Nie marnuj jedzenia, podziel się z innymi
Nowy ogólnodostępny punkt ratownicy żywności postawili w sąsiedztwie szkoły, tuż przy osiedlowej poczcie i bibliotece. Starania o nową jadłodzielnię trwały rok.
- Jest podobna do tych, które działają już na ul. Moniuszki i na Zaciszu. Jest w niej lodówka, szafa na żywność i dodatkowo półka przeznaczona na żywność dla zwierząt - opowiada Anna Duciewicz-Kaczmarek, orędowniczka foodsharingu, czyli idei dzielenia się jedzeniem i niemarnowania żywności. - Powstała w odpowiedzi na potrzeby mieszkańców. Ludzie często do nas piszą, że fajnie byłoby, gdyby jadłodzielnie stanęły w różnych częściach miasta, więc szukamy kolejnych terenów. Wystarczy trochę miejsca, mały parking i dostęp do prądu - dodaje pani Ania.
To nie jest takie proste
A jednak stworzenie jadłodzielni wcale nie jest przedsięwzięciem prostym. Do ich powstania na Moniuszki i Pomorskim przyłączyło się miasto, o tę ostatnią mocno też zabiegał radny Wiesław Kuchta, natomiast na Zaciszu powstała na terenie prywatnym, którego szczodry właściciel sam płaci za zasilanie lodówki.
- Nie mamy żadnych środków finansowych, wszystko opiera się na ludziach, ich pracy, pomocy finansowej, darach - mówi A. Duciewicz-Kaczmarek. I dodaje: - W powstanie punktu na Osiedlu Pomorskim włączyła się firma z Wrocławia, również Swiss Krono, który kolejny raz przekazał nam płyty meblowe, zielonogórska hurtownia elektrotechniczna Elevis i dwóch niesamowitych mężczyzn Mateusz Irla i Mariusz Załucki, na których pomoc zawsze możemy liczyć.
Nie wszyscy rodzice uczniów szkoły na Pomorskim byli zadowoleni z nowej inwestycji. Kojarzyła im się z częstymi wizytami osób z marginesu społecznego, które kręcić się będą w pobliżu szkoły. To możliwe.
Co w tym złego?
- Dla mnie nie ma znaczenia, kto zje pozostawianą tutaj żywność, ważne, że się nie zmarnuje, a jeśli przy okazji komuś pomoże przetrwać, to jeszcze lepiej. Co w tym złego? Sama czasem wezmę stąd chleb czy bułkę, zamiast kupować kolejne - mówi pani Ania. - Dzielimy się z ludźmi uśmiechem, dobrym słowem, miłością, dlaczego nie żywnością, której kupiliśmy za dużo?
Przy okazji powstania nowej jadłodzielni warto przypomnieć, że w punktach nie pozostawiamy surowego mięsa czy jajek, pozostałe produkty - wyłącznie zdatne do spożycia - opisujemy, tj. dołączamy wskazówkę, kiedy powstały. Często trafia tu pieczywo, kanapki, które pozostały po biznesowych spotkaniach, warzywa - np. ze sklepu „U Józka”, jedzenie po rodzinnych uroczystościach, z barów, cateringu, restauracji.
- Jesteśmy oddolnym ruchem społecznym. Pomagają nam przeważnie ludzie młodzi. W tej chwili mamy tylko sześciu wolontariuszy. Więc jeśli ktoś chciałby do nas dołączyć, serdecznie zapraszamy. Kontakt do nas jest dostępny na Facebooku pod adresem: www.facebook.com/jadlodzielnia/ - zachęca pani Anna, bo to wolontariusze dbają o zachowanie czystości w jadłodzielniach, kontrolują ich zawartość i zdatność do spożycia pozostawionych tu produktów. I im więcej w mieście powstaje miejsc do przekazywania żywności, tym więcej społeczników powinno je obsługiwać.
W Polsce jest już około 100 jadłodzielni, które powstały w ponad 40 miastach. W tym trzy w Zielonej Górze.
(el)