Poszła pod topór. Groziła zawaleniem
Ekipa pilarzy pojawiła się na al. Niepodległości w piątek rano, tuż przed 8.00. Przyjechali ze spalinowymi piłami i samochodowym podnośnikiem.
- Musimy wyciąć chorą, zupełnie spróchniałą lipę, tę rosnącą obok byłego posterunku nr 13 – tłumaczyli nam pracownicy Zakładu Utrzymania i Urządzania Terenów Zieleni – Lech Rabiza.
Musieli dostrzec w naszych oczach sporą dawkę niedowierzenia, bo z własnej woli zaczęli pokazywać, jak bardzo lipa jest chora.
- Ta lipa na wysokości ok 2,5 metra ma wyrwę na długość męskiego ramienia, niczym potężna dziura w zębie. Przez tę wyrwę widać, jak wielkie dzieło zniszczenia poczyniła próchnica wewnątrz tego starego drzewa – pokazywał nam Stanisław Lokś w asyście kolegów z firmy.
Pilarze musieli skorzystać z wysięgnika. Cięli od czubka w dół. Wysięgnik opuszczał kosz z pilarzem co metr, aż lipa prawie zupełnie zniknęła nam z oczu. Taka procedura była konieczna, tuż obok rosną inne, zdrowe drzewa oraz stoją ławki i ozdobne lampy. Spróchniało drzewo w każdym momencie mogło runąć. Lepiej było nie ryzykować.
Obejrzeliśmy zwalone już metrowe kawały drewna. Rzeczywiście. Próchnica zaatakowała pień drzewa od korzeni po sam prawie czubek. Potężne drzewo utrzymywało się w pionie właściwie cudem. Próchnica o średnicy ok. pół metra otoczona była zdrewniałym kokonem o średnicy zaledwie jednego centymetra.
Gdy skończyli drwale, rozpoczęto prace porządkowe: obcinanie gałęzi, sprzątanie liści, wyrównywanie terenu. Po dwóch godzinach tylko okrągły placek czarnej ziemi wskazywał miejsce, w którym jeszcze rano stała lipa.
- Teraz, w centrum miasta, to chyba zostało już tylko 50 lip. Trzeba będzie nasadzić nowych – komentowali między sobą pracownicy zakładu zieleni.
Informacje pilarzy potwierdził właściciel firmy, Lech Rabiza: - Wycinkę chorej lipy zrobiliśmy na zlecenie Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej. W miejscu tej starej posadzimy nową, najpóźniej do 30 kwietnia 2016 r.
(pm)