O guziczkach w aparacie i otworkach w puszkach
- Lubisz wracać do korzeni?
Paweł Janczaruk: - Fascynowałem się fotografią otworkową już dawno, bardziej na poważnie zająłem się tą techniką w 2000 r. Najpierw kupiłem drewnianą kamerę otworkową wykonaną przez znajomego z USA, kolejne budowałem już sam, np. z plastiku czy puszek. Zbudowałem też aparat „kolosalny”, czyli wielkoformatowy na negatyw 18x54. W technice otworkowej, dziurka, przez którą wpada światło na papier światłoczuły, zrobiona jest szpileczką. W zależności od światła wpadającego do środka, np. w czasie słonecznej pogody, czas naświetlenia to około 15 sekund. Gdy słońca nie ma, naświetlać trzeba nawet minutę, więc im jest ciemniej, tym dłużej to trwa.
- Tak wyglądała technika fotograficzna przed laty. Stąd pewnie na dawnych zdjęciach widzimy częste rozmazania.
- Kiedyś materiały światłoczułe były mniej wrażliwe na światło, trzeba było w bezruchu trwać nawet kilka minut. Nie było prądu i polegano tylko na słonecznym świetle. By wytrwać w bezruchu, np. przy fotografii rodzinnej, fotografowanych usztywniano przy pomocy różnych niewidocznych podpórek. Niestety, nie znano metody na często mrugające powieki, więc normą było podretuszowywanie oczu. To był taki pierwszy „Photoshop”.
- Kiedyś fotograf był artystą, rzemieślnikiem, aptekarzem i jubilerem w jednym.
- Także chemikiem, w plenerze musiał mieć także przenośną ciemnię w postaci czarnych namiotów, był więc także tragarzem. Tak powstały pierwsze fotografie z wojny krymskiej. Roger Fenton miał czterokonny zaprzęg, 300 szyb z emulsją fotograficzną i tak wykonał pierwszy fotograficzny reportaż.
- Rewolucja technologiczna sprawiła, że teraz każdy może być fotografem?
- Jeden z najnowszych telefonów komórkowych ma obecnie 400 tys. ISO, co pozwala nakręcić niezły film nawet przy słabym świetle. Ale nasza wiedza o fotografii jest wciąż minimalna. Problemy zaczynają się na ogół wtedy, kiedy zaczyna zawodzić automatyka.
- I wtedy warto skorzystać z pomocy fachowca. Gdzie można na ciebie trafić?
- Prowadzę m.in. z Markiem Lalko zajęcia klubowe „Fotograficzna Fabryczna”, uczę i zaawansowanych, i dopiero zaczynających fotograficzną przygodę. Potrzebne są też zajęcia, które nazywam „o guziczkach w aparacie”. Chętnie pracuję z dziećmi, one często robią niesamowite rzeczy. Zaczynamy od fotografii otworkowej. Od tego, że dzieciaki budują kamery otworkowe z puszek. Obraz wywołany techniką otworkową jest negatywem i wtedy przydają się smartfony, które mają tryb negatywu. Większość dzieciaków je ma, w ten sposób szybko mogą podejrzeć, co im wyszło.
-Wszystkiego nie zdradzaj. Kiedy i gdzie najbliższe warsztaty?
- Zaczynamy od drugiego tygodnia ferii. Warsztaty odbędą w ZOK-u. Zabawa z fotografią rozpocznie się od 11.00, w poniedziałek i we wtorek. Zajęcia potrwają jakieś dwie, trzy godziny. Później chcemy zrobić wystawę z efektów tych warsztatów.
- Jeszcze kilka słów o fotografowaniu Zielonej Góry.
- Kocham Zieloną Górę! Znam prawie każdą jej uliczkę. Narobiłem miastu od groma zdjęć. Niedawno zamknąłem ciekawy etap mojej artystycznej aktywności, pn. „Zielona Góra, fotografie znalezione”, robiony techniką otworkową. Teraz, wspólnie z Anią Szafran, baletnicą, robię nowy projekt. Pomyślany jest tak, by pokazać różne znane i mniej znane wnętrza i architekturę Zielonej Góry, z motywem przewodnim baletnicy. Sam pomysł jest wzorowany na podobnym projekcie już zrealizowanym w USA. Chcemy zrobić wystawę i album „ Zielona Góra. Baletnica w mieście”.
- Dziękuję.
Krzysztof Grabowski