybuchu wojny - opowiada pani Natalia. - Pochodzimy z Kamieńca Podolskiego. W mieście znajdowała się dosyć duża jednostka i technikum wojskowe, które szybko stały się celem nalotów lotniczych. Ciągłe alarmy i bombardowania były nie do wytrzymania, musieliśmy z dziećmi kryć się w piwnicy. Gdy pojawiła się szansa na wyjazd i mieszkanie w Polsce uznaliśmy z mężem, że zabiorę Polinę i Mykhailę, aby byli bezpieczni.

Wiele serdeczności

Pani Natalia najpierw trafiła do Kołatki, gdzie znalazła schronienie w domku u znajomego. - To nie była łatwa podróż, na miejsce jechaliśmy trzy dni. Później mieszkaliśmy w Świdnicy, a dopiero na końcu trafiliśmy do Zielonej Góry. Mąż został w Ukrainie, bardzo za nim tęsknimy - mówi ze smutkiem nasza rozmówczyni.

N. Obraztzova podkreśla, że ważna dla niej w nowej rzeczywistości była pomoc i wsparcie Polaków. - Okazano nam wiele serdeczności, za co bardzo dziękuję - podkreśla. Mimo to szybko stało się jasne, że aby stanąć na nogi musi znaleźć zatrudnienie.

- Jesteśmy z mężem stomatologami. Moja babcia mieszkała w Krynicy. I z tego powodu już wcześniej część dokumentów potwierdzających medyczne wykształcenie przetłumaczyłam na polski. Gdy podszkoliłam język na kursach organizowanych przez I LO, otrzymałam szansę pracy. Najpierw jako asystentka, obecnie już jako pełnoprawna dentystka - tłumaczy pani Natalia. Jej koleżanka Olena nie miała jednak tyle szczęścia.

- Z wykształcenia jest pedagogiem, ale nie miała żadnych dokumentów potwierdzających kompetencje. Gdy skończyły jej się środki do życia, nie mogąc znaleźć żadnej pracy, wróciła do Ukrainy. Takich osób jest o wiele więcej - wskazuje N. Obraztzova.

Opanować język polski

Rodzina pani Natalii zaczęła na nowo układać sobie życie w Zielonej Górze. - Wynajmujemy mieszkanie. Syn uczy się w I LO, córka chodzi do szkoły muzycznej. Bardzo jej się tam podoba, gra na gitarze, ma nowych kolegów i koleżanki. Na razie nie mamy planów powrotu do Ukrainy. Jesteśmy przygotowani na to, że wojna może potrwać jeszcze wiele lat, Putin z własnej woli nigdy nie odpuści - uważa kobieta. Z tego powodu dla uchodźców najważniejsze kwestie to opanowanie języka polskiego i zdobycie funduszy do życia.

- Bez tego nie można funkcjonować w dłuższym okresie czasu – zaznacza nasza rozmówczyni. - I dlatego też wielu moich znajomych z Ukrainy, którzy uciekli przed wojną, zapisało się do zielonogórskiego „Medyka”, aby zdobyć nowy zawód, umiejętności, a później konkretną pracę.

Chodzą do przedszkoli, podstawówek

Potwierdza to radna Bożena Ronowicz, która pracuje w „Medyku” jako wykładowca. - Studiuje u nas kilkadziesiąt osób z Ukrainy. Najpopularniejsze kierunki to m.in. opiekun medyczny i asystentka stomatologiczna. Poznałam nawet pewną panią, Tatianę, matkę siódemki dzieci, która u nas studiowała, aby zapewnić byt swojej rodzinie. Myślę, że takie osoby powinniśmy wspierać - dodaje B. Ronowicz.

Dla zapewnienia edukacji ukraińskim dzieciom, w miejskich placówkach utworzono 30 oddziałów przygotowawczych, łącznie przyjęto 1.760 młodych ludzi i zatrudniono 29 osób ze znajomością języka ukraińskiego na stanowisku pomoc nauczyciela. - Te dzieci uczęszczają do przedszkoli, podstawówek, rzadziej do liceum. Oprócz zapewnienia edukacji staramy się je wspierać również pod kątem psychologicznym, bowiem sytuacja, w której się znalazły, na pewno nie jest dla nich łatwa. Wojna jest traumatyczna i nie możemy o tym zapominać - zaznacza Jarosław Skorulski, naczelnik Wydziału Oświaty i Spraw Społecznych w magistracie.

