Miasto wygrywa w sądzie

9 Maj 2014
Przeciwnicy połączenia pozwali miasto do sądu. Za, ich zdaniem nieprawdziwe informacje dotyczące 100 mln zł, które trafią do gminy po połączeniu. Przegrali.

Przypomnijmy, prezydent Janusz Kubicki składając ofertę połączeniową zapowiedział, że po zgodnym połączeniu, w ciągu pięciu lat 100 mln zł trafi do sołectw. To mieszkańcy zadecydują na co je przeznaczyć. Potwierdzili to miejscy radni przyjmując we wtorek deklaracji o połączeniu. To już nie tylko obietnica prezydenta ale również zobowiązanie całej rady – lokalne prawo.

- To historyczna chwila i poważny krok w kierunku połączenia. To już nie są tylko ustne obietnice, ale zobowiązania zawarte w uchwałach. Potwierdzają, to co wielokrotnie mówiłem – komentował we wtorek prezydent Janusz Kubicki.  W czwartek trafił na proces.

Czy sąd decydował o przyznaniu 100 mln zł lub sposobie jego podziału? Ależ skąd! Rafał Nieżurbida, szef Zespołu ds. przeciwdziałania likwidacji gminy Zielona Góra złożył pozew przeciwko miastu, bo nie spodobały się mu infografiki publikowane m.in. w „Łączniku Zielonogórskim”.  Przedstawiają one korzyści płynące z połączenia miasta z gminą – niższe podatki, tańsze bilety MZK, karta ZGranej Rodziny.

Nieżurbida doczepił się do sformułowania „100 mln z ministerialnego bonusa trafi do gminy”. Jego zdaniem to kłamstwo. Zażądał sprostowania, konfiskaty wydawnictw zawierających infografikę i zakazu rozpowszechniania.  Rozprawa odbyła się w trybie wyborczym. W czwartek sąd wysłuchał stron a w piątek o 8.30 wydał wyrok. Na jego ogłoszeniu pojawili się: główny wnioskodawca Rafał Niżurbida, radny gminny Piotr Bandosz, Robert Gromadzki (doradza gminie w PR) oraz reprezentujący miasto Prof. Czesław Osękowski. Oprócz „Łącznika” nie było żadnych mediów.

Sędzia Danuta Sawicz – Nowacka oddaliła wniosek R. Nieżurbidy. - Nie zdawałam sobie sprawy, że sprawa referendum dotyczącego połączenia gminy i miasta wywołuje tyle emocji. W ocenie sądu to żądanie wnioskodawcy jest zbyt daleko idące z punktu widzenia tego co się wydarzyło – tłumaczyła robiąc swoisty wykład na temat prowadzenia kampanii wyborczych i haseł używanych w tym czasie. Siła rzeczy są skrótowe, nieprecyzyjne i siłą rzeczy ogólne. Reklama może być rozumiana jako forma manipulacji.

-  Jeśli chodzi o pojęcie „bonus ministerialny” to z punktu widzenia prawnego nie ma takiego pojęcia. Nie powinno się tworzyć tego rodzaju sformułowań, jeśli dla wyborcy są one niejasne. Można zarzucić temu stwierdzeniu, że jest nieprecyzyjne, nieostre, ale na pewno nie można powiedzieć, że jest nieprawdziwe! -  mówiła sędzia Danuta Sawicz – Nowacka.

Jej zdaniem żądania, które są we wniosku R. Nieżurbidy są tak daleko idące, że nie można ich uwzględnić z tego powodu, że sformułowanie jest tylko nieostre. - Chce pan absolutnie powalić te kampanię zachęcającą do tego by mieszkańcy poszli i zagłosowali – mówiła pani sędzia. Po chwili dodała: - Wydaje się że nie ocenił pan tego w sposób obiektywny i nie ocenił pan nawet tego stwierdzenia, które pan zakwestionował. Mógł pan zwrócić się prezydenta o doprecyzowanie, co należy rozumieć przez „bonus ministerialny”. Kampania rządzi się swoimi prawami i pewne sprawy muszą być tak czy inaczej wskazane. Pan wnioskodawca miał możliwość wyjaśnić na forum prasy, co przez to sformułowanie rozumie.

Tuż po ogłoszeniu wyroku R. Nieżurbida odniósł się do słów sądu, nie zgadzając się z jego decyzją. - W uzasadnieniu sąd podał, że ten materiał na łamach „Łącznika” jest manipulacją, półprawdą. Więc komentarz do wyroku taki, jak komentarz sądu do wyroku – mówił.

- Będziemy się odwoływać od wyroku – stwierdził, doradzający gminie, Robert Gromadzki.

(kg)

Artykuły powiązane: 

Przeciwnicy połączenia zanegują wszystko

Trzeba tak długo rzucać błotem, aż coś się przyklei. Trzeba tak hałaśliwie kwestionować miejskie propozycje, aż ogłuszeni mieszkańcy przestaną pytać o ofertę gminy. To kampania negatywna