Miasto pomoże mieszkańcom Pomorskiego i Śląskiego
Spotkanie miało bardziej formalny charakter niż poprzednie zebrania. Sala stołówki pękała w szwach, a w wydarzeniu wzięli udział m.in. prawnicy, radni Filip Gryko i Sławomir Kotylak oraz wicewojewoda Olimpia Tomczyk-Iwko. Cel działań był prosty – zachęcić kolejnych mieszkańców, żeby dołączyli się do zawiadomienia do prokuratury o niegospodarności kierownictwa SM Kisielin, ale też ustalić plan działania w celu odwołania zarządu spółdzielni.
Pomoc prawna miasta
- Z niepokojem śledzimy państwa kolejne „przygody” ze spółdzielnią. Jako radny okręgu nie wyobrażam sobie, żeby państwu nie pomóc. Prezydent Janusz Kubicki i miasto nie zostawią państwa samych z problemami. Jednym z elementów wsparcia będzie pomoc prawna. Ale jeżeli znów będą budowane jakieś mury czy likwidowane chodniki, to na pewno będziemy reagować na bieżąco – podkreślał radny Gryko.
Ze strony miasta, w celu udzielania informacji i prowadzenia konsultacji z mieszkańcami wyznaczono mecenas Magdalenę Bobek. – Zielonogórzanie sami zgłaszali się bezpośrednio do prezydenta o interwencję, stąd mój udział w sprawie – wyjaśnia M. Bobek.
Dodatkowo za zawiadomienie do prokuratury o niegospodarności spółdzielni i narażenia mieszkańców na szkody odpowiada mecenas Milena Sztukowska. – Mamy już potwierdzenie, że sprawę będzie prowadziła prokuratura okręgowa w Poznaniu – wyjaśniała M. Sztukowska. – Zachęcam, żeby państwo na każdym etapie przyłączali się do tego zawiadomienia. Na razie zgłosiło się do nas 40 osób, nic jednak nie stoi na przeszkodzie, aby dołączyli kolejni pokrzywdzeni – przekonywała zgromadzonych.
Ankieta wśród mieszkańców
Wśród mieszkańców przybyłych na spotkanie przeprowadzono ankietę, która dotyczyła pracy spółdzielni. 94 proc. osób negatywnie oceniło ostatnie działania SM Kisielin w kwestii stawiania murów czy likwidacji chodników. 70 proc. ankietowanych było niezadowolonych ze stanu budynków na osiedlu, 84 proc. było za odwołaniem obecnego zarządu.
- Mam wiele pytań i wątpliwości, dlatego ostatnio wystąpiłam do spółdzielni o dostęp do szeregu dokumentów związanych m.in. z pracą komisji rewizyjnej i rady nadzorczej SM Kisielin. Proszę sobie wyobrazić, że w odpowiedzi usłyszałam, że będę musiała za 800 stron zapłacić aż 12 tys. zł. To się w głowie nie mieści – złości się Ewa Filinowicz, z którą rozmawialiśmy na spotkaniu.
W grupie siła
Wśród uczestników dało się wyczuć determinację w walce o zmianę na lepsze. – Ludzie są wkurzeni, m.in. na termomodernizację budynków. Wzięto gigantyczny kredyt, a później jedynie wykonano boczne ocieplenia. A to tylko kropla w morzu problemów! – twierdzi z kolei Katarzyna Klimko. – Dziś na sali jest tu kilkaset osób. Wierzę, że jeżeli będziemy działać razem, to w końcu uda nam się zmienić władze spółdzielni.
Do tematu wrócimy.
(md)