Rzetelni i pracowici

Bardzo ważna jest możliwość pracy. W tej kwestii miasto również starało się stworzyć szansę dla uchodźców. - W szczytowym okresie zatrudnialiśmy około 45 osób z Ukrainy, obecnie jest to około 30 osób. Pracują m.in. przy pielęgnacji zieleni, opiekują się naszymi rondami - wylicza Krzysztof Sikora, prezes Zakładu Gospodarki Komunalnej. W tym przypadku również bardzo ważna była kwestia odpowiednich dokumentów. - Pomagaliśmy przy ich tłumaczeniu, organizowaliśmy szkolenia BHP w języku ukraińskim. Myślę, że było warto, uchodźcy to osoby pracowite, rzetelne, terminowe. Jako mieszkańcy na pewno na tym skorzystaliśmy.

Na miejskich autobusach jeszcze do niedawna można było dostrzec napisy w języku ukraińskim, zachęcające uchodźców do zatrudnienia w roli kierowców. Akcja nie przyniosła pożądanych rezultatów. - Oferowaliśmy odpowiednie kursy, ale problemem okazało się potwierdzenie uprawnień do kierowania pojazdami. W warunkach wojennych często nie było to możliwe i dlatego ostatecznie zatrudniliśmy jedynie dwóch kierowców z Ukrainy - tłumaczy Robert Karwacki, prezes Miejskiego Zakładu Komunikacji.

Hotel wspiera

W pierwszych dniach wojny w pomoc dla napływających uchodźców włączył się zielonogórski City Boutique Hotel, który udostępnił kwatery po dawnym Hotelu Śródmiejskim. Nie czekając na kontakt od urzędników, hotelarze sami zdecydowali o wsparciu Ukraińców bez żadnej rekompensaty finansowej. Dla szukających schronienia przygotowano wtedy około 90 miejsc, które bardzo szybko zostały zapełnione. Co ciekawe, do dziś mieszka tu około 100 osób.

- Obecnie mamy już podpisaną umowę z urzędem wojewódzkim, dzięki czemu otrzymujemy dofinansowanie - wyjaśnia Rafał Andrzejaszek, menadżer City Boutique Hotel. - Przez te wszystkie miesiące przez nasze kwatery przewinęły się setki osób z Ukrainy, niektórzy mieszkają u nas do dzisiaj. Zazwyczaj te osoby starają się usamodzielnić, znaleźć pracę i wyprowadzić, ale nie zawsze się to udaje. Aby im pomóc w procesie adaptacji, zatrudniliśmy dwie koordynatorki, które wspierają uchodźców w ich codziennych sprawach. Warto, aby ci ludzie otrzymali szansę na rozpoczęcie nowego życia.

Powinniśmy docenić wysiłek

Podobnego zdania jest prezydent Janusz Kubicki. - Patrząc wstecz pozytywnie oceniam obecność uchodźców w Zielonej Górze - podkreśla włodarz miasta. - Kiedy wybuchła wojna, zielonogórzanie okazali wielkie serca masowo organizując pomoc dla broniącej się Ukrainy, przyjmując pod swój dach uciekających przed koszmarem. Dziś obecność uchodźców oraz ich problemy nieco nam „spowszedniały”, tym bardziej, że sami zmagamy się z rosnącymi rachunkami i wydatkami. Cieszę się jednak, że w coraz większym stopniu osoby z Ukrainy usamodzielniają się i wtapiają w naszą społeczność. Starając się zarobić na swój byt, podejmują się często zajęć, które w Polsce nie są zbyt popularne. Powinniśmy docenić ten wysiłek i dać im szansę na wspólne życie w Zielonej Górze. Myślę, że wszyscy na tym skorzystamy.

(md)

 

 

Artykuły powiązane: 

„Jedynka” zagrała dla Ukrainy

- Wszystko jest nasze. Teksty, muzyka, aranżacje - mówi Hanna Ważna, pomysłodawczyni i autorka spektaklu „Droga do domu”, na co dzień uczennica maturalnej klasy w I LO.