Nie jestem Supermanem

9 Marzec 2015
- Uśmiech dziecka jest dla mnie największą nagrodą i zapłatą. To głęboka myśl – trzeba innym pomagać, bo być może sami, kiedyś, będziemy bardzo potrzebowali pomocy – przekonuje Grzegorz Hryniewicz, społecznik i terapeuta.

- Gdybym miał napisać pański biogram, co powinienem napisać?
Grzegorz Hryniewicz, prezes Stowarzyszenia „Warto jest pomagać”: - Trochę tego się nazbierało… Mam 32 lata, jestem nauczycielem muzyki, neurologopedą klinicznym, specjalistą emisji głosu, wykładowcą i wokalistą. Stan cywilny - kawaler.

- Kiedy pan zdążył się tego wszystkiego nauczyć?
- Będąc na piątym roku studiów, rozpocząłem studia podyplomowe. Broniąc magistra, równolegle studiując na drugim roku logopedii z terapią pedagogiczną, rozpocząłem kolejne studia podyplomowe, z emisji głosu. Skończyłem także dwuletnie studia podyplomowe na Uniwersytecie Medycznym we Wrocławiu.

- Do pańskiego biogramu brakuje nam spisu zainteresowań…
- Muzyka, szeroko rozumiany artyzm i pomaganie ludziom.

- Podobno podczas snu wpadł pan na pomysł zorganizowania pierwszego charytatywnego koncertu. Wierzy pan w sny?
- Właściwie to nie był sen, tylko pierwsza myśl w mojej głowie, tuż po przebudzeniu, że muszę zorganizować koncert kolęd, by podzielić się ciepłą, rodzinną atmosferą z najbardziej pokrzywdzonymi przez los.

- Dlaczego aż tak duży nacisk położył pan na słowo „muszę”? Pomaganie to wewnętrzny przymus, forma pokuty?
- Nic z tych rzeczy. Nie znam źródeł tego mego wewnętrznego przekonania, że muszę. Pochodzę z rodziny artystycznie uzdolnionej. Muzykowanie dla moich najbliższych to normalna sytuacja. Podobnie z pomaganiem innym. Tak zostałem wychowany. I pewnie z tej rodzinnej tradycji wziął się pomysł zorganizowania koncertu kolęd. Ostatecznie, zagraliśmy w trzech zielonogórskich pubach. Koncerty były bezpłatne, goście, jeśli chcieli, kupowali cegiełki.

- Ile zebraliście pieniędzy?
- To była nasza pierwsza zbiórka. Zebraliśmy ponad 3 tys. zł, za które kupiliśmy pieluchy, oliwki i kocyki dla dzieci, mydełka, nawet grzejniki. Wszystko przekazaliśmy matkom osadzonym w zakładzie karnym w Krzywańcu.

- Za panem 10. edycja koncertu „Warto jest pomagać”, cztery edycje nagrody „Lubuski Anioł Roku”, liczne charytatywne akcje, np. „Wyprawka” czy „Prezent pod choinkę”. Konkuruje pan z zawodowymi instytucjami opieki społecznej?
-
Ja z nikim nie konkuruję, ja współpracuję. Nie postrzegam siebie jako społecznikowskiego Supermana. Cieszę się, jeśli komuś uda się nam pomóc. Nam, bo jest nas wielu, np. Dorota Gardias, Kasia Wilk czy Bartek Jędrzejak.

- Budżet macie imponujący. Tylko z tytułu 1 proc., z podatku PIT, za 2013 r. otrzymaliście ok. 560 tys. zł. Więcej od zielonogórskiego Caritasu…
- To prawda. Jesteśmy także po kontroli z urzędu wojewódzkiego. Czterech inspektorów przez trzy miesiące przeglądało nasze rachunki. Sprawdzali, jak wydajemy podarowane nam pieniądze na leczenie i rehabilitację chorych i niepełnosprawnych. Z dumą mogę stwierdzić, że kontrolerzy wystawili nam pozytywną ocenę.

- Znakomita aktorka Anna Dymna ma zwyczaj mawiać, że ona więcej dostaje od swoich podopiecznych niż oni od niej. A pan, dlaczego aż tak bardzo angażuje się w pomoc innym?
- Uśmiech dziecka jest dla mnie największą nagrodą i zapłatą. Dlatego całkowicie zgadzam się z Anną Dymną. Celnie wyraziła również moje odczucia. To głęboka myśl – trzeba innym pomagać, bo być może sami, kiedyś, będziemy bardzo potrzebowali pomocy.

- Jak się robi wielkie charytatywne koncerty, tu pański uśmiech i zwyczajowe „dziękuję” nie wystarczą.
-
Nie trzeba zatrudniać legionu fachowców. Wystarczy zdobyć przyjaciół, którzy pomogą za darmo lub po tzw. kosztach. A koncertowa machina rzeczywiście jest ogromna. Artystom, nawet gwiazdom, najczęściej tylko zwracamy koszty podróży i noclegu. Sam sprzęt nagłaśniający i oświetleniowy zajmuje ze trzy tiry. Scenariusze koncertów piszę sam. Sam je również reżyseruję. Za scenografię odpowiada Sylwia Pyrka, kierownikiem artystycznym i dyrygentem jest Wojciech Zandecki. O wszystkich ludziach dobrej woli nie zdołam wspomnieć, jest ich bardzo dużo. Wszystkim serdecznie dziękuję.

- Dziękuję.
Piotr Maksymczak