Zabrakło roku do pełnoletności
To był bez wątpienia najfajniejszy moment minionej soboty w hali Uniwersytetu Zielonogórskiego. Popularny „Cypis” przed meczem Olimpu AZS UZ z Tęczą Kościan otrzymał oficjalne podziękowania za lata gry w Zielonej Górze. Oba zespoły zrobiły zasłużonemu zawodnikowi szpaler, a oprócz kwiatów klub po raz pierwszy w swojej historii zdecydował się pójść drogą koszykarskich klubów i zastrzec „piątkę”, w której 35-latek występował. Nic dziwnego, że u zawodnika, który zdaniem wielu był „od zawsze” w Zielonej Górze, zakręciła się łezka w oku. „Cypis” symbolicznie rozpoczął mecz, wprowadzając piłkę do gry i na tym przyjemności się skończyły, bo odmłodzony przed sezonem AZS przegrał wyraźnie 26:36.
Nie dało się oprzeć wrażeniu, że doświadczenie Kociszewskiego mogłoby młodym akademikom pomóc. - Rozmowa przed sezonem była, ale trener mi powiedział wprost, że chce odmłodzić zespół. Poprosił, żebyśmy byli w kontakcie, gdyby mu jakiś transfer nie wypalił. To nie było tak, że ja nie chciałem, ale koncepcja klubu się zmieniła. Muszę to uszanować - przyznał C. Kociszewski, który żegna się z AZS-em niesamowitymi liczbami. W 327 występach zdobył 1250 bramek. Zaczęło się od jednego meczu w sezonie 2006/2007, ale później z każdym kolejnym sezonem liczba występów, minut na parkiecie, bramek, a także rola w zespole systematycznie rosły.
- Debiutancki mecz pamiętam doskonale. Dostałem żółtą kartkę, graliśmy przeciwko ekipie z Warszawy - wspomina. Marzenie spełnił 10 lat temu. Zagrał przeciwko swojemu idolowi Grzegorzowi Tkaczykowi. Wielkie Vive Kielce przyjechało do hali CRS na mecz w ramach Pucharu Polski. Akademicy przegrali, ale pokazali się z dobrej strony, a Cypis rzucił trzy bramki. - Pamiętam, że towarzyszył nam wielki stres. Byliśmy wtedy w II lidze i nie mieliśmy okazji grać przed tak ogromną publicznością - dodaje.
Koniec gry w macierzystym zespole nie oznacza jednak końca kariery. W mijającym tygodniu Kociszewski został ogłoszony jako nowy zawodnik ZEW-u Świebodzin, czyli rywala zza miedzy, który też gra w grupie B I ligi. - Szkoda, że w tym AZS nie dożyło się pełnoletności - przyznaje zawodnik trenujący piłkę ręczną od 2000 r. Deklaruje granie tak długo, jak pozwoli zdrowie. Pytany o trenerską przyszłość odpowiada, że w tej roli siebie nie widzi, chyba że w charakterze gościa „do pomocy”.
(mk)