Nie trzeba ekonomii, by komuś pomagać
- O estradowym sukcesie artysty decyduje talent, szczęście i pracowitość. Czy ta sama zasada obowiązuje w przypadku pozarządowych organizacji pozyskujących pieniądze na charytatywną aktywność?
Grzegorz Hryniewicz, zielonogórski radny, lider stowarzyszenia „Warto jest Pomagać”: - Właściwie tak, w obu tych przypadkach najważniejsze jest olbrzymie zaangażowanie we własną pracę. Jednorazowe fajerwerki się czasami zdarzają, ale na prawdziwy sukces trzeba pracować latami.
- Czyli?
- Przede wszystkim trzeba przełamać barierę anonimowości. Trzeba doprowadzić do sytuacji, w której nasza organizacja i jej programowe cele staną się powszechnie znane i akceptowane. Oczywiście, sam marketing nie wystarczy, ludzie muszą mieć pewność, że nie mają do czynienia z promocją tzw. wydmuszki. Dlatego główny wysiłek musi być najpierw zainwestowany w działalność statutową.
- Jak przekonujecie darczyńców, że to właśnie wam warto powierzyć pieniądze? Niczym średniowieczni jałmużnicy, błagacie na kolanach?
- Prawie... (śmiech). Zwłaszcza na początku naszej charytatywnej aktywności musieliśmy zmierzyć się z barierą nieufności. Trochę przypominaliśmy początkującego klienta banku, który wnioskuje o kredyt, choć nie ma kredytowej historii.
- Co wówczas przemówiło na waszą korzyść?
- Chyba zapał, szczerość i czystość naszych intencji. Ale również teraz, gdy już możemy się poszczycić dużą rozpoznawalnością, nie mamy żadnych oporów przed wyruszeniem np. na deptak, aby przechodniom rozdawać stowarzyszeniowe ulotki informacyjne i przekonywać do naszej służebnej misji. W tym sensie wciąż przypominamy pokornych średniowiecznych jałmużników.
- Wyniki finansowe osiągane przez „Warto jest Pomagać” robią imponujące wrażenie. Podatnicy kolejny raz właśnie was uczynili odbiorcami 1-procentowego odpisu z ich osobistych podatków dochodowych, od tzw. PIT, ile konkretnie dostaliście?
- Ponad 14.300 podatników wskazało nas w swoim rocznym zeznaniu PIT, za 2018 r. Łącznie otrzymaliśmy ponad 894 tys. zł, co dało nam pozycję lidera w województwie lubuskim oraz 126. miejsce w kraju, dodam przy tym, że uprawnionych do otrzymywania 1 proc. z naszych podatków jest aż 8.869 organizacji. Otrzymane pieniądze przekazaliśmy na subkonta podopiecznych, pokryją koszty leczenia, rehabilitacji oraz wszelkich działań mających na celu powrót do zdrowia osób będących pod naszą opieką. Raz w roku rozliczamy się publicznie z otrzymanych pieniędzy. Informacje o finansach zamieszczamy na stowarzyszeniowej stronie internetowej. Jesteśmy transparentni a przez to wiarygodni.
- Kim jest wasz statystyczny darczyńca: kobietą czy mężczyzną, zielonogórzaninem czy mieszkańcem innego miasta, młodym czy dojrzałym wiekiem?
- Nigdy nie przeprowadzaliśmy tego typu analiz. Nie jesteśmy korporacją, która buduje precyzyjny profil swego klienta. My nie mamy klientów, tylko darczyńców oraz podopiecznych. Podstawą naszej działalności nie są relacje biznesowe, tylko ludzkie. Naszym celem nie jest zysk, tylko pomoc drugiemu człowiekowi, zwłaszcza temu najsłabszemu. Do tego nie jest potrzebna ani ekonomia, ani socjologia, tylko etyka.
- Przed nami 15. edycja estradowej Gali „Warto jest Pomagać”, podczas której dziękujecie darczyńcom za wsparcie waszej statutowej działalności. To wielkie przedsięwzięcie artystyczne, organizacyjne i techniczne. Pewnie pracuje przy tym koncercie wielka armia specjalistów?
- Koncert odbędzie się 14 grudnia o godz. 19.00 w hali CRS. Nie mogę jeszcze zdradzić nazwisk artystów, bo wciąż trwają z nimi rozmowy. Mogę tylko obiecać, że będą to dobrzy wykonawcy, którzy zapewnią widzom świetną zabawę. Wracając do wątku organizacyjnego – nie zatrudniamy armii specjalistów. Wszystko robimy sami. Koncert przygotowują członkowie stowarzyszenia oraz nasi najbliżsi.
- Dziękuję.
Piotr Maksymczak