Nie wszyscy chcieli rozmawiać o podwyżkach
Przypomnijmy. W ubiegłym tygodniu, na konferencji, związkowcy ogłosili, jak chcą podzielić, obiecane na podwyżki, 4 mln zł. Przyjęli zasadę: po równo na zakład, proporcjonalnie do liczby etatów. I takie stanowisko, podpisane przez 13 organizacji związkowych, trafiło na biurko prezydenta. Działacze czekali na odpowiedź.
Ta nadeszła szybko, w formie zaproszenia do dalszych rozmów.
Jednak we wtorek, związkowcy z „Solidarności”, nawet nie zasiedli do wspólnego stołu. Na stojąco odczytali swoje stanowisko. Zażądali, by prezydent pisemnie ustosunkował się do związkowych postulatów i prowadził negocjacje zgodnie z wcześniejszymi, publicznymi wypowiedziami. – Po tym, co tu zobaczyliśmy, straciliśmy nadzieję, że dojdzie do kompromisu – mówili oburzeni. Nie chcieli rozmawiać. Wyszli z sali.
Co tak oburzyło działaczy z „S”? Fakt, że do stołu zaproszono też ich szefów, dyrektorów miejskich zakładów. – To dla nas osoby postronne, my chcemy rozmawiać w gronie związki zawodowe-prezydent – tłumaczyli na odchodnym.
- Nie rozumiem takiego zachowani – nie krył rozczarowania Janusz Kubicki. – Dostałem nie jedno, a trzy, różniące się między sobą stanowiska pracowników. Od państwa, którzy wyszli, od Związku Nauczycielstwa Polskiego oraz od zakładów, w których nie ma związków i z tego powodu w ogóle nie brano ich zdania pod uwagę. A dlaczego, pytam? Czy to jest w porządku?!
Ci, którzy w sali zostali, uznali, że pieniędzy nie należy dzielić „po równo na głowę”. – Każda praca jest ważna, ale nie może być tak, że tyle samo dostanie obierający ziemniaki i ktoś wykształcony, z doświadczeniem, obarczony odpowiedzialnością – padały głosy.
Prezydent bronił tych, którzy zarabiają najmniej. - Zadbajmy przede wszystkim o nich. Bo czy osoba, która zarabia 4 tys. zł brutto, odczuje 50 zł podwyżki tak samo, jak pracownik, który ma 2,5 tys. pensji? Nie sądzę – mówił.
Stanęło na tym, że regulacja płac powinna być zróżnicowana w zależności od dotychczasowych uposażeń. Konkrety? Będzie o nich mowa na spotkaniu w poniedziałek, o 9.30, w urzędzie miasta. Już w węższym gronie, bez dyrektorów, z udziałem po dwóch przedstawicieli z „Solidarności”, OPZL, ZNP i pozostałych zakładów, w których nie ma organizacji związkowych.
(dsp)