Po pożarze. Tam już się nie da mieszkać

23 Marzec 2016
17 marca spłonęło sześć mieszkań na pl. Pocztowym. Lokatorzy nie mają do czego wracać, stracili dosłownie wszystko. Miasto natychmiast zaoferowało pomoc.

Pożar w środku dnia, w środku miasta? Taka zbieżność przytrafia się bardzo rzadko. Tym większe było zaskoczenie przechodniów, gdy na pl. Pocztowym aż zaroiło się od strażaków. Jako pierwsze przybyły wozy Ochotniczej Straży Pożarnej z Ochli, Raculi, Zawady, Starego Kisielina i Przylepu.

Pożar wybuchł 17 marca, w czwartek. Płomienie objęły sześć mieszkań położonych na dwóch kondygnacjach i poddaszu. Po pożarze nie nadają się do zamieszkania. Muszą przejść gruntowny remont.

Lokatorzy spalonych mieszkań nie mają do czego wracać. Stracili dosłownie wszystko. Wśród poszkodowanych jest pięcioosobowa rodzina Anny Gruszeckiej. Feralnego dnia była chora i leżała w łóżku. Tata, Ireneusz szykował się do wyjścia. Za moment chora Anna pozostałaby sama w mieszkaniu. To wtedy ich pies, Bubu podniósł alarm. Szczekał tak gwałtownie, że głowa rodziny postanowiła pomaszerować na strych, by sprawdzić, co jest źródłem zdenerwowania psa.

Pan Ireneusz poprosił sąsiada, Edwarda Namyślaka o towarzystwo. - Razem będzie nam raźniej – przekonywał. Na strychu zobaczyli pierwsze płomienie. Paliła się komórka położona w bezpośrednim sąsiedztwie komina. Pożar, przynajmniej początkowo, wydawał się być łatwym do ugaszenia. Ale płomienie zaczęły rozprzestrzeniać się lotem błyskawicy. Zawiadomienie straży pożarnej i ewakuacja lokatorów stała się najpilniejszą potrzebą.

Ireneusz Gruszecki, sam niepełnosprawny, na własnych plecach wyniósł całkowicie sparaliżowanego sąsiada. W tym momencie przyjechali strażacy. Akcja gaśnicza trwała od godz. 14.00 do ósmej wieczorem. Płomienie, punktowo, pokazały się jeszcze dwa razy w nocy.

Miasto natychmiast zaoferowało pomoc, głównie w postaci zakwaterowania pogorzelców w hotelu, refundacji kosztów ich posiłków przez pięć dni, wyszukania zastępczych mieszkań oraz doraźnego wsparcia finansowego.

- ZGKiM zaproponował pomoc przy ewentualnych przeprowadzkach. Pięć rodzin skorzystało z oferty zastępczych mieszkań, jedna wybrała inne rozwiązanie – poinformował nas Krzysztof Sikora, dyrektor miejskiego Departamentu Przedsiębiorczości i Gospodarki Komunalnej.

Równolegle ruszyła wysoka fala ludzkiej życzliwości. Do pomocy pogorzelcom zgłosiło się m.in. Stowarzyszenie „Warto Jest Pomagać” kierowane przez zielonogórskiego radnego, Grzegorza Hryniewicza.

Na profilu stowarzyszenia, na Facebooku, pojawił się komunikat o tragedii wraz z prośbą o pomoc materialną i finansową.

- To może brzmieć niewiarygodnie, ale do 22 marca naszą informację o tragedii przeczytało ponad 15 tys. osób. Odzew jest bardzo duży, dostajemy listy z deklaracjami pomocy nie tylko z Zielonej Góry, ale także z Nowej Soli, Żagania, nawet z centrum Polski. Ludzie oferują meble, garnki, talerze, pościel i wiele innych artykułów codziennego użytku – twierdzi szef stowarzyszenia, G. Hryniewicz.

Stowarzyszenie „Warto Jest Pomagać” uruchomiło specjalne konto bankowe dedykowane wyłącznie ofiarom czwartkowego pożaru na pl. Pocztowym. Kto chce, może podarować dowolną kwotę pieniędzy, dedykując przelew konkretnie wybranym poszkodowanym albo dla wszystkich ofiar pożaru. Do wtorku, 22 marca, na koncie stowarzyszenia zgromadzono ponad 700 zł.

(pm)

MOŻESZ POMÓC

Chcesz wesprzeć finansowo pogorzelców z pl. Pocztowego? Wpłać datek na konto Stowarzyszenia „Warto Jest Pomagać” w mBanku, numer konta: 25 1140 1850 0000 2096 6400 1029. Z dopiskiem na przelewie: dla pogorzelców z pl. Pocztowego.