Miasto jak Zdrój, czyli prezydent na os. Pomorskim
Za nami piąty etap maratonu spotkań prezydenta Kubickiego z mieszkańcami miasta w sprawie połączenia miasta i gminy. Jak zawsze, otwartą dyskusję poprzedziła prezentacja przedstawiająca główne założenia połączeniowego projektu. Przypomnijmy, że harmonogram działań w sprawie połączenia przewiduje datę 1 stycznia 2015 r., jako formalny termin zaistnienia połączonego miasta. Najpóźniej w lutym 2014 r. w gminie odbyłoby się referendum w tej sprawie, a wcześniej – jesienią br. – byłby gotowy Kontrakt Zielonogórski, czyli spis gwarancji, towarzyszących procesowi integracji gmin. Jak stwierdził prezydent Kubicki – podstawową i nadrzędną gwarancją ma być to, że na połączeniu nikt nie straci: ani miasto, ani gmina. W oparciu o tę gwarancję jest projektowana cała procedura połączenia.
Ale właśnie prawne umocowanie Kontraktu było przedmiotem pytań mieszkańców Os. Pomorskiego. Niektórzy mieli wątpliwości, czy byłby on przestrzegany przez nowe władze miasta. – Nie ma takiej umowy, nawet mającej moc prawną, której nie można by złamać. Ale przecież umowy są konstruowane na wypadek konfliktu, podczas gdy my dążymy do zgodnego połączenia. Jeśli nie będzie zgody, to połączenia nie będzie – odparł J. Kubicki. Z kolei prof. Czesław Osękowski, szef Biura Analiz i Rozwoju, pracującego nad połączeniem zapewnił: - Kontrakt będzie przyjęty na mocy referendum i społecznych konsultacji, czyli będzie wyrażeniem woli mieszkańców. Czy ktokolwiek będący przy władzy odważyłby się sprzeciwić woli społeczeństwa, które go wybrało?
Jeden z mieszkańców zaproponował, by Kontrakt stanowił załącznik do uchwały Rady Ministrów w sprawie połączenia miasta i gminy Zielona Góra (taką uchwałę rząd musiałby podjąć w połowie 2014 r.). – Wówczas realizację Kontraktu gwarantowałby nam rząd – dodał. Jednak prezydent Kubicki był sceptyczny: - Rząd już nam wiele obiecywał i nie zawsze dotrzymywał słowa. Moim zdaniem najlepszym gwarantem realizacji Kontraktu jest wola mieszkańców, czyli my sami. Wykazały to badania socjologiczne w mieście i gminie: mieszkańcy stwierdzili, że to oni powinni podjąć decyzję o połączeniu a nie jakakolwiek władza.
Arkadiusz Tybura z młodzieżówki PiS pytał prezydenta, jak na połączenie reaguje powiat zielonogórski ziemski, a także jaki jest wariant na wypadek, gdyby referendum było na „nie”: czy wówczas miasto zamierza przyłączać etapami poszczególne sołectwa gminy.
- Powiat będzie przeciwny połączeniu, to normalne – odparł prezydent. – Straci bowiem część wpływów z udziału w podatku od osób fizycznych. Ale nawet po odjęciu terenu gminy wiejskiej, powiat zielonogórski będzie jednym z największych i najliczniejszych w województwie. Poza tym ważne są dwie kwestie. Po pierwsze: razem z włączeniem gminy wiejskiej w struktury powiatu grodzkiego (miasta), powiat ziemski przerzuca na nasze braki realizację zadań publicznych wobec mieszkańców gminy. Po drugie: już dziś wiele zadań wobec mieszkańców gminy, które powinien realizować powiat, jest realizowanych przez miasto. Przykładem są szkoły ponadgimnazjalne. Uczniowie z Raculi, Przylepu czy Kisielina nie chodzą przecież do szkół średnich w Sulechowie (prowadzonych przez powiat) tylko szkół w Zielonej Górze (prowadzonych przez miasto).
Prezydent zapewnił też, że nie będzie wariantu przyłączania sołectw gminy etapami, bo gmina straciłaby wówczas ciągłość terytorialną („obwarzanek” zostałby przerwany). A ponadto nie dostalibyśmy wówczas bonusa od ministra finansów w postaci 100 mln zł za zgodne połączenie całych gmin.
Jeden z uczestników zaproponował, żeby połączenie gmin wykorzystać do zmiany nazwy miasta na… Zielona Góra Zdrój. Dlaczego? – Bo ja się tutaj znakomicie czuję, tutaj jest zawsze czyste powietrze i czyste środowisko – argumentował. Prezydent zaoponował: - Człon nazwy „Zdrój” jest zarezerwowany dla uzdrowisk, co wiąże się ze skomplikowanymi procedurami. A my mamy teraz wiele innych poważniejszych zadań, niż zmienianie nazwy miasta.
(mi)