Prezydent na os. Przyjaźni: - Kupujemy los na loterii.
To było trzecie z cyklu otwartych miejskich spotkań z prezydentem w sprawie połączenia miasta i gminy. Odbyło się w stołówce Szkoły Podstawowej nr 18 przy ul. Francuskiej. – Zielona Góra się dusi, nie ma gdzie się rozwijać, a jednocześnie połowa jej powierzchni to lasy – mówił J. Kubicki. – Inni prezydenci miast patrzą na mnie trochę jak na kosmitę, kiedy im to mówię. Bo oni chcieliby mieć lasy, a nie mają, podczas gdy my je mamy, lecz stanowią one barierę rozwoju. Przecież nikt nie chce wycinki drzew.
W środę kolejne spotkanie z mieszkańcami Chynowa, osiedla Wazów oraz ulic: Strumykowej, Sulechowskiej i przyległych
10 kwietnia 2013 r. (środa), godz. 17.00
Zespół Edukacyjny nr 1
ul. Truskawkowa 12, sala 9 (parter)
Połączenie jest konieczne
O konieczności powiększenia granic miasta przemawia – zdaniem prezydenta – cała gama innych argumentów, od finansowych i gospodarczych, po administracyjne. Po kolei je wyłuszczył. – Od przeciwników połączenia chciałbym usłyszeć chociaż jeden argument, który nie jest czyimś partykularnym interesem, a dotyczy dobra wspólnego. Niestety, nie słyszę takich – mówił prezydent. – Jeśli więc mamy dostać dzięki połączeniu setki milionów złotych, a miałoby to skończyć się fiaskiem, bo zwyciężą czyjeś partykularne interesy, to byłaby to katastrofa.
Zakończy się sukcesem
W spotkaniu wzięło udział kilkudziesięciu mieszkańców, wśród nich m.in. radni Bożena Ronowicz, Andrzej Bocheński i Piotr Barczak. A także kierownik administracji os. Przyjaźni Janusz Jabłoński, który stwierdził: – Jestem przekonany, że połączenie zakończy się sukcesem. Będę namawiał sąsiadów, żeby je poparli. Doczekałem się dwóch wnuków i zależy mi, żeby żyło im się w Zielonej Górze lepiej, taniej i bardziej funkcjonalnie.
B. Ronowicz zastanawiała się m.in. nad słabą frekwencją na spotkaniach dotyczących połączenia: - Ta frekwencja pokazuje, że mieszkańcy nie widzą dla siebie problemu wynikającego z połączenia. Gdyby mieszkańcy poczuli się zagrożeni, że mogą na tym coś stracić, to wtedy na pewno przyszłyby tłumy- stwierdziła radna i była prezydent w latach 2002-2006.
Chcemy kompromisu
- Jeśli jednak do połączenia by nie doszło, to czy miasto przewiduje przyłączenie części gminy sołectwami, rozkładając ten proces na etapy? – dopytywał jeden z mieszkańców Zbigniew Reichelt. Prezydent Kubicki odparł: - Chcemy w tej sprawie kompromisu, bo nawet najgorszy kompromis jest lepszy niż konflikt.
Na koniec prezydent porównał proces integracji gmin z loterią. – W tej loterii możemy wygrać duże pieniądze. Niektórzy się modlą o wygraną, a nawet nie chcą kupić losu. My kupujemy ten los.
(mi)