Szczepionka - wytrych dla zamkniętych szkół
To trzecia szczepionka przeciw COVID-19 dopuszczona do obrotu w Unii Europejskiej, a więc i w Polsce, po preparatach firm BioNTech/Pfizer i Moderna. Nieco mniej efektywna w stosunku do poprzedniczek (ale chroni w stu procentach przed ciężkim przebiegiem choroby) i jak donoszą zagraniczne media, być może nieskuteczna w przypadku niektórych mutacji koronawirusa (np. z RPA). Z uwagi na zakres badań klinicznych, preparatem AstraZeneca w Polsce zostaną zaszczepione tylko osoby poniżej 60. roku życia. W pierwszej kolejności głównie opiekunowie w żłobkach, nauczyciele przedszkolni, klas I-III czy praktycznej nauki zawodu, na których ta wiadomość spadła jak grom z jasnego nieba. I to z ich obawami mierzył się rząd. – Preparat jest najwyższej jakości, spełnia wszystkie parametry bezpieczeństwa – uspakajał nauczycieli minister zdrowia Adam Niedzielski, a prof. Andrzej Horban, doradca premiera ds. COVID-19, przekładał „z polskiego na nasze”: - AstraZeneca to dobre bmw.
Podziałało?
Koronny argument
- U nas chęć zaszczepienia praktycznie wyrazili wszyscy, ponad 60 osób, bo nawet pracownicy administracji i obsługi, choć teraz jeszcze zaszczepić się nie mogą – śmieje się Kinga Krutulska, dyrektorka zielonogórskiego Młodzieżowego Centrum Kultury i Edukacji „Dom Harcerza”. Lista chętnych czekała od piątku, więc placówka zgłosiła swoich 24 nauczycieli w poniedziałek, zaraz po uruchomieniu specjalnej zakładki w Systemie Informacji Oświatowej. Następnego dnia otrzymała ze szpitala informację o terminie szczepień: piątek, 12 lutego, godz. 12.00-13.00.
- Radość była ogromna, wszyscy pytali: to już, to już naprawdę?! I trudno się nauczycielom dziwić, bo choć stosujemy wszystkie środki ostrożności, to jednak od 18 maja pracujemy z dziećmi właściwie bez przerwy: w wakacje, we wrześniu, w ferie i teraz – opowiada nieustraszona dyrektorka. – Od rodziny, która mieszka w Wielkiej Brytanii wiem, że tam wszyscy są szczepieni AstraZenecą, królowa Elżbieta II też - wyjaśnia.
Miarka do miarki
Polscy nauczyciele będą szczepieni z mniejszą estymą, w szpitalach węzłowych. W Lubuskiem jest ich kilkanaście, w Zielonej Górze dwa – Poliklinika i Szpital Uniwersytecki. Ten drugi zamówił w tygodniu 100 dawek brytyjsko-szwedzkiej szczepionki i tą pierwszą partią zaszczepi dziś, 12 bm., m.in. nauczycieli z zielonogórskiej Nibylandii.
- W naszym przedszkolu jest tylko trzech nauczycieli i dwóch chce się zaszczepić. A panie z kadry pomocniczej wszystkie – informuje Danuta Konatkiewicz, dyrektorka maleńkiej placówki.
Jednak miarka do miarki i wyzwanie przed szpitalem stoi coraz większe.
- Dodatkowe szczepienia są dla nas ogromnym obciążeniem pod względem kadrowym, bo pracownicy już przekierowani są do szpitala tymczasowego i do dwóch punktów szczepień, które mają coraz więcej pracy – stwierdza Sylwia Malcher-Nowak, rzeczniczka szpitala, którego podstawową misją jest leczenie. W tej kwestii podobno nic się nie zmieniło. - Mamy już trzy grupy do szczepień: medycy, seniorzy i nauczyciele, do tego trzy różne szczepionki, szczepimy też drugą dawką. 200-300 szczepień dziennie. Grafiki robią się coraz bardziej skomplikowane. A proponowano nam jeszcze szczepienia wyjazdowe! To oznaczałoby zaangażowanie kolejnej pielęgniarki, kolejnego lekarza i kierowcy… – mówi rzeczniczka.
W środowe przedpołudnie na liście przekazanej szpitalowi widniało kilkaset nazwisk nauczycieli, nawet tych z Nowogrodu Bobrzańskiego, a zapisy jeszcze trwały.
- Pomyślałam sobie, że Poliklinika może być mniej obciążona i tam zapisałam nas na szczepienie – mówi Monika Świątkowska, dyrektorka Zespołu Edukacyjnego nr 10. Tu, podobnie jak np. w ZE nr 6 w zielonogórskim Przylepie, w którym na szczepienie zapisało się 35 nauczycieli, logopedów i psychologów, zainteresowanie szczepieniami było duże. – To jakieś 80 procent naszej kadry – mówi dyrektor Przemysław Grabiec.
- Choć organ prowadzący nie ma dostępu do informacji o szczepieniach nauczycieli, wiem że różnie bywa z tymi zapisami w szkołach – kwituje jednak Jarosław Skorulski, szef zielonogórskiej oświaty.
Luz na próbę
Celem przesunięcia nauczycieli o dwa oczka wyżej w kolejce do szczepień przeciw COVID-19 jest – jak twierdzą przedstawiciele rządu - otwarcie szkół i zapewnienie im bezpieczeństwa. Kiedy? Oby w lepszym momencie, bo na razie mamy na odwrót. W minioną środę ogłoszono, że ze względu na ognisko zakażeń koronawirusem, do 18 lutego na cztery spusty zamknięty zostaje jeden z dwóch budynków szkolnych zielonogórskiego ZE nr 9, a uczniowie przeszli na zdalny tryb nauczania.
Środa, 10 lutego - to w ogóle nie był dobry dzień. Koronawirusem zaraziło się prawie 7 tysięcy Polaków - najwięcej od 21 stycznia, a 360 kolejnych zmarło. W Lubuskiem nie lepiej: zdiagnozowano 258 nowych zarażonych – najwięcej od 14 stycznia. Czwartek nie przyniósł lepszych wieści.
- W marcu czeka nas jeszcze większy wzrost. To efekt posłania dzieci do szkół i rozluźnienia dyscypliny społecznej – pisze „Dziennik Gazeta Prawna”, analizując badania naukowców Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania UW. Tymczasem dziś (piątek), na próbę i dwa tygodnie, rząd otworzył stoki, boiska, hotele, baseny, teatry, filharmonie i kina… - To absurdalna propozycja – stwierdziły te ostatnie. I filmu w Cinema City nadal nie obejrzymy.
(el)