Pod Jasną Górę dopiero za tydzień
Żużlowe władze nie czekały do ostatnich chwili i już w środę poinformowały, że pod Jasną Górą „Myszy” będą się ścigać w sobotę, 24 kwietnia. W drugiej kolejce zielonogórzanie po raz pierwszy wystąpili na własnym torze i po raz pierwszy też zaznali smaku triumfu. Falubaz wygrał z Zooleszcz DPV Logistik GKM-em Grudziądz 51:39. - Myślę, że z drużyną nie jest tak źle, jak prorokowali eksperci. W Toruniu zabrakło nam szczęścia, a z GKM-em pojechaliśmy dobrze - uważa Piotr Żyto, trener zielonogórzan, którego zdaniem największe rezerwy są jeszcze u Mateja Žagara. Słoweniec w pierwszym meczu w Toruniu zanotował groźny upadek. Przeciwko grudziądzanom zdobył 7 punktów z dwoma bonusami. Wspólnie z Maksem Fricke raz zdołał podwójnie pokonać niemal bezbłędnego w Zielonej Górze Nickiego Pedersena. Duńczyk dla GKM-u zdobył 16 punktów w sześciu startach. - Matej na pewno jeszcze troszeczkę poprawi sprzęt. Dzień przed meczem nie byłem pewien, czy on wystartuje. Dopiero po treningu, gdy powiedział, że pojedzie, spadł mi kamień z serca - dodaje P. Żyto.
Słoweniec będzie miał dodatkowy tydzień, by przygotować się do kolejnego meczu zielonogórzan. Falubaz uda się do Włókniarza, który swoje premierowe w tym sezonie spotkanie z Fogo Unią Leszno zaczął bardzo dobrze, ale ostatecznie przegrał 41:49. - „Byki” po pierwszym meczu były rozjuszone. Początkowo gospodarze pojechali fajnie, ale coś tam im później nie zagrało - ocenił trener Falubazu. Pytanie, czy teraz to „Lwy” nie będą rozjuszone na zielonogórzan. - Lwy, z tego co wiem, zawsze boją się myszy i uciekają – zażartował P. Żyto. - Na pewno będą chcieli sobie odbić porażkę na własnym torze, ale mają trochę niekorzystny terminarz, bo dzień przed meczem z nami będą jechać ligowy mecz w Lublinie. My będziemy mieli wolne - zauważył trener Falubazu.
(mk